Pierwszy wyjazd w 2010 roku.
Sobota, 20 marca 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚
dst33.45/2.00km
w01:52h avg17.92kmh
vmax31.10kmh
Już od dawna były chęci na jazdę bo nowy rower stał w pokoju od grudnia i z każdym dniem coraz bardziej się kurzył. Kiedy góry śniegu zaczęły znikać i odkrywać ścieżki rowerowe ochota rosła jeszcze bardziej. A po kibicowaniu Tomkowi w Mrozach i Karczewie to nie mogłam się doczekać kiedy i ja wsiądę i pojadę. No i nadszedł dzień wolny i bardzo ciepły, którego nie wykorzystanie byłoby zbrodnią :p Ruszyłam razem z Tomkiem z Kabat. Początkowo chaos i brak pomysłu na cel jazdy, bo nie chcieliśmy się pakować w błoto. Wybraliśmy w końcu wioski w okolicy Powsina. Z wiatrem grzało się nieźle, ale pod wiatr dędka :p Pogoda i wielu spotkanych na drodze kolarzy pozwalały myśleć, że sezon na dobre otwarty. Raz tylko wpakowaliśmy się w polną drogę, po przejeździe której nasze rowery się trochę zamaskowały błotem. Tomek dzielnie walczył na semislickach ;) Ale przynajmniej udało się przy okazji tego spotkać bażanta. Powrót spokojny, ale niebo zaczynało powoli straszyć deszczem. Na koniec wjazd na skarpę, prawie się poddałam, ale jakoś dało radę się wtoczyć :p Czułam, że nie mam siły nawet stanąć na pedałach, ale takie są początki sezonu :p
Wyjazd ogólnie udany. Nowy sprzęt przetestowany. Wszystko sprawuje się rewelacyjnie, pozycja trochę inna niż na wheelerze ale da radę się przyzwyczaić. W ogóle inaczej się naciska na pedały, łatwiej. Będzie można czasami pocisnąć, hehe :) Po dłuższym czasie zobaczymy czy dopasuję się do siodełka, bo na chwilę obecną tyłek obity :p Oprócz roweru to była pierwsza jazda w nowych butach, które też się spisały, ale jeszcze muszę potestować ustawienie nogi na pedale.Postój
© ktone
Kategoria W Towarzystwie
Krótki wypad.
Wtorek, 1 września 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst15.92/13.32km
w00:48h avg19.90kmh
vmax27.10kmh
Wyszłam na rower, żeby się trochę ruszyć i odetchnąć od czterech ścian. Na samym początku zorientowałam się, że tylni hamulec działa tak jakby nie działał :p No i odniosłam strasznie dziwne uczucie. Czułam się wręcz obco na rowerze. Wszystko było takie dziwne, pozycja, zwrotność. Później czułam się jakbym siedziała przed ekranem na którym zmienia się obraz, bo w ogóle nie czułam, że pedałuję. Dziwnie. Przejechałam trochę po Kabackim, żeby nabić kilometrów a później rozbiłam się z kocykiem pod drzewkiem koło ogrodu botanicznego i czytałam książkę. Powrót do domu kiedy robiło się coraz chłodnej. Niestety słońce już koło 19 przestaje grzać. A po 20 panuje straszna ciemnica.
Kategoria Las, Samotnie
Płochocin - Bronisze - Płochocin.
Sobota, 15 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst23.34/0.00km
w01:12h avg19.45kmh
vmax0.00kmh
W lakierkowych balerinach, w krótkiej spódniczce i jeszcze na nie swoim rowerze. Pożyczyłam od brata Tomka, który może dużo wyższy ode mnie nie jest, ale za to jego rower jest duży :p Musiałam się nieźle wyciągnąć, żeby trzymać kierownicę :p
Kategoria W Towarzystwie
Dzień 8. Sopot - Gdynia - Warszawa.
Wtorek, 11 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst8.79/0.00km
w00:34h avg15.51kmh
vmax29.20kmh
Przy składaniu namiotu spadły pierwsze krople z nieba. Siedzieliśmy godzinę na campingu z nadzieją, że przejdzie. Ale nie przestawało i znudzeni czekaniem postanowiliśmy podjechać do Maca na kawę. Zatrzymaliśmy się w centrum handlowym Klif. Wypiliśmy kawę, później coś zjedliśmy, siedzieliśmy godzinę ale cały czas padało. W końcu postanowiliśmy podjechać na dworzec niezależnie od warunków pogodowych. Tam spotkaliśmy Tomka i Dominika, którzy już czekali w pociągu.
Na zachodnim ja wsiadłam do samochodu ze swoim, a Tomek ze swoim tatą.
Mieliśmy jeszcze przed wyjazdem objechać trochę Sopot ale się nie udało. Ale to nic. Pogoda i tak dopisała więc na 7 słonecznych dni chociaż jeden mógł być deszczowy. Całe szczęście, że był to dzień ostatni ;P
Zadowolenie z wyjazdu ogromne! Objechaliśmy dużo ciekawych miejsc, udało się spotkać ciekawych ludzi i znowu mam wrażenie, że te 8 dni trwało dużo dłużej.
Kategoria Pomorze 2009, W Towarzystwie
Dzień 7. Chłapowo - Morąg - Wejherowo - Sopot.
Poniedziałek, 10 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst76.83/58.72km
w04:55h avg15.63kmh
vmax45.50kmh
Od samego rana pod górkę. Ale też prawie od razu był postój na popatrzenie w wąwóz ;) Dalej jechaliśmy przez pola i lasy do Grot Mechowskich. Z tamtąd do Leśniewa. Droga do Leśniewa z lekkiej górki, bardzo lekkiej. Tomek nagle zrównał się ze mną, zjechał przede mnie a gdy zaczął pedałować to ja mało co nie padłam ze śmiechu. Miał wrzuconą niską przerzutkę i zanim zmienił ją na większą zrobił szybki młynek korbą :p Przez Piaśnicę Małą dojechaliśmy do trasy i prosto do Wejherowa. Strasznie dużo piachu w tych lasach :p
A do Wejherowa wjazd był bardzo przyjemny. Jechaliśmy trasą i pokazał się dobrze znany nam znak samochodziku na pochyłej górce. Jak dobrze, że jechaliśmy w dół ;D Max speed pobity ale bałam się pedałować. Zresztą musiałabym szybko kręcić żeby jeszcze choć trochę przyspieszyć. Ale mój rower ewidentnie (!) nie jest do bicia rekordów więc nawet te 45.5 km/h to bardzo dużo :p
W Wejherowie pizza w DaGrasso. Później kręcenie się po rynku i jazda trasą w kierunku Trójmiasta.
W Sopocie rozbijaliśmy namiot pół godziny albo i dłużej. Od kilku dni nie padało i ziemia tak stwardniała, że nie szło wbijanie szpilek. Ale ostatecznie jakoś się udało.Kościół w Mechowie
© magdafiszGrota Mechowska
© magdafiszMolo w Orłowie
© magdafisz
Kategoria Pomorze 2009, W Towarzystwie
Dzień 6. Łeba - Chłapowo.
Niedziela, 9 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst66.68/25.81km
w04:30h avg14.82kmh
vmax27.60kmh
Jazda niezbyt szybka. Zmęczenie mięśni po wczorajszym. Ból do tego stopnia, że na pierwsze 30 sekund trzeba było zagryzać zęby. Później już jakoś dawało radę pedałować, ale nie za szybko. Ze szlakami straszne zamieszanie. Na mapie inne, w terenie inne =/ Ale Tomek ma czuja i dobrze nas prowadził. Gmina Choczewo trochę się ze szlakami rekompensuje. Stoją tablice co jakiś czas, szlaki mniej więcej oznakowane. http://www.choczewo.com.pl
W Dębkach postój na 1,5 kg kebaba ;) Dalej jechaliśmy tą samą trasą co w tamtą stronę. Celem było pole namiotowe w Chłapowie. Po drodze ciężki podjazd przed Jastrzębią Górą. Trochę zdychania ale dałam radę. Tylko mięśnie cholernie bolały i piekły.
W Chłapowie już nie musieliśmy się kitrać z mikronamiotem :p Tym razem rozstawiliśmy się bardziej przy ludziach i dalej od drogi. A na koniec dnia nawet i ognisko udało się rozpalić ;)Mega kebab na mega głód.
© magdafiszW Chłapowie.
© magdafiszOgnisko na koniec dnia.
© magdafisz
Kategoria Pomorze 2009, W Towarzystwie
Dzień 5. Wyprawa dookoła Jeziora Łebsko.
Sobota, 8 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst81.62/38.61km
w05:12h avg15.70kmh
vmax26.60kmh
Planowo miał być taki luźniejszy dzień na odpoczynek i lajtowy wyjazd na zwiedzanie okolicy. Rano pojechaliśmy na wydmy, później zjeść i postanowiliśmy pojechać do muzeum wsi Słowieńskiej w Klukach. Za Gacią zaczęłam głośno narzekać na jazdę w piachu więc jechaliśmy powoli i nigdzie się nie spieszyliśmy. Za Izbicą wjechaliśmy w jakiś park krajobrazowy, którędy prowadził szlak, ale zupełnie nie dało się jechać. Jak na liczniku było średnio 7 km/h to było bardzo dobrze. Jechało się jak po łące, która miejscami była podmokła. Dobrze, że słońce świeciło bo osuszyło drogę i nie atakowały nas komary ani inne paskudztwa. Zdecydowaliśmy, że na pewno nie wracamy tą drogą! Podjechaliśmy nad jezioro zobaczyć, kiedy kursuje statek, który dopływa do Rąbki. Mogliśmy przepłynąć statkiem bo robiło się coraz później i w razie czego żebyśmy mieli jak wracać. Ale nie było żadnej informacji i podjęliśmy się wracania po plaży. W końcu nie mieliśmy bagaży a to była jedna z najkrótszych dróg. Zjedliśmy jeszcze po zupie w Klukach i pojechaliśmy w kierunku Czołpina. Przejechaliśmy koło latarni morskiej i zjechaliśmy na plażę. Okazało się, że strasznie wieje i będziemy mieli pod wiatr. Ale już nie było odwrotu. Dzielnie jechaliśmy wzajemnie podtrzymując się na duchu, kiedy już nie starczało sił na walkę z wiatrem. Po jakichś 20 km dojechaliśmy do wydm i zjechaliśmy na trasę przez Słowiński Park Krajobrazowy. My jechaliśmy drogą z płyt a jakieś kilka metrów od niej chodził sobie dzik. Dopiero jak się cofnęliśmy, żeby zrobić mu zdjęcie, to uciekł w zarośla. Pierwszy raz widziałam. Wygląda jak dzika świnia :p A jak śmiesznie w 'dzicz' uciekał :p
Po obfitej kolacji poszliśmy spać :p
A jazda po plaży zasługuje na inną kategorię niż 'teren' :p
Ja zrobiłam coś, co może wydawać się za niemożliwe. Jadąc brzegiem i igrając z wylewającą na brzeg wodą został zalany mój but. Ale od środka i to dwukrotnie! Tylko nie ten od strony morza, a ten od strony plaży :p Zdolniacha ze mnie =DTomek
© magdafiszTomek nad jeziorem Łebsko
© magdafiszLatarnia morska w Czołpinie
© ktoneJazda po plaży.
© magdafiszTomek przepędził mewy.
© magdafisz
Kategoria Pomorze 2009, W Towarzystwie
Dzień 4. Łeba - Lębork - Łeba.
Piątek, 7 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst77.89/0.00km
w04:00h avg19.47kmh
vmax42.20kmh
Wyprawa przymusowa, spowodowana poszukiwaniem nowego, porządnego namiotu. To było nasze być albo nie być. Tylko ten namiot psuł nam humor, bo tak poza tym wyjazd jak do tej pory bardzo udany. Jechaliśmy główną trasą i niestety musieliśmy jechać z tymi samochodami, autobusami, ciężarówkami i budami campingowymi. Jedna taka buda minęła nas bardzo blisko. Dobrze jednak, że udało nam się przejechać w tą i z powrotem. Po drodze pokonaliśmy kilka długich podjazdów.
Ale wracaliśmy do Łeby już bardzo zadowoleni. Znaleźliśmy namiot. Porządny. I duży =) A jeszcze taki dobry obiadek był w Lęborku. Nie dałam rady zjeść naleśnika o śr. 40 cm. A był taki pyszny, najlepszy jaki jadłam w życiu. Tomka burito też wyglądało smakowicie.
W Łebie po rozbiciu namiotu podjęliśmy próbę kąpieli w morzu, jednak tym razem woda była zbyt zimna i nie zachęcała do wejścia dalej niż po kolana :p Pokręciliśmy się po mieście, znowu pojechaliśmy na plażę na zachód i wieczorem do knajpy.Pychotka ;)
© magdafiszZ nowym nabytkiem.
© magdafiszRatusz w Lęborku
© ktoneZachód
© magdafisz
Kategoria Pomorze 2009, W Towarzystwie
Dzień 3. Chłapowo - Łeba.
Czwartek, 6 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst78.53/47.32km
w04:58h avg15.81kmh
vmax34.00kmh
Wyruszyliśmy z Dominikiem i Tomkiem do latarni morskiej w Rozewiu, później w Jastrzębiej Górze skręciliśmy do najdalej wysuniętego na północ punktu Polski.
Dale spokojna podróż szlakiem wzdłuż wybrzeża po dziurawych leśnych drogach. Szlak od Dębek do Białogóry rewelacyjny jeśli chodzi o widoki. W Lubiatowie postój w barze na naleśniki i prosto do latarni Stilo. Jazda po wydmach momentami ciężka ale widoki warte są tego wysiłku. Po zdobyciu latarni razem z Tomkiem wskoczyliśmy do morza się ochłodzić. Do Łeby dojazd szlakiem międzynarodowym R10, który był tak dziurawy, że się wlekliśmy. Daleko przed Łebą marzyliśmy z Tomkiem o pizzy w 'Morskim Oku' a na miejscu rozczarowanie. Zmienili charakter działalności i teraz można tam tylko kupić drinka i się zabawić =(
Po rozbiciu namiotu pojechaliśmy oglądać zachód słońca a wieczorem spotkaliśmy się w knajpie z chłopakami.Jezioro
© magdafiszPodjazd do latarni Stilo
© ktoneLatarnia Morska w Stilo
© ktone
Dzień 2. Chałupy - Hel - Chłapowo.
Środa, 5 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst85.48/20.55km
w04:35h avg18.65kmh
vmax31.20kmh
Wyruszyliśmy koło 11. Pogoda zdążyła się już wyklarować i na niebie było tylko słoneczko. Znowu natknęliśmy się na Dominika i Tomka i jechaliśmy razem. Po drodze zahaczyliśmy o bunkry w Jastarni. Ucieszyliśmy się jak zobaczyliśmy na drodze tabliczkę z nazwą miejscowości Hel. Prowadziła do niego lekko kręta i pagórkowata ścieżka, którą dobrze się jechało. Ale jechaliśmy i jechaliśmy a nie było widać miasta. Prawdziwy koniec świata :p W Helu obiad i objazd: do portu, do latarni morskiej i do pozostałości po bunkrach i okopach.
Wracając już z półwyspu z powodu panującego gorąca naszła nas ochota na kąpiel w morzu. Chłopacy pojechali dalej a ja z Tomkiem odbiliśmy na plażę w Jastarni albo w Juracie. Po kąpieli poszliśmy na gofra, mniam ;)
Nie chcieliśmy znowu nocować na campingu w Chałupach dlatego kierowaliśmy się w stronę Jastrzębiej Góry z nadzieją, że tam coś znajdziemy. Za Chłapowem zjechaliśmy w wąwóz ale później ciężko się podjeżdżało po bruku pod górkę. Przy wolnym wjeździe zauważyliśmy camping i zachęceni jego usytuowaniem, a później też i niskimi cenami, rozbiliśmy tam namiot.
Jazda pod słońce zaowocowała w opaleniznę w okulary :pZatoka pucka.
© magdafiszTomek na schronie.
© magdafisz
Kategoria Pomorze 2009, W Towarzystwie