Las
Dystans całkowity: | 4934.49 km (w terenie 1520.96 km; 30.82%) |
Czas w ruchu: | 256:23 |
Średnia prędkość: | 18.66 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.80 km/h |
Liczba aktywności: | 117 |
Średnio na aktywność: | 43.67 km i 2h 14m |
Więcej statystyk |
Okropność.
Sobota, 28 kwietnia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 29.0˚
dst48.75/0.00km
w02:27h avg19.90kmh
vmax33.80kmh
Koło południa ruszyliśmy z Tomkiem na rowery. Najpierw odwiedziliśmy sklep rowerowy, a później cukiernię Duet w Podkowie i dopiero tak naprawdę zaczęliśmy jeździć.
A jechało mi się dzisiaj ciężko. Częściowo przez słońce i wysoką temperaturę, a częściowo przez ogromny dyskomfort na siodełku.
Spora część trasy prowadziła przez lasy pod Podkową Leśną i koło Nadarzyna, robiłam więc mimowolnie test siodełka Tomka na wertepach. O ile na szosie się sprawdziło, tak w terenie nie mogę tego obiektywnie ocenić, a wszystko przez za długie szelki w gatkach. Pampers w spodenkach zamiast być dopasowany i nieruchomy, to ten mi wisiał i wbijał się w najbardziej delikatne kobiece miejsca. To w połączeniu z wertepami sprawiło, że byłam okropnie zła i obolała.
Dodatkowo opuściły mnie siły, zupełnie. Czułam się jak kilka late temu, kiedy po wjechaniu w teren prędkość oscylowała w granicach 20 km/h. To mnie również demotywowało do dalszej jazdy, ale do domu trzeba jakoś dojechać, więc nie mam wyboru.
Tomek odprowadza mnie do Raszyna, resztę jadę sama.
Kategoria Las, W Towarzystwie
Co w lesie piszczy.
Środa, 25 kwietnia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 17.0˚
dst51.91/25.00km
w02:15h avg23.07kmh
vmax35.90kmh
Po 14 wychodzę do pracy, ale na Natolinie muszę zawrócić do domu, bo akurat kurier przyjechał i nie było nikogo w domu. A specjalnie wyszłam dzisiaj wcześniej, żeby się nie spóźniać, ehh. Do pracy gnam. Przynajmniej mam z wiatrem :)
Z pracy wychodzę stosunkowo wcześnie, więc jadę jeszcze do lasu, bo dawno już nie byłam. Jest pięknie już od samego wjazdu. Zielono, ptaki ćwierkają jak głupie, a zachodzące słoneczko pięknie wszystko oświetla. Przyjemnie było posiedzieć trochę na ławeczce i posłuchać trelowania, ale szybko ostygłam i zaczęło się robić chłodno.
Zielony singiel
Kategoria Las, Samotnie
Kampinoski trening towarzyski.
Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 5.0˚
dst57.97/50.00km
w03:07h avg18.60kmh
vmax39.70kmh
O 7 rano budzimy się z Tomkiem i wyglądamy za okno. Piękne słońce i -3*. W ciągu godziny ociepla się do 0*, więc są nadzieje, że nie będzie tak źle. Pakujemy się w Samochód i jedziemy do Damiana. Niedługo po nas dojeżdżają jeszcze Iza z Kamilem.
Razem jedziemy do Leszna i spod kościoła zgarniamy Michała. Wykorzystuję chwilę postoju i chowam do kieszeni kamizelkę, bo jednak jest mi za ciepło, ale palce u rąk odmarzają :/
Jedziemy do Roztoki okrężną drogą. O 10 mamy się tam spotkać z resztą osób. Chwilę czekamy i wyjeżdżamy naprzeciw nadciągającej grupie, w której byli: Paweł W. z kolegą, Jarek W., Paweł L., Robert S. Wspólnie wybrany został kierunek - górki w Górkach. Huraaa! :) Jedziemy w miarę spokojnie, ale grupa szybko się rozciąga. Górki na przedłużeniu czerwonego za Roztoką podjeżdżam wszystkie ze środka (kiedyś nie do pomyślenia :p).
Na górkach (tych docelowych) jedzie mi się fajnie, staram się ograniczać hamowanie i 'poczuć' trasę. Dobrze, że w jednym miejscu stoi Damian i krzyczy gdzie jechać, bo bym zbłądziła. Przy zjeździe do sklepu pada pytanie, co dalej robimy. Damian jedzie do domu, a my jeszcze zaliczamy Roztokę. Postój niedługi, bo szybko robi się chłodno. Żegnamy się i z Tomkiem, Izą i Kamilem jedziemy na zachód. Znowu przedłużeniem czerwonego po górkach, znowu wszystko ze środka (a myślałam, że nie będę miała tyle siły :p).
koniec górek
Trasę do Marianowa wydłużamy sobie zielonym a później czerwonym. Przejeżdżamy przez Karpaty, gdzie prawie zaliczam efektowną glebę, ale jednak udaje mi się toczyć dalej :p Wszystko przez to, że jechałam taką trasą jak Kamil i nie spodziewałam się żadnego uskoku. Zrobiło mi się gorąco, ale przednie koło nie wbiło się w piach i pojechałam dalej. Ciekawe jaką miałam wtedy minę :D
Wyszła fajna przejażdżka, bo na trening było chyba za spokojnie :p Dzięki wszystkim za wspólną jazdę i do następnego razu :)
Kategoria W Towarzystwie, PTU Eclipse Biketires, Las
Mazovia Otwock.
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 4.0˚
dst44.69/44.00km
w02:08h avg20.95kmh
vmax37.70kmh
Ten maraton był mega udany!
Od startu ogień jak zawsze. Staram się nie zostawać w tyle i szybko wjechać w teren, gdzie będę mogła nadrobić stracone pozycje. Jest ciasno, ale nie muszę się z nikim przepychać łokciami o miejsce na trasie. Dzisiaj większość czasu jadę obok 'sznureczka' i staram się wykorzystywać każde miejsce do wyprzedzania, gdy czuję, że mogę jechać szybciej niż ktoś przede mną. I to jest jakiś szał, bo naprawdę noga się dzisiaj mocno ciśnie na pedały, a liczba wyprzedzonych dzisiaj osób chyba byłaby moim rekordem życiowym :p Dojeżdżamy do odcinka, gdzie jest kilka pagórków i wąska ścieżka. Trochę się poblokowało i prędkości były czasem zabójczo wolne. W grupie przed sobą widzę Renatę, chociaż myślałam, że jej nie dogonię. Jakieś 12 km przed metą wkręca mi się gałązka w kasetę i Renata odjeżdża. Oj będę musiała gonić. Pojawia się tabliczka 10 km do mety i zaraz po jej minięciu zaczyna sypać śniegiem. Puch zbiera się na szkiełkach i trzeba palcem robić za wycieraczki. A rano mówiłam, że gogle by się przydały :p Duże płatki szybko zasłaniają też wszelkie piaskownice i korzenie także jedzie się na czuja. Na 7 km przed metą doganiam Renatę i jedziemy razem. Jak mijamy strażaków przy ognisku to jeden nas zaprasza, żebyśmy zostały na ognisku, a drugi popędza na metę :) Nie korzystamy z zaproszenia, jedziemy co sił w nogach. Dojeżdżamy do podjazdu, który pamiętam z zeszłego roku. Środkiem jest dużo piachu, a po prawej stronie wiele optymalnych tras podjazdu. W ostatniej chwili odbijam na prawo i zostawiam w tyle tych, którzy być może się zagapili, a być może nie wiedzieli, którędy najlepiej jechać. Mijam rozjazd, jestem o 13.05, czyli sporo przed limitem. Przy mnie nikt nie skręca. W takich zmiennych warunkach podziwiam wszystkich, którzy zdecydowali się na giga! Meta już tuż tuż. Finisz w sporej grupce facetów. Nie ma co walczyć o centymetry, bo nie wiadomo kto z którego sektora :p
Szybko lecę się przebrać i wracam na stadion zjeść i napić się ciepłej kawy. Z Tomkiem 'Loko' jemy makaron schowani za namiotem hp sferis. Zaczynają zjeżdżać się gigowcy. Wjeżdża ktoś w pomarańczowym stroju, pewnie Ździchu. Niedługo później wjeżdża Paweł i siedzący mu na kole Grzesiek, a 'na koniec makaronu' pojawia się Tomek. Jedziemy do nich pogadać, a w tym czasie nad naszymi głowami kręcą się dwa bociany. A jednak wiosna to, a nie zima :)
Przychodzi wynik smsem. 6 open, 4 w K2. Wow, rewelacja, biorąc pod uwagę, że jechały dwie dziewczyny z 4f-evive team. Szkoda tylko, że Paula też jest w K2 bo punkty do drużynówki niższe niż być mogły :p
Takie trasy jak dziś to mi bardzo dopowiadają! Piach, korzenie, rozlewiska, śnieżyce i wszystko jest znośne, jak się ma formę :)
Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody
Bieganie.
Wtorek, 27 marca 2012 | Rower: | temp 10.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Wichura taka, że nieprzyjemnie się nawet chodzi, a co dopiero mówić o jeżdżeniu na rowerze. Pół dnia siedziałam pod kocem w domu, ale wieczorem postanowiłam zrobić coś. Pół godziny biegania i późniejsze ćwiczenie brzucha dobrze wypłynęło na nastrój :)
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Las, Samotnie
KPN
Niedziela, 25 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 11.0˚
dst90.00/45.00km
w04:27h avg20.22kmh
vmax37.10kmh
Zmiana czasu na letni powoduje, że ten weekend mamy krótszy, ale czemu by nie wykorzystać go na jakąś przejażdżkę po KPN? Szczególnie, jak znajdą się kompani do jazdy :)
Pogoda troszkę gorsza niż w piątek i sobotę. Wieje mocny wiatr zachodni i jak wychodzimy od Tomka to są 4 stopnie. Połowę drogi do Lipkowa wiatr mamy w plecy, a drugą część z wiatrem bocznym. Ja nie zabrałam długich rękawiczek i teraz cierpię. Palce szybko marzną i robią się sztywne. W Lipkowie spotykamy Renatę i Bartka, a później dojeżdża jeszcze Marek. Ruszamy przed siebie. W lesie miejscami jest mokro, ale nie najgorzej. W Roztoce robimy pierwszy dłuższy postój na ciepłą kawę i ciastko. Decydujemy, że dalej pojedziemy na górki w Górkach. Jedziemy sobie spokojnie, robi się odrobinę cieplej i można pozrzucać niektóre części garderoby. Ja odzyskuję czucie w placach i mogę już świadomie redukować biegi :p
Wjeżdżamy na szlak po wydmie. Faktycznie, to piękne miejsce i jedzie się tu rewelacyjnie! Ja z deka ostrożnie, bo jestem tu pierwszy raz a ścieżka lubi często zakręcać :)
Zjeżdżamy do sklepu i robimy krótką regenerację. Dalej dojeżdżamy do asfaltu i asfaltem prujemy do Roztoki. W Truskawiu Tomek odbija do siebie, Renata i Bartek zaraz też odbijają a ja z Markiem jedziemy w kierunku Młocin. Dzisiaj most północny otworzyli dla samochodów i od razu to było widać, bo na zwykle pustej drodze ustawił się korek. Żegnam się z Markiem i wsadzam się w metro. Nie bardzo mam czas wracać o własnych siłach :p
Wyszła bardzo fajna wycieczka w dobrym towarzystwie. Kolejny raz cieszę się, że mimo niezachęcających warunków udało się pokręcić i przy okazji zrobić najdłuższą dotąd wycieczkę :) Dzięki!
Kategoria Las, W Towarzystwie
Mazovia Józefów.
Niedziela, 18 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚
dst37.76/37.00km
w02:01h avg18.72kmh
vmax31.90kmh
Zapowiada się ciepły dzień, więc tylko teoretycznie będzie wyścig zimowy.
Po ogranięciu się jedziemy na objazd początku trasy. Warunki raczej dobre, na pewno będzie szybko.
Stojąc w sektorze jest mi trochę chłodno, ale jeszcze chwila i się rozgrzeję. Na początku, jak zwykle, wszyscy mi uciekają ale jak już się wkręciłam na obroty to jechałam. Niewiele jest co opowiadać z trasy. Nic mi się nie przytrafiło, żadnych przygód. Nie będę przecież pisać, że zmoczyłam sobie buty i tyłek bo to chyba miał każdy :p Trasa piękna, pogoda piękna. A wynik rewelacyjny! 2 open i 2 w kat. Wygrywa bezkonkurencyjnie Maja z czasem 1:45:45 :)
Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody
Ale się obtłukuję!
Środa, 7 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 1.0˚
dst27.00/25.00km
w01:10h avg23.14kmh
vmax30.70kmh
Na 8.30 umówiłam się z Gosią na TBC. Później zaplanowałam sobie rower. Pogoda dobra, słonecznie ale z lekkim mrozkiem, więc warunki do jeżdżenia będą super.
Z naprzeciwka jedzie Włodek. Jeździ już godzinę z hakiem ale dołącza do mnie i jedziemy dalej razem. Tempo wysokie i szybko się rozgrzewam. Przy skręcie w prawo za późno zauważam lód i przekonuje się jaki jest twardy. Przebiegający facet mówi, że jeszcze jest sporo lodu w lesie. Dzięki, teraz to ja też wiem :p Zbieram się, otrzepuję bo przy okazji zamiotłam kawałek ścieżki i jedziemy dalej. Boli strasznie ale może zaraz przejdzie. Przejeżdżamy kawałek od ślizgawki i bardzo blisko przed nami przebiega sarna :) Włodek zaczyna coraz bardziej przyspieszać, a ja z kolei jadę coraz wolniej. Gdy Włodek odbija w swoją stronę ja jeszcze jadę dokręcić do godzinki.
Stopy niestety coraz zimniejsze, biodro boli i puchnie, a nawet niewielkie wertepy obijają tyłek (z którego niedawno zeszła opuchlizna po Mrozowym maratonie). Z minuty na minutę jest coraz mniej przyjemnie. Nie dojeżdżam już dzisiaj na singla, bo uświadamiam sobie, że przecież tam telepie :p
I przebiera się miarka, bo dłużej tego bólu nie zniesę!!!! Mam obtłuczone wszystko między pępkiem a kolanami. Jak pies z podkulonym ogonem kieruję się w stronę domu.
Później jadę metrem do pracy i okazuje się, że obite biodro boli jak chodzę. Przez to kuleję a najgorzej jest z wchodzeniem po schodach, bo wtedy kuleję jeszcze bardziej.
Wieczorem jadę odebrać stojak na rower i jak już postawię rower na tym stojaku, to chyba za karę go tam zostawię na jakiś czas. Obtłuc się w tydzień tak dotkliwie, ehh...
Kategoria Las, W Towarzystwie
Z potrzeby ruchu.
Sobota, 3 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 5.0˚
dst24.46/22.00km
w01:20h avg18.35kmh
vmax26.90kmh
Wczoraj umówiliśmy się z Tomkiem na basen. W szatni jednak po zmianie butów na klapki okazało się, że zapomniałam wsadzić tam resztę rzeczy do pływania :p O losie. Godzinę siedziałam na widowni :/
Dzisiaj nie mogłam już wysiedzieć! Temperatura na plusie i wiatr. Jak nic trzeba jechać do lasu, ale pewnie będzie błoto.
Już na pierwszej prostej niezła gnojówka na ścieżce, ludzie mijają bokami, a ja muszę pokonywać ją środkiem. Dużo ludzi dzisiaj, z przewagą biegaczy. Czemu ja dzisiaj się nie zdecydowałam pobiegać?
Pogoda ładna, widoki ładne. Tęsknie za zielenią, dlatego widok zazielenionego pola jest przyjemnym widokiem.
Było tak ładnie, że nawet sobie przystanęłam na trochę na ławeczce, posłuchać i powypatrywać ptaków.
A drzewa szumiały i kołysały się na wietrze :)
Jeździło mi się ciężko i wolno. Spodziewam się takich warunków jutro na trasie maratonu, czyli będzie trudno :p
Kategoria Las, Samotnie
Pojeździć tyle ile się da.
Środa, 8 lutego 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp -5.0˚
dst22.00/20.00km
w01:25h avg15.53kmh
vmax0.00kmh
Miało się ocieplić, to pojawiły się myśli o przejażdżce. Po triathlonie zamontowałam siodełko pożyczone od Damiana, więc była dodatkowa chęć do jazdy.
Jak się ubierałam to cały czas myślałam, że będzie ciepło. No bo przecież przy -5 marznie się mniej niż przy -20 :p
Pierwsze zaczynają tym razem odmarzać palce u rąk. Przy okazji przenoszenia roweru przez przewalone drzewo na singlu, zagapiłam się i nie wstrzeliłam się w ścieżkę omijającą przeszkodę, zatrzymałam się na chwilę i rozgrzałam palce. Przy okazji posłuchałam jak trelują ptaki. Słonko grzało mnie w plecy i było mi wtedy bardzo przyjemnie :)
Powoli zaczynam tracić czucie w stopach, czyli niedługo będzie koniec jazdy. Ale chociaż godzinkę trzeba wytrzymać! Na ścieżkach faktycznie sam lód. Teraz trochę zamaskowany pod puszkiem ze śniegu, ale tylne koło momentami rwie się do tańca. A jakie wertepy są na tych ścieżkach, omg. Wytelepało mnie na tym siodełku. Ale, ale. Przecież to są idealne warunki do testowania! :) Gdyby tylko dało się pojeździć dłużej to bym mogła już ocenić, czy mi na nim wygodnie, czy nie. Na razie jest w porządku.
Stopy zaczynają już szczypać i boleć przy pedałowaniu, więc ostatni raz jadę na singla i kieruję się do domu. Szkoda, że nie chce mi się nawet zatrzymać na zdjęcie, ale ból jest coraz bardziej nieznośny i po prostu spieszy mi się do ciepełka.
Przed wyjazdem z lasu zauważam dziwną konstrukcję. Wysoka sterta patyków, starannie ułożona. Pewnie powstała przez te duże mrozy, żeby służyć zwierzętom, ale w jaki sposób i jakim zwierzętom? Wejścia chyba nie miało. Z boku wisiały dwa karmniki zrobione z pięciolitrowych baniaków. A wyglądało to tak:
Ciekawa konstrukcja to jak mogłam nie zrobić zdjęcia :p Przynajmniej resztę drogi o tym myślałam i stopy zeszły na drugi plan :p
Dystans przewidywany bo dalej nie mam baterii w liczniku.
Kategoria Las, Samotnie