W Towarzystwie
Dystans całkowity: | 8604.02 km (w terenie 1772.53 km; 20.60%) |
Czas w ruchu: | 433:16 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.20 km/h |
Liczba aktywności: | 178 |
Średnio na aktywność: | 48.61 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Łyżwowanie.
Wtorek, 13 grudnia 2011 | Rower: | temp 5.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Wichura straszna, ale ciepło, więc jedziemy z Włodkiem. Jesteśmy sporo przed czasem i możemy na spokojnie się przygotować. Początkowo jest niewiele osób, ale z czasem robi się coraz ciaśniej. Wydaje mi się, że jeździmy szybko, do czasu kiedy oni mi nie odjeżdżają. Starałam się odpychać coraz mocniej i żeby jak najbardziej wykorzystać to odepchnięcie, ale i tak daleko mi jeszcze do grupy ścigantów :p Już po pół okrążenia miałam dubla :p To później trochę pohamowałam. Lód spod ostrza leci, ale jeszcze nie potrafię się zatrzymać, a jedynie wytracić prędkość, ale dobre i to :) Ostatnie 15 min to już męczarnia. Na wyrwach w lodzie telepie, nogi się rozjeżdżają i już nie kontroluję swojej jazdy :p Czas zbierać się do domu.
Kategoria Łyżwy, W Towarzystwie
Bieganie z Tomkiem.
Sobota, 10 grudnia 2011 | Rower: | temp 2.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Gdybyśmy się nie umówili, to bym dzisiaj nic nie pobiegała, bo byłam zła na wszystko. A tak udało się potruchtać i było bardzo przyjemnie. W miejscach, gdzie nie było świateł latarni, drogę oświecał nam księżyc w pełni. Tomek praktycznie cały czas pół kroku przede mną. Myślałam, że uda mi się go cały czas doganiać, ale musiałam poprosić w pewnym momencie, żeby odrobinę zwolnił.
A wyglądało to tak:
Kategoria Bez roweru, Bieganie, W Towarzystwie
Łyżwowanie.
Wtorek, 6 grudnia 2011 | Rower: | temp ˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Po zajęciach migusiem do domu. Miałam ze 40 min, żeby się przebrać, coś przekąsić i wyjść. Dodatkowo musiałam jeszcze pojechać z kotem do weterynarza (zapomniałam, że się umówiłam). Szybko zapakowaliśmy się z tatą i kotem do samochodu. Jak wyjechaliśmy z garażu to okazało się, że już nie kropi, a pada. To jest sens jechać na łyżwy?
U weterynarza szybko załatwiliśmy i jak wyszliśmy na dwór to już nie padało. Jechać, nie jechać? Zadzwoniłam do Włodka, który powiedział że i tak jedzie. No dobra, ja też jadę. I to była trafna decyzja. Może z raz kropiło, ale poza tym było cudownie. Pogoda taka nie zimowa, nie łyżwowa w efekcie czego było bardzo mało ludzi. Tor prawie pusty, mała ślizgawka też już otwarta. Nie trzeba było się przepychać między ludźmi, super! Ostatnie 10 min uczyłam się hamować. Jeszcze dużo pracy przede mną :)
Kategoria Bez roweru, Łyżwy, W Towarzystwie
Łyżwy, pierwsze w sezonie.
Wtorek, 22 listopada 2011 | Rower: | temp 0.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Na wieczór zaplanowany wypad na łyżwy. Znowu będę pewnie musiała się uczyć jeździć :) Ale nie jest ekstremalnie zimno, więc można dla przyjemności pójść.
Trochę jednak nie trafiłam z ubraniem. Założyłam to co wczoraj przy bieganiu, ale i z kurtką na tym było mi zimno. Dobrze, że jeszcze skoczyłam do domu po bluzę, żeby mieć w co się ubrać po jeżdżeniu.
Sama jazda super. Obawiałam się, że będzie gorzej niż było. Starałam się jeździć poprawnie technicznie i muszę powiedzieć, że nie męczyłam się tak jak w zeszłym roku, czyli jakiś postęp jest :) A na koniec orzeł, trochę na plecach, trochę na brzuchu :) Myślałam, że nie będzie w ogóle a tu na sam koniec mi się przytrafił ;)
Kategoria Bez roweru, W Towarzystwie, Łyżwy
Bieg Niepodległości.
Piątek, 11 listopada 2011 | Rower: | temp ˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Czas 53:34
Jestem zadowolona, bo mierzyłam w 55 min (chociaż czasem i w to wątpiłam :p).
Poza początkowymi problemami z ciasnotą to było bardzo fajnie. Lekki kryzys dopadł mnie przed nawrotką, a po nawrotce nawet na sekundę zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale później odżyłam i padłam dopiero na mecie. Przyspieszyłam za wiaduktem, ale ostatnie 500 m było dla mnie zabójcze. Wszyscy mnie wyprzedzali, a na 20 m przed metą złapała mnie dodatkowo kolka z prawej strony tak boląca, że nie mogłam oddychać. Nie wiedziałam czy stać, czy iść..Na metę weszłam zgarbiona i nie zauważyłam ostatecznego czasu. Ale byłam szczęśliwa, że udało mi się przebiec :) Pierwsza dyszka startowa :)
Następnego dnia bez kryzysów, bez kontuzji :)
Kategoria Bez roweru, Bieganie, W Towarzystwie, Welodrom, zawody
Zabawa w Capoeirę :p
Sobota, 5 listopada 2011 | Rower: | temp ˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Dominika zaprosiła welodromowców i innych kolarzy na trening. Chętnie z Tomkiem skorzystaliśmy i zjawiliśmy się na sali. Po rozgrzewce już było ciężko ustać na nogach, a jeszcze nie zaczęliśmy na całego. Nauczyliśmy się podstawowego kroku, kopniaków i uników, a później staraliśmy się używać ich w parach. Było bardzo miło i jednocześnie ciężko.
Po treningu spałam jak zabita, a następnego dnia czułam wszystkie mięśnie dookoła miednicy :p
Kategoria Bez roweru, W Towarzystwie, Welodrom
Bieganie przed obżarstwem.
Sobota, 29 października 2011 | Rower: | temp 14.0˚
dst0.00/0.00km
w00:27h avg0.00kmh
vmax0.00kmh
Dzisiaj z Tomkiem. Krótko, bo na 14 szliśmy na obiad imieninowy. Tomek dokumentował trasę z endomondo. Trochę się pogubił ten GPiEs w lesie :P
http://www.endomondo.com/embed/workouts?w=o4-q7JCvs20&width=650&height=500#
Kategoria Bez roweru, Bieganie, W Towarzystwie
Wybiegaj sprawność - bieg na Kępie Potockiej.
Niedziela, 16 października 2011 | Rower: | temp 15.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Pierwszy start biegowy :)
Zamówiłam pogodę na weekend. Chciałam słońce i min 15*. Jak się obudziłam to słońce było, ale na termometrze 0*. Chorobka..Jak tu się ubrać?Śmiałkowie :)
© magdafiszRozgrzewka
© magdafisz
Trasa miała 5 km. Dobiegłam, ale chyba trochę się oszczędziłam, bo nie piekły mnie nogi. Tylko końcówkę zerwałam z kopyta kiedy widziałam już metę. Wtedy miałam speeda :) Dobrze, że za metą stały bramki i mogłam się podeprzeć w kolejce do spisania numeru, bo po tym przyspieszeniu ledwo co oddychałam. Po biegu dużo jedzenia, do wyboru do koloru. Był i pączek dla łasuchów :) Mimo opóźnień my z Tomkiem czekaliśmy do końca losowania nagród i to mi się opłaciło :) Wygrałam ciepłą bluzę nike i majtki brubecka. To chyba jako zachęta do dalszego biegania :)Początek pod lekką górkę.
© magdafisz
Mimo, że dobiegłam ostatnia ze startujących welodromowców (Przemka, Włodka i Pawła) to jestem raczej zadowolona :)
Kategoria Bez roweru, W Towarzystwie, zawody, Bieganie
Zakończenie sezonu w mecie.
Sobota, 15 października 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 12.0˚
dst7.40/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Niestety po tej krótkiej przejażdżce mój rower doznał poważnego zadrapania. Właściwie to zdarzyło się podczas długiego postoju. Szkoda, bo jest to bardzo widoczne i strasznie żałuję, bo nie stało się to z mojej winy :( Mój magic ;(Okropnie duża dziura :(
© magdafisz
Zdjęcie cienkie jak barszcz, ale widać o co takie halo..
Kategoria W Towarzystwie, Welodrom
Mazovia Łomianki
Niedziela, 2 października 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚
dst52.60/0.00km
w02:16h avg23.21kmh
vmax37.10kmh
Decyzja o starcie zapada w sobotę w ostatniej chwili. Ma być nas dużo, więc my z Tomkiem też wesprzemy szeregi.
Rozgrzewką jest dojazd od metra na miejsce startu. Później nie ma sensu jeździć, bo muszę się ustawić w pierwszej linii bo startuję z dalekiego 7-mego sektora. I zajmuję miejsce na 25 min przed startem. Zimno, nie ma z kim pogadać, bo reszta jest raczej wyżej..
Wreszcie się doczekałam startu. Przed tym uściskiem dłoni witam się z Jerzym (nie znałam takiej tradycji, bo nigdy jeszcze nie jechałam z pierwszej linii :p). Ruszyła jako pierwsza i już prawie coś urwała :p
© magdafiszUcieszona i niedowierzająca, że jedzie pierwsza...
© magdafisz
Po starcie pruję do przodu, w zakręt wchodzę pierwsza :p Jakoś tak dziwnie :) Na prostej cisnę ponad 30, ale długo tak nie dam rady. Tempo też znacząco spada już w lesie na piachu, ale cały czas jest zabójczo szybko. Nigdy tak po Kampinosie nie jeździłam. Cały czas czuję moc, jest z czego pedałować. Ćwikowa przeskoczona ze środka, dalej wszystko też gładko. Czuję się jak by mnie od dziecka szprycowano żelami :P Nie mam czasu się napić. Z bufetu zgarnięty baton też ugryziony raz i chowam do kieszeni. Za plecami słyszę głos Michała. Po wyjeździe na dziurawą drogę cały czas mocno jadę i praktycznie prowadzę grupę i dochodzimy do tej, którą prowadzi Michał. Niestety moja nieuwaga kończy się tym, że zatrzymuję się w kupce piachu usypanej na poboczu drogi. Szkoda, wszyscy odjechali i zostałam sama do pogoni. Starszy pan pyta, czy próbujemy gonić. No pewnie. Pierwszą zmianę daje on i widać, że dochodzimy powoli, ale jak zmieniam ja to po pewnym czasie słyszę, że mówi coś z tyłu. Odwracam się i teraz widzę, że został z tyłu i krzyczy, żebym jechała. Nie czekam i jadę sama. Zaraz ponowny podjazd pod Ćwikową, więc w sumie dobrze, że nie będzie tłoku jak już dojadę. Ale na górce doganiam tych samych ludzi, z którymi wcześniej jechałam. Do mety już będzie tylko płasko. Trzeba mocno kręcić, a ja powoli czuję, że mam nogi z waty. Ale zmuszam się do wysokiej kadencji i mocnych depnięć. Po wjechaniu na metę ledwo stoję, serce łomocze, nie mam siły. Przeżuwający batona kocmołuch :)
© magdafisz
Nie pamiętam kiedy tak się czułam po maratonie. Nie lubię takiego uczucia :/ Sprinterski wysiłek to nie dla mnie.
Mimo wszystko było fajnie :)
Kategoria Las, W Towarzystwie, Welodrom, zawody