Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2010

Dystans całkowity:295.15 km (w terenie 153.00 km; 51.84%)
Czas w ruchu:13:40
Średnia prędkość:21.60 km/h
Maksymalna prędkość:52.90 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:49.19 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Góra Kalwaria z Welodromem.

Sobota, 30 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 13.0˚ dst61.57/0.00km w02:34h avg23.99kmh vmax52.90kmh

Maiło być spacerowo, a wyszło jak ostatnio :p


Kategoria W Towarzystwie, Welodrom

KPN z Welodromem.

Niedziela, 24 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 11.0˚ dst63.56/35.00km w03:11h avg19.97kmh vmax34.30kmh

Razem z Tomkiem pojechaliśmy ode mnie metrem na młociny. Po drodze dosiedli się Andzia, Paweł i Michał. Dojechał jeszcze Andrzej i razem podjechaliśmy pod biały domek. Przed 10 zjawił się jeszcze Przemek, Leszek, Włodek, Krzysiek, Paweł, Jarek S. i Jarek W. Razem pojechaliśmy do Palmir gdzie miało się odbyć zakończenie sezonu rowerowego organizowanego przez Warszawskie Towarzystwo Cyklistów. Musieliśmy chwilę poczekać, aż uroczyste składanie wieńców na cmentarzu się zacznie i przez to czekanie zaczęliśmy marznąć. Wreszcie po dużym opóźnieniu uroczystości ruszyliśmy wspólnie w drogę na górę Stano. Niedługo trwało to 'wspólnie'. Część rajdowców pojechała i uciekła. My w grupie 7 osób jechaliśmy wolniej. Musieliśmy też czekać na Andrzeja, który przez problemy z napędem nie mógł jechać pod żadną górkę. Z górki Stano zdecydowaliśmy się na jazdę pod BD a później na ciastko do Tiramisu. Tempo może spacerowe, ale z pewnością nie dla mnie :p Przez jakiś czas jechało się dobrze, ale momentami brakowało sił i odstawałam.
Mimo wszystko bardzo fajnie się jechało w ogonie długaśnego 'węża' ;) Najfajniej wyglądało to na krętych singlach. Po rozgrzaniu się w BD herbatą i frytkami odłączamy się i jedziemy we dwoje do cukierni na Warszawską. Nie byłam zdziwiona, że w środku jest gigantyczna kolejka. Nawet spotkałam w niej ciotkę z wujkiem, którzy wracali z cmentarza. Po spałaszowaniu pysznych ciastek ruszyliśmy ja do domu a Tomek do pracy. Nie jechało się łatwo pod wiatr a momentami w lesie jechałam 15 km/h. Ogólnie rzecz biorąc byłam zajechana aż miło :p Jak pogoda będzie łaskawa dać nam jeszcze kilka dni stosunkowo ciepłych, a może nawet i słonecznych, to będziemy kombinować jeszcze jakąś wspólną rekreacyjną jazdę z Welodromem :)


Kategoria Las, W Towarzystwie

Od niechcenia.

Sobota, 16 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 10.0˚ dst36.00/10.00km w01:35h avg22.74kmh vmax31.10kmh

EC Siekierki. © magdafisz

Tak się kończą zabawy z latawcem. © magdafisz


Kategoria Samotnie

Kampinos.

Sobota, 9 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 12.0˚ dst53.00/36.00km w02:40h avg19.88kmh vmax33.30kmh

Drugi z rzędu słoneczny weekend, więc aż żal nie skorzystać. Tomek wymyślił wycieczkę po puszczy. Spotkaliśmy się na czarnym szlaku, bo Tomek jechał prosto z pracy, a ja jechałam od metra młociny. Pokręciliśmy się trochę, zaliczyliśmy parę podjazdów. Generalnie było ciepło, jak się jechało to nawet momentami robiło się gorąco, szczególnie po wjeździe na jakąś górkę. Było to trochę denerwujące. Po jakimś czasie entuzjazm do jazdy przeszedł m.in. przez takie problemy z ubraniem. Bez apaszki wiało w uszy, z apaszką było ciut za ciepło, ale już wolałam ciepło niż chłodny powiew. Tylko że po jakimś czasie uszy się zagniotły i zaczęły pobolewać.
Miejscami w lesie piękne jesienne widoki dodatkowo oświetlane przez słoneczko.


Kategoria Las, W Towarzystwie

Wyjazd tam, gdzie nie wieje.

Poniedziałek, 4 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 10.0˚ dst24.00/22.00km w01:04h avg22.50kmh vmax33.80kmh

Pogoda słoneczna dlatego już na zajęciach zastanawiałam się, gdzie by tu można było pojechać. Nie bardzo miałam pomysł i byłam już bliska rezygnacji, ale jak wyszłam na podwórko to mało co mi głowy nie urwało. Trochę nieprzyjemnie, ale teraz praktycznie nie ma co się zastanawiać nad dalszą wycieczką, więc kręcę się w kabackim. Las od mojej ostatniej wizyty już trochę bardziej przypomina jesienny krajobraz. Liście leżą na mało uczęszczanych ścieżkach przez co udało mi się pomylić drogę :p Dzięki temu przejechałam się kawałek po nieznanych drogach, na których wpakowałam się w kilka zastygających błotek (wszystko starannie przykryte liśćmi, jakby pułapki :p). Miałam jechać jeszcze jedną pętelkę, ale zaczął mi marznąć kark, więc skręciłam do domu. W domu odkryłam, że stopy były już też dość chłodne. Nie ma to tamto, trzeba ubierać się coraz cieplej :(

Kanałek. © magdafisz

Bezchmurne niebo i zachód słońca. © magdafisz


Kategoria Las, Samotnie

Mazovia MTB - Łomianki, epilog.

Niedziela, 3 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 14.0˚ dst57.02/50.00km w02:36h avg21.93kmh vmax36.50kmh

Na metro ursynów podjeżdżam rowerem. Przy okazji mogę pomyśleć nad ubraniem na maraton. Jak wyjeżdżam z domu to na termometrze poniżej 10. Zimowe spodnie, koszulka, rękawki i na to bluza plus długie rękawiczki. Na pewno nie zmarzłam a gdybym się bardziej spieszyła to pewnie bym się zgrzała. Razem z Anetą i Pawłem pakujemy się do samochodu Włodka i ruszamy. Na dolince dogania nas samochodem Harry. Po drodze na gdańskiej, jeszcze przed mostem północnym, mijamy Rysia ;)
Po przygotowaniach i załatwieniu spraw w biurze ustawiamy się w sektorach, które tym razem były połączone po 3. Myślałam, że przez to zrobi się korek na czarnym rowerowym, bo tam dużo piachu jest, ale wszystko szło w miarę sprawnie do miejsca, w którym trzeba było przejść przez błotko po pieńkach. Jakoś stawka tak się rozciągnęła, że jechałam sama. Przede mną tylko na długich prostych widziałam kogoś przed sobą. Zdarzało się też, że ktoś mnie wyprzedził, i tyle ich było widać :p Dopiero po drugim bufecie i tak naprawdę przy wyjeździe z lasu, bo później przeważał asfalt i czarne dziurawe drogi, jechałam w pobliżu innych zawodników. Mocno wiało i dlatego warto było mieć towarzystwo ;)
Trasa, szczególnie do drugiego bufetu, bardzo ładna. Piach wydawał się być nie tak bardzo uciążliwy jak zwykle. Tylko raz stanęłam w takiej wielkiej piaskownicy. Za to korzeni dużo, niektórzy nawet twierdzą, że więcej niż zawsze :p Przynajmniej nie było nudno. Kilka górek, które nawet przyjemnie się podjeżdżało dzięki dopingowi welodromowców, którzy stali i robili zdjęcia, m.in. Bartek i Renata, reszty nie znałam.
Na mecie bardzo miła atmosfera dzięki bardzo licznemu przybyciu osób z drużyny. Wspólnie zjedliśmy ciepły rosołek i ciasto. Później dekoracje. Ania zajęła 3 miejsce w FK2, Jarek 2 miejsce w K4 a ja o dziwo 3 miejsce w K2 ;) Zupełnie nieoczekiwane, ale miła niespodzianka. Szczególnie, że jechało mi się dobrze, chociaż później odczuwałam zmęczenie i obity tyłek :p
Nie zostaliśmy długo po zawodach. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do cukierni Roberta 'giantera' na pyszne lody. Jest cel wypraw na północ od Warszawy ;D Z ursynowa leniwie dokręciłam do domu, chociaż początkowo miałam wątpliwości czy jechać, bo miałam pod wiatr, ale nie zrezygnowałam.
Koniec sezonu? Bardzo możliwe, wszystko zależy od pogody. Czas na rowerowanie znajdę, ale jeszcze pogoda musi zachęcać ;) Jak będzie bardzo kiepsko i zima zjawi się wcześnie, jak kraczą synoptycy, to najwyżej rower wstawię do piwnicy a zacznę sezon basenowy i dla urozmaicenia łyżwy, na które namawiał mnie Włodek ;)

Bagienka © magdafisz

Podjazdy ;) © magdafisz

Wspinaczka © magdafisz


Kategoria zawody, W Towarzystwie, Las