Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:651.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:15
Średnia prędkość:22.71 km/h
Maksymalna prędkość:47.90 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:43.44 km i 2h 01m
Więcej statystyk

Supraśl.

Niedziela, 29 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 30.0˚ dst52.83/0.00km w02:40h avg19.81kmh vmax47.90kmh

Oprócz tego, że było strasznie gorąco, to mogę powiedzieć, że jechałam tego dnia jak ciotka.
Za krótka rozgrzewka skutkuje słabym startem. W sumie w głowie miałam, żeby nie cisnąć za bardzo, żeby tak jak w Kozienicach nie odcięło mnie po kilku kilometrach. Starałam się więc nie panikować, że wszyscy mnie wyprzedzają, bo myślałam, że odgryzę się na górkach. Górek jednak długo nie było, a trasa wiodła w większości po polach. Temperatura bezlitośnie wyciskała poty ze wszystkich, ale ja nie mogłam przyspieszyć, bo nie mogłam oddychać. Na pierwszych piaskownicach ludzie zaczynają fruwać od lewej do prawej. Przede mną się wyłożyli, ale udało mi się ich zauważyć w tych tumanach kurzu i w nikogo nie wjechałam. Zanim nadeszły górki to było sporo kuwet. W jednej z nich zatrzymuje mi się koło i spadam w piach. Jestem już porządnie umęczona. Czuję, że muszę się zatrzymać i napić, a przy okazji wziąć parę głębszych wdechów. Robię tak ze 2 razy i kontynuuję jazdę, ale bez entuzjazmu. Na górkach dosłownie nie mam siły podjeżdżać. Po 2/3 trasy zaczynam wyprzedzać parę osób. Zaczynają się ciekawe ścieżki po pagórkach. Na singielku na wydmie trochę tempo siada bo jakiś maruder jedzie z przodu. Rozglądam się i wykorzystuję lekki skręt trasy na wyprzedzanie. Zrywam się przy tym jak spłoszona sarna i szybko przeskakuję kilka osób. Było to akurat w miejscu, gdzie siedzieli chyba jacyś lokalni chłopcy. Jak usłyszeli szelest krzaków, to żywo zaczęli dopingować mój zryw, fajnie :) Zaraz po moim wyprzedzaniu był zjazd, na którym zjeżdżam bez dohamowania (dobrze, że wyprzedziłam :p). Mijam trzeci dziś bufet, przy którym była taka obstawa rowerzystów, że zostało niewiele miejsca na przejechanie. Teraz już płasko i blisko do mety, ale jadę samotnie. Na mecie padam z nóg. Tomek, który dzisiaj nie starował załatwia mi zimne picie i lody, dziękuję :)
Idziemy się myć do jeziorka, gdzie jest przyjemna, chłodna woda. Niestety było tak przyjemnie, że nie zdążyłam dotrzeć na dekorację. Dobrze, że Ula odebrała mój pucharek, na którym później zbieram autograf Magdy Sadłeckiej :)

Niestety powrót z maratonu jest chyba gorszy niż cała ta męczarnia na rowerze. Nie dość, że wichura i burza, to jeszcze jakiś wypadek koło Wyszkowa. W korkach stoimy koszmarnie długo i w końcu decydujemy się jechać przez Nowy Dwór.


Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie

Pierwszy raz jechałam mostem Gdańskim :p

Środa, 25 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 27.0˚ dst47.88/0.00km w02:08h avg22.44kmh vmax41.10kmh

Najpierw na pole mokotowskie, a później przez miasto. Najpierw pojechałam na Chmielną na pączka :D, a później pokręciłam się. Dojechałam do Cytadeli.


Ul w latarni
Dalej przeprawiłam się mostem Gdańskim na prawy brzeg na ścieżkę wzdłuż Wisły i kierowałam się do domu. Po drodze spotkałam fajną starą renówkę,

a na Wiśle dziwną instalację.

Czyżby refuler?
W lewym rogu widać centrum, wyszło szare, jakby zakopcone :p


Kategoria Samotnie

Więcej lasu.

Wtorek, 24 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 22.0˚ dst50.51/0.00km w02:16h avg22.28kmh vmax32.90kmh

Za dnia ciu za ciepło, więc czekam z wyjazdem do wieczora. Dzisiaj pojechałam na południe do Rezerwatu Uroczysko Stephana. Nie przepadam za tamtymi ścieżkami, bo nawet jak jest sucho, to tam jest mokro. Dzisiaj przejeździłam wzdłuż i wszerz, i nawet nie było tak źle. Tylko miejscami jest błoto, a w niektórych miejscach było mega ładnie :)

Warto się było przedrzeć przez błoto, później jechałam po soczyście zielonej, młodej trawce wśród drzew :)
Na jednej ze ścieżek leci przede mną ogromny ptak, ale się nie znam na drapieżnych, więc nie wiem jaki. Zaraz później trafiam na singla wzdłuż rzeczki Czarnej. Jedzie się super, tylko słońce świeci mi w oczy i nie wszystko widzę :p
Jak wyjeżdżam z lasu, to wśród patyczków w ostatnim momencie zauważam padalca. Zawracam, żeby sprawdzić, czy udało mi się ominąć. Najpierw nic się nie rusza, ale udaje, bo jak szturcham patyczkiem to się przesuwa. Nawet wysuwa krótki jęzorek, żeby go już nie zaczepiać :p Uf, tym razem nie mam do czynienia ze zdechlakiem :p

Ale za to wygląda, jakby był po przejściach, bo jego ogon jakoś tak nagle się kończy. Chyba, że one tak mają.
Reszta kilometrów wykręcona w drodze powrotnej i w kabackim. I tyle.


Kategoria Las, Samotnie

Puste kilometry.

Poniedziałek, 23 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 24.0˚ dst51.47/0.00km w02:02h avg25.31kmh vmax33.80kmh

30 km jazdy z wysoką kadencją, a reszta to leniwe kręcenie w lesie Kabackim.
Przy wale drogę przebiegła mi myszka, szybka była. A w lesie minął mnie gość na krossie, który jechał na lemondce. Pokażcie mi las, w którym można jeszcze jechać w takim chwycie :p
Niektóre ścieżki jednak dewastowane są przez konie. Żadna amortyzacja siodełka, ani końskie zdrowie nie wystarczą, żeby nie podnosić tyłka z siodełka. Po prostu jechać się nie da :(


Kategoria Las, Samotnie

Bronisze.

Niedziela, 22 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 21.0˚ dst55.68/0.00km w02:20h avg23.86kmh vmax37.10kmh

Dojechałam całkiem nową trasą, przez Paluch i Ursus. Drogę powrotną musiałam jednak zmodyfikować, bo strasznie wytelepało mnie na ul. Szyszkowej.
Dzień zdecydowanie udany, bo w odległości kilku metrów ode mnie drogę przebiegł mi bażant i schował się w kukurydzy :D


Kategoria Samotnie

Eksplorowanie.

Poniedziałek, 16 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 21.0˚ dst53.24/0.00km w02:14h avg23.84kmh vmax44.30kmh

Po rozgrzewce na asfaltach robiłam rozpoznanie Rezerwatu Obory koło Konstancina.

Wesołe koziołki
Niestety, las mały, zaniedbany i rozjeżdżony przez konie. Na większości ścieżek musiałam zawracać, bo były albo zalane, albo zawalone gałęziami i małymi drzewami.

Między drzewami prowadził żółty szlak rowerowy, ale teraz jest tu rozlewisko
A część lasu przerobiona została na ścieżki i zbudowano przy nich przyrządy do ćwiczeń, niektóre chyba nawet były dostępne dla osób na wózkach. Pewnie to była wspólna inicjatywa władz Konstancina i STOCERU, znajdującego się zaraz obok. Niestety dla rowerów, koni i czegoś jeszcze ścieżka jest niedostępna, teoretycznie :p

Rzeczka Mała


Kategoria Las, Samotnie

Nie pechowy piątek 13.

Piątek, 13 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 25.0˚ dst46.83/0.00km w01:52h avg25.09kmh vmax43.30kmh

Do i po pracy.
Postanowiłam pojechać na Agrykolę i zrobić chociaż z 5 podjazdów. Na pierwszym łańcuch nie przeskakiwał, a później to już jakby proporcjonalnie do kolejnego podjazdu. Na czwartym musiałam skończyć, bo nie było już reguły na ten napęd :/
Później wymyśliłam sobie wydłużoną drogę do domu przez most Świętokrzyski.

Balon
Zrobiło się zimno (25*), to na basenach nikogo nie ma. A może już zamknięte były..

Baseny Saska Kępa

A tu dwa zdjęcia bardziej techniczne

Podpora przesuwna mostu kolejowego

Wzmocnienie podstawy wału przez wgłębne mieszanie gruntu, ale nie wiem z czym mieszali.


Kategoria Samotnie

Praca.

Wtorek, 10 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 30.0˚ dst24.90/0.00km w01:08h avg21.97kmh vmax31.50kmh

Ostatnio jeżdżę coraz bardziej wycieczkowo :p


Kategoria Samotnie

Praca.

Poniedziałek, 9 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 28.0˚ dst39.57/0.00km w01:47h avg22.19kmh vmax43.40kmh

Tempem wycieczkowym, bo mnie nogi jeszcze nie przestały boleć po sobocie.
Jak wracałam to jechałam w stronę ciemnej chmury, całe szczęście przemieszczała się tak jak ja, więc mnie nie zmoczyło.


Wieś spokojna, wieś wesoła.


Kategoria Samotnie

Mazovia Kozienice.

Sobota, 7 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 33.0˚ dst70.00/0.00km w03:03h avg22.95kmh vmax41.80kmh

Dawno nie startowałam, dlatego zastanawiałam się jak to dzisiaj będzie ze mną.
W sektorze rozmawiam z Renatą, jest też Włodek. Renata ma nowy licznik, który pokazuje przed startem 38*. Czuć, że jest gorąco, ale jestem przygotowana, 2 litry na plecach i jeszcze 0,7 w bidonie :)
W sektorze stoimy w 3 linii, jakoś ogólnie mało osób na starcie. Pewnie dlatego, że nietypowo jest sobota. Z zapowiedzi słyszałam, że to będzie szybka trasa, dlatego trzeba sobie wypracować dobrą pozycję już na początku.
Po starcie nie jest źle, jadę nie z końcówką sektora jak zawsze, więc jestem zadowolona. Szybko jednak moje zadowolenie znika. Pierwszy asfalt (nie zaraz po starcie, tylko po kilku kilometrach) i jadę sama. Staram się łapać do dwóch chłopaków, ale widzę, że są dla mnie za szybcy. Mimo wszystko mocno jadę, żeby chociaż jak najdłużej nie jechać twarzą w twarz z wiatrem. No i stało się. Moje serce tak pogalopowało, że nie mogłam oddychać. Prędkość spada, 38, 28, 18 km/h...Wszyscy mnie wyprzedzają, a ja nie mogę uspokoić oddechu. No to klapa! Gdybym miała pulsometr, to pewnie bym się pohamowała a tak, to mogę tylko teraz oglądać zadki wyprzedzających mnie osób :/ Kurde, dawno mnie tyle osób nie wyprzedzało :( Bez przekonania i napinania się jadę dalej. W terenie wychodzą problemy z napędem. Na wertepach przeskakuje mi łańcuch. No to ładnie.
W lesie nie jest tak fajnie jakby się mogło wydawać w taką słoneczną pogodę. Nie ma ulgi, tylko jest jeszcze gorszy zaduch. Dopiero przy rozjeździe i na drodze z tłucznia spomiędzy drzew wieje przyjemnym chłodkiem. Oj jak dobrze. I tu ożywam, tętno spokojne, noga się kręci. Zyskuję kilka pozycji i poza tym cieszy mnie jazda po takim telepiącym podłożu. Obudziłam się i mam nadzieję, że jeszcze coś dzisiaj ujadę. Spory kawałek jadę z Anią O. Pomagamy sobie na krótkim asfaltowym odcinku, żeby dogonić chłopaków przed nami. I dojechaliśmy do kałuż. Większość omija po suchym, a ja sobie ścinam po pół metra i przejeżdżam przez wodę, na pewno na tym nie tracąc. Aż się inni ze mnie śmieją. Czemu? Nie wiem, ale ja też się z nimi trochę rozweseliłam. Kałuż coraz gęściej, coraz większych, coraz bardziej kleiste podłoże. Ania w jednej z kałuż źle pojechała przez co zostaje z tyłu. Później większość czasu jadę w luce, za mną ktoś daleko z przodu, z tyłu nie wiem bo się nie odwracam, ale nie słychać pluskania, więc pewnie też daleko. Motywacja siada. Kałuże robią się coraz większe, a my coraz brudniejsi. Nieraz woda chlapie aż po tyłku, a ja zaczynam się zastanawiać nad pilotem do samochodu, który mam w zewnętrznej kieszonce. Zamoknie czy nie? Wolałabym, żeby nie :p
Pojawia się pierwszy podjazd. Jadę ze środka, ale redukuję z tyłu i .. kurde, łańcuch przeskakuje. Na górę muszę wejść. Przy okazji postoju sprawdzam suchość kieszonki. Uf, jest sucho, i chyba nie powinno być gorzej. W tym miejscu wyprzedza mnie Michał z Welodromu.
Toczę się dalej, ale po jakimś czasie wyprzedza mnie Aga z Planji i nie mogę jej dogonić, bo pojawia się kolejna górka, którą przepycham bez redukowania, ale na następnym podjeździe już przepychać się nie da. Nie chcę zresztą jechać na siłę, bo jak urwę przerzutkę, to dopiero sobie pochodzę :p
Zastanawiam się tylko w czym może być problem. Kaseta nowa, łańcuch nowy, korba półroczna, kółeczka od przerzutki od maja...Przerzutka jest do d..?
Od tego momentu do mety już nie ma żadnych górek i jest stosunkowo płasko, więc już nie obawiam się o przeskakujący napęd. Muszę jechać swoje. Doganiam kilka osób, w tym Michała i jedzie mi się względnie dobrze. Chwilę jadę za jakimś panem na 29", ale ma strasznie nierówne tempo, dlatego jadę obok. I od razu mi lepiej! Nie dość, że tempo własne, to i jeszcze ten przyjemy powiew na twarzy. Od tej pory nie mam mowy nawet o jakimkolwiek łapaniu koła!
Jedziemy tłuczniem po raz drugi. Tym razem strasznie mi się dłuży i nie ma już takiego chłodku orzeźwiającego. Tym razem się umęczyłam na tych wertepach. Ale przynajmniej błoto się skończyło :D Chociaż niedługo później, po skręcie w prawo znowu pojawiły się kałuże, a dalej dalej był nawet strumyk, w którym można było umoczyć nogi :) Ciekawe jak dzieciaki poradziły sobie z tym strumykiem, bo to było na trasie hobby. Niektórym to pewnie woda po pachy sięgała :P (powiedziane oczywiście z dużą przesadą, ale dla dzieciaków to na pewno był hardcore :D)
Przed metą dojeżdża mnie jeszcze dziewczyna z BDC. Nie ścigam już jej, bo i tak mi pewnie włożyła kilka minut, ze względu na start sektorowy. Ale kawałek za daleko pojechała i musiała wykręcić, żeby wrócić na trasę. A co mi tam, jeszcze chwilę powalczę ile mogę :p Przy 'blaszaku' zyskuję chyba chwilę i już nie mam jej bezpośrednio na ogonie :p Finisz wzdłuż stadionu bardzo fajny, chociaż zaskoczyła mnie ta zmarszczka. Wiedziałam, że mogę jej nie podjechać przez przeskakujący łańcuch i dać się objechać przez dziewczynę w niebieskim. Rozpędziłam rumaka i wtoczyłam się na górkę, ale na końcówce łańcuch trochę porzęził.

Twarzowe zdjęcie na zmarszczce
Spotykam niezadowolonego Damiana i po krótkiej rozmowie idę się myć. W międzyczasie przychodzi wynik, 2K2. Idę na pudło, ale wiem, że moja jazda nie była godna wyróżnienia!


Czekam i czekam, a Tomka z Pawłem ani widu, ani słychu. Pierwszy zawodnik giga przyjechał niedługo po mnie, więc chłopaki zaraz powinni się zjawić. Przyjeżdżają wymęczeni i cieszą się, że na dzisiaj to już koniec :)

Długo się zbieramy, dłużej niż zawsze i dopiero po 17 wyjeżdżamy z Kozienic, ale fajne jest to, że jutro jest jeszcze weekend. Gdyby to ode mnie zależało, to bym wolała startować w soboty.
A dzisiaj była przepyszna kawa mrożona z IdeeKaffee w miasteczku, po takim wyścigu smakowała jeszcze lepiej! Rewelacyjny pomysł!


Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody