Wpisy archiwalne w kategorii

Welodrom

Dystans całkowity:1120.69 km (w terenie 381.47 km; 34.04%)
Czas w ruchu:50:35
Średnia prędkość:19.74 km/h
Maksymalna prędkość:55.80 km/h
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:48.73 km i 2h 24m
Więcej statystyk

Bieg Niepodległości.

Piątek, 11 listopada 2011 | Rower: | temp ˚ dst0.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Czas 53:34
Jestem zadowolona, bo mierzyłam w 55 min (chociaż czasem i w to wątpiłam :p).
Poza początkowymi problemami z ciasnotą to było bardzo fajnie. Lekki kryzys dopadł mnie przed nawrotką, a po nawrotce nawet na sekundę zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale później odżyłam i padłam dopiero na mecie. Przyspieszyłam za wiaduktem, ale ostatnie 500 m było dla mnie zabójcze. Wszyscy mnie wyprzedzali, a na 20 m przed metą złapała mnie dodatkowo kolka z prawej strony tak boląca, że nie mogłam oddychać. Nie wiedziałam czy stać, czy iść..Na metę weszłam zgarbiona i nie zauważyłam ostatecznego czasu. Ale byłam szczęśliwa, że udało mi się przebiec :) Pierwsza dyszka startowa :)
Następnego dnia bez kryzysów, bez kontuzji :)


Kategoria Bez roweru, Bieganie, W Towarzystwie, Welodrom, zawody

Zabawa w Capoeirę :p

Sobota, 5 listopada 2011 | Rower: | temp ˚ dst0.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Dominika zaprosiła welodromowców i innych kolarzy na trening. Chętnie z Tomkiem skorzystaliśmy i zjawiliśmy się na sali. Po rozgrzewce już było ciężko ustać na nogach, a jeszcze nie zaczęliśmy na całego. Nauczyliśmy się podstawowego kroku, kopniaków i uników, a później staraliśmy się używać ich w parach. Było bardzo miło i jednocześnie ciężko.
Po treningu spałam jak zabita, a następnego dnia czułam wszystkie mięśnie dookoła miednicy :p


Kategoria Bez roweru, W Towarzystwie, Welodrom

Grand Prix Warszawy na 5 km.

Sobota, 22 października 2011 | Rower: | temp 8.0˚ dst0.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Impreza pod nosem, nie trzeba daleko jechać i taszczyć za sobą maneli, więc czemu by nie wystartować :)
Słoneczko grzało, ale w lesie wiało chłodem. Przez prawie całą trasę towarzyszył mi Tomek jadąc obok na składaku :)
Czas na mecie 25:41. Super, taki wynik mi pasuje :)


Kategoria Bez roweru, Las, Welodrom, zawody, Bieganie

Zakończenie sezonu w mecie.

Sobota, 15 października 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 12.0˚ dst7.40/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Niestety po tej krótkiej przejażdżce mój rower doznał poważnego zadrapania. Właściwie to zdarzyło się podczas długiego postoju. Szkoda, bo jest to bardzo widoczne i strasznie żałuję, bo nie stało się to z mojej winy :( Mój magic ;(

Okropnie duża dziura :( © magdafisz

Zdjęcie cienkie jak barszcz, ale widać o co takie halo..


Kategoria W Towarzystwie, Welodrom

Mazovia Łomianki

Niedziela, 2 października 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚ dst52.60/0.00km w02:16h avg23.21kmh vmax37.10kmh

Decyzja o starcie zapada w sobotę w ostatniej chwili. Ma być nas dużo, więc my z Tomkiem też wesprzemy szeregi.
Rozgrzewką jest dojazd od metra na miejsce startu. Później nie ma sensu jeździć, bo muszę się ustawić w pierwszej linii bo startuję z dalekiego 7-mego sektora. I zajmuję miejsce na 25 min przed startem. Zimno, nie ma z kim pogadać, bo reszta jest raczej wyżej..

Wreszcie się doczekałam startu. Przed tym uściskiem dłoni witam się z Jerzym (nie znałam takiej tradycji, bo nigdy jeszcze nie jechałam z pierwszej linii :p).

Ruszyła jako pierwsza i już prawie coś urwała :p © magdafisz

Ucieszona i niedowierzająca, że jedzie pierwsza... © magdafisz

Po starcie pruję do przodu, w zakręt wchodzę pierwsza :p Jakoś tak dziwnie :) Na prostej cisnę ponad 30, ale długo tak nie dam rady. Tempo też znacząco spada już w lesie na piachu, ale cały czas jest zabójczo szybko. Nigdy tak po Kampinosie nie jeździłam. Cały czas czuję moc, jest z czego pedałować. Ćwikowa przeskoczona ze środka, dalej wszystko też gładko. Czuję się jak by mnie od dziecka szprycowano żelami :P Nie mam czasu się napić. Z bufetu zgarnięty baton też ugryziony raz i chowam do kieszeni. Za plecami słyszę głos Michała. Po wyjeździe na dziurawą drogę cały czas mocno jadę i praktycznie prowadzę grupę i dochodzimy do tej, którą prowadzi Michał. Niestety moja nieuwaga kończy się tym, że zatrzymuję się w kupce piachu usypanej na poboczu drogi. Szkoda, wszyscy odjechali i zostałam sama do pogoni. Starszy pan pyta, czy próbujemy gonić. No pewnie. Pierwszą zmianę daje on i widać, że dochodzimy powoli, ale jak zmieniam ja to po pewnym czasie słyszę, że mówi coś z tyłu. Odwracam się i teraz widzę, że został z tyłu i krzyczy, żebym jechała. Nie czekam i jadę sama. Zaraz ponowny podjazd pod Ćwikową, więc w sumie dobrze, że nie będzie tłoku jak już dojadę. Ale na górce doganiam tych samych ludzi, z którymi wcześniej jechałam. Do mety już będzie tylko płasko. Trzeba mocno kręcić, a ja powoli czuję, że mam nogi z waty. Ale zmuszam się do wysokiej kadencji i mocnych depnięć. Po wjechaniu na metę ledwo stoję, serce łomocze, nie mam siły.
Przeżuwający batona kocmołuch :) © magdafisz

Nie pamiętam kiedy tak się czułam po maratonie. Nie lubię takiego uczucia :/ Sprinterski wysiłek to nie dla mnie.
Mimo wszystko było fajnie :)


Kategoria Las, W Towarzystwie, Welodrom, zawody

Ponad stówka, druga w życiu :p

Niedziela, 25 września 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 24.0˚ dst115.00/44.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Wyjazd od Tomka rano przed 9. Kierunek Biały Domek na ustawkę z Welodromem. Rano dość chłodno, ale nad nami błękitne niebo, więc słońce grzeje coraz mocniej. Na miejscu zjawiamy się akurat na czas. Czekamy jeszcze chwilę i ruszamy. Harpagany przodem a ja tempem wycieczkowym z dziewczynami na końcu. Po dojechaniu do Roztoki krótki odpoczynek w słoneczku i decydujemy się pojechać do Leszna na jakieś jedzonko. Jedziemy przez las. Po nieudanym poszukiwaniu pizzeri lądujemy w barze przy trasie. Po obfitym jedzonku ruszamy w kierunku powrotnym. W Truskawiu Tomek odbija do siebie i my też już myślimy każdy o swoim kierunku, ale Tomek podpuszcza mnie, żebym dojechała jeszcze 23 km do stówki. W sumie, czuję jeszcze, że mam dużo siły. Aneta i Paweł odbijają do metra, a ja, Renata, Bartek i Krzysiek jedziemy dalej razem. Krzysiek odbija przy Gen. Maczka a ja na Górczewskiej. Dalej jadę sama. Trochę zaczyna mi brakować picia, ale nie chce mi się nigdzie zatrzymywać. W końcu wymyśliłam sobie, że dziś na kolację będzie serwowany King i jakieś zimne piciu :) Na picie niestety już nie starcza pieniążków :( A zamiast papierowej karteczki z numerem dostaję jakieś urządzenie mrugające czerwonym światełkiem. Kurczę, jakiś detonator czy co :P

Jak zaczyna całe świecić i mrugać to lekko przestraszona idę zapytać o co ho..ale widzę, że na ladzie czeka mój kebs :)
A następnego dnia rano kolana się odzywają po tej setce :) Szkoda, że nie miałam licznika i kilometry są szacowane :p


Kategoria Las, W Towarzystwie, Welodrom

ŚLR Kielce - czasówka - generalka - porażka.

Niedziela, 18 września 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp ˚ dst30.20/0.00km w01:00h avg30.20kmh vmax37.10kmh

Porażka! Były wielkie nadzieje, chęć walki, ale nic z tego nie wyszło. Kapeć na 5 kilometrze trochę mnie wkurzył i zdemotywował, ale chęć do ścigania straciłam po tym jak wjechał we mnie inny zawodnik. A wjechał tylko dlatego, że jechał ślepo za mną i nie zwracał uwagi na trasę. Po wykrzyczeniu wszystkich pretensji na mnie wstał, otrzepał się i ruszył na wprost złą trasą. A ja owszem, hamowałam ostro i zamierzałam się zawracać tylko dlatego, że zauważyłam skręcającą strzałkę. Ehh.. Później było demotywujące podprowadzanie roweru i piękne widoki między drzewami. Przejechaliśmy już połowę trasy i nie miałam już szans na walkę o 4 miejsce. Głupiego szczęście dzisiaj takie, że na trasie zostałam jeszcze ustrzelona w lesie przez ptaka :p Zła na wszystko i z dziurą na kolanie wjeżdżam na metę zaraz za Pawłem, który doszedł mnie na ostatnim kilometrze (a jechał dłuższą trasę i startował jakieś pół godziny przede mną).
Przed nami było jeszcze długie czekanie na wyniki, dekoracje, tombole. Z Kielc wyjeżdżamy o 12, kładę się spać o 3.00, a do pracy wstaję o 6.00. Było to zdecydowanie niefajne! Ale w przyszłym sezonie walczę od początku do końca, wszystkie maratony :P


Kategoria Welodrom, zawody

ŚLR Bieliny.

Niedziela, 4 września 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 24.0˚ dst48.23/40.00km w03:12h avg15.07kmh vmax51.10kmh

Takie góry że hej! Strach było czasami jechać. Były kamulce, podłużne rynny prawie przez cały czas, patyki, strumyki, jedna głupia gleba, która mnie zdemotywowała, jazda po wertepach na zablokowanym amorze (bo kto później pamięta, żeby go odblokować) i duuuuuużo strachu, a na koniec niespodziewane wejście na podium :)


Kategoria W Towarzystwie, Welodrom, zawody

Pod Stadion Narodowy.

Sobota, 27 sierpnia 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 19.0˚ dst31.06/0.00km w01:31h avg20.48kmh vmax36.50kmh

Pojechaliśmy z Tomkiem na iluminację stadionu. Po rozświetleniu fasady były jeszcze fajerwerki. Wydarzenie przyciągnęło całą masę ludzi, nie spodziewałam się aż takiego tłoku. Chodniki na Poniatowskim pełne, schodki wzdłuż Wisły też całe obsadzone. Na miejscu spotykamy się z Pawłem, który zajął kawałek miejsca przy barierce też dla nas :) Po 20 min powrót znowu w ciemnościach. Niestety lampek przednich nie posiadamy, ale dojechaliśmy cało chociaż na Natolinie było blisko do czołówki ze starym dziadem ;/


Kategoria W Towarzystwie, Welodrom

ŚLR Suchedniów.

Niedziela, 21 sierpnia 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 25.0˚ dst53.02/40.00km w03:20h avg15.91kmh vmax44.30kmh

Super maraton! Począwszy od organizacji po trasę i widoki, aż do mojego samozadowolenia z wyniku :) Dobrze się ustawiłam na starcie i tym razem miałam możliwość rywalizacji z dziewczynami na trasie.
Po starcie ciasno, ale długie proste powodują, że stawka się rozciąga i jadę z mniej więcej równymi sobie. Na brukowanej drodze doganiam przemiłego pana z kat M5, którego poznałam w Zagnańsku, a przy okazji łyknęłam dwie dziewczyny :D Zjazd z brukowanej szerokiej drogi w las i okazuje się, że jest strasznie ślisko. Glina się klei do opon i z przerażeniem patrzę, jak moje opony się poszerzają (prawie jak na filmiku z zawodów xc w Wieliczce :p). Widzę, że osoby z v-kami mają problemy. Chyba właśnie przez takie problemy wyprzedzam dziewczynę z dystansu master, ale nie na długo :p Droga do bufetu długa i ciężka. Jest pod górę, w dół ale doping zachęca do kręcenia :) Za punktem kontrolnym ucieka mi Iza i od tego czasu coraz bardziej znika mi z oczu. Większość czasu jadę w sumie sama. Dobrze, bo nie muszę się stresować, że kogoś blokuję ani kombinować jak wyprzedzić. Zaczyna się trawiasty zjazd, o którym opowiadał nam przed startem projektant trasy, i faktycznie trzeba jechać lewą, bo po prawej stronie wyrwy. Trasa prowadzi przez łąki. Na jednym ze zjazdów mam super niespodziankę! Nagle w poprzek ścieżki coś pełznie. O kurka..!! Przestraszyłam się co nie miara, ale niestety nie zdążyłam całkowicie ominąć "przeszkody" i przejechałam jej po ogonie. W takich zaroślach to w sumie nie dziwne, że coś się wygrzewa. Ciekawe tylko co to było za zwierzę. Stalowoszary wąż. Po zrównaniu się z miejscowym zawodnikiem 555 i opowiedzeniu mojej przygody, mówi że to żmija, jadowita. Hoho, no ładnie :) Chwilę jedziemy razem. Zaczyna się odcinek trasy wzdłuż torów. Tu co chwila jakaś niespodzianka - ostry skręt i ostro pod górkę, a to zjazd z hopkami. Zaczynają się zjazdy. Momentami to już mi się nogi zaczynają trząść ze zmęczenia..kurczę, zupełnie jak w górach! Powoli zaczynam słabnąć i czuć głód w brzuszku, ale cały czas staram się myśleć o dobrze wypracowanej pozycji. Na 7 km przed metą jedziemy trasą wspólną z dystansem famili, czy tam mini czy coś. Ale chodzi o to, że jest trudno. Jedzie jeszcze paru młodych zawodników z rodzicami ale cały czas jadą, po 3 h :O A wcale nie jest łatwo. Ten dystans chyba z założenia nie jest wcale łatwiejszy, a jedynie krótszy. Na mecie widzę dekorację tego dystansu i na podium stają naprawdę młode osoby. Szacunek! Przed metą na chwilę gubię trasę (nie wiem czy z euforii czy ze zmęczenia nie zauważam znaku), ale szybko zawracam i całe szczęście nikt mnie nie zdążył wyprzedzić. Wyniki przychodzą sms-em po jakimś czasie i okazuje się, że jestem 3 w kat i 4 w open. Hura :) Nie ma obaw, że wyjedziemy przed dekoracją, bo Paweł i Tomek mają dzisiaj do przejechania 93 km po terenie, który potrafi wymęczyć.
Komentator podaje nowinki o trasie w Bielinach. Ma być hardcorowo, na 75 km ok 2000 m przewyższeń. Podobno przy nadchodzącym maratonie Nowiny to pikuś. Ale się szykuje masakra, ale trzeba będzie pojechać i się sprawdzić :)


Kategoria W Towarzystwie, Welodrom, zawody