Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:5213.36 km (w terenie 563.29 km; 10.80%)
Czas w ruchu:227:39
Średnia prędkość:22.09 km/h
Maksymalna prędkość:60.20 km/h
Liczba aktywności:173
Średnio na aktywność:31.03 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Poranna przejażdżka.

Poniedziałek, 28 marca 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 5.0˚ dst23.96/22.00km w01:09h avg20.83kmh vmax27.90kmh

Zajęcia dopiero na 13, więc jest czas pojeździć, nawet jak się wstanie o 8, a zmobilizuje do wyjścia ok. 10 :p
Ostatnio za dużo było aktywności biegowej i żeby z bikestatsa nie zrobił się runstats wyciągnęłam rower na przejażdżkę. Za oknem 5* ale w lesie jeszcze podłoże lekko zmrożone. To dobrze, nie będzie dużych problemów z błotem :) Najpierw przejazd po najkrótszej pętelce do biegania, żeby sprawdzić ile km faktycznie ma. Zamiast 4,5 wychodzi prawie 5,5.
Zachęcona dobrymi warunkami podłoża zmierzam w kierunku zachodnim. Jest mała kałuża, ale przejeżdżam, nie będę przecież zawracać. Pierwsze błoto ląduje na twarzy, nieprzyjemnie :p A zaraz później dojeżdżam do kałuży, której nie decyduję się przejeżdżać i muszę kombinować z omijaniem :p

Duuże kałuże © magdafisz

Skręcam w przedłużenie ulicy Moczydłowskiej a tam jeszcze gorzej. Rozlewiska po obu stronach ścieżki powodują, że sama ścieżka robi się grząska, a w jednym miejscu woda przelewa się przez moją trasę :/
Błotna masakra. © magdafisz

Nie mam wyboru, jadę naprzód. Moje szczęście, że mróz trzyma i nie kopię się w tym błocie, jednak nie ma opcji, żeby rower wyjechał stąd czysty :p Wokół jednak widoki ładne. Na całej powierzchni rozlewiska mróz porobił ładne wzorki.
Robota dziadka mroza © magdafisz

Resztę czasu przejeżdżam po innych częściach lasu i nie ma tam już takich niesprzyjających warunków. Później zmagam się tylko z marznącymi stopami i jednak źle ustawionym siodełkiem. Zatrzymuje się i chce je przesunąć, ale mój 'mini' kluczyk nie daje rady.
W domu parkuję brudny rower, a w tym czasie mała kicia zadomawia się w torebce na środku przejścia i nie daje się ruszyć :p
Kot w worku :) © magdafisz


Kategoria Samotnie, Las

Zmiana planów.

Środa, 23 marca 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 13.0˚ dst54.89/0.00km w02:30h avg21.96kmh vmax44.30kmh

Mieliśmy z Tomkiem pojechać do cukierni w Złotokłosie, ale Tomek po drodze do mnie uległ wypadkowi i jego rower nie nadawał się do kontynuowania jazdy :(
Ruszyłam więc sama. Miałam cały dzień i chciałam zrobić długą wycieczkę by móc sobie spokojnie pojechać i wracać. Wiatr trochę mnie zniechęcił i dojechałam tylko do Słomczyna, a w razie jakbym jeszcze nie miała dość, to planowałam pojechać w stronę Siekierek. W Cieciszewie przed remizą stanęłam, żeby obniżyć sobie siodełko (jednak 0,5 cm wyżej robi wielką różnicę) i zebrać się psychicznie na podjazd pod skarpę. W tym czasie miną mnie Tomek K. z Welodromu. Powtórka z wczorajszych podjazdów. 3 razy zrobiłam podjazd do Słomczyna (ok. 410 m w górę) a później jeszcze 3 razy na podjeździe pod skarpę na drodze na Dębówkę (ok. 280 m w górę, ale stromo). W przerwie odkryłam ruiny jakieś kapliczki albo kościółka.

Ruiny. © magdafisz

Jazda pod wiatr była nie lada wyzwaniem. Postój na banana był bardzo krótki, bo szybko robiło się chłodno. Dodatkowo w kość dawało mi siodełko. Wydaje mi się, że w zeszłym roku nie cierpiałam tak przez nie. Trzeba pewnie będzie popróbować innych wariantów ustawienia.
Dzisiaj też mało brakowało a sama zrzuciłabym się z roweru. Wszystko przez nadużywanie przedniego hamulca i nawyki z v-breaków, że trzeba mocno wciskać klamki.
Teraz mój rower prezentuje się tak
Mój rumak :) © magdafisz


Kategoria Samotnie

Krótki, wietrzny wyjazd.

Sobota, 19 marca 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 4.0˚ dst10.89/0.00km w00:32h avg20.42kmh vmax26.90kmh

Chciałam sprawdzić podjazd na skarpę na ulicy Kokosowej, ale okazało się, że to straszna lipa. Miałam dalej gdzieś jechać, ale dłonie strasznie mi zmarzły. Po wejściu do domu szczypały jak po długim spacerze na mrozie. Nieprzyjemna pogoda, ale od poniedziałku ma być wiosna!! :)


Kategoria Samotnie

Pierwsza jazda w tym roku.

Sobota, 12 marca 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 11.0˚ dst48.13/0.00km w02:06h avg22.92kmh vmax39.70kmh

Miało być 50, wyszło niewiele mniej. Pogoda zupełnie jak na jesieni w zeszłym roku, na ostatniej mojej wycieczce. Zupełnie jakby zimy nie było :P
Słoneczko tak grzeje, że zmotywowało mnie do wyjścia z domu i przejechania pierwszych kilometrów w tym roku, w dodatku na ‘odświeżonym’ sprzęcie.
Wyruszyłam sama ok. 12.30, podjechałam do rowerowego, żeby podpompować amortyzator i byłam już prawie gotowa do jazdy, ale musiałam jeszcze przemontować magnes od licznika.
Moje wyobrażenie o tarczówkach było takie, że jak się naciśnie klamkę do końca to rower dęba staje i zrzuca :p Dlatego pierwszy zjazd ze skarpy był ostrożny, ale od razu przekonałam się, że nie jest tak jak myślałam.
Jechałam sobie powoli, w okolicach skrzyżowania Przekornej i Drewny minęła mnie Ula. Po wjechaniu poza teren zabudowany wiatr trochę przybrał na sile i trzeba się było z nim zmagać, ale wtedy bawiłam się w jazdę z wysoką kadencją. Założyłam sobie przejechanie 50 km, bo przecież w tym roku mam dawać radę walczyć na dystansach mega, więc muszę więcej jeździć od samego początku:) Pierwsze kilometry były średnio przyjemne, strasznie męczyła mnie jazda, ale z czasem jakoś minęło, a do domu to dojechałam strasznie szczęśliwa. Trochę pojeżdżę i forma się polepszy. Najwięcej czasu trzeba będzie poświęcić na podjazdy, bo dzisiaj strasznie marnie, a były tylko 2, w Słomczynie i skarpa przy ulicy Gąsek. Na koniec ledwo się wtoczyłam na skarpę :p
Dzisiaj trochę też eksperymentowałam z pozycją podczas jazdy. Nowy amortyzator, z krótszą rurą sterową zmienił trochę ustawienie ciała. Nawet to czułam w rękach :) Teraz jestem trochę bardziej pochylona do przodu i problemem jest ustawienie siodełka i dobre usadowienie się na nim…
Nowością w moim rowerze są też hamulce tarczowe i co za tym idzie koła (mój prezent urodzinowy: jedno koło od Tomka, jedno od rodziców =D). Na razie wszystko bardzo dobrze śmiga, teraz tylko kierowca musi podszkolić swoje umiejętności, aby dorównać poziomem jazdy, poziomowi sprzętu :)
Brak zdjęć, bo nie chciało mi się zatrzymywać :P


Kategoria Samotnie

Od niechcenia.

Sobota, 16 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 10.0˚ dst36.00/10.00km w01:35h avg22.74kmh vmax31.10kmh

EC Siekierki. © magdafisz

Tak się kończą zabawy z latawcem. © magdafisz


Kategoria Samotnie

Wyjazd tam, gdzie nie wieje.

Poniedziałek, 4 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 10.0˚ dst24.00/22.00km w01:04h avg22.50kmh vmax33.80kmh

Pogoda słoneczna dlatego już na zajęciach zastanawiałam się, gdzie by tu można było pojechać. Nie bardzo miałam pomysł i byłam już bliska rezygnacji, ale jak wyszłam na podwórko to mało co mi głowy nie urwało. Trochę nieprzyjemnie, ale teraz praktycznie nie ma co się zastanawiać nad dalszą wycieczką, więc kręcę się w kabackim. Las od mojej ostatniej wizyty już trochę bardziej przypomina jesienny krajobraz. Liście leżą na mało uczęszczanych ścieżkach przez co udało mi się pomylić drogę :p Dzięki temu przejechałam się kawałek po nieznanych drogach, na których wpakowałam się w kilka zastygających błotek (wszystko starannie przykryte liśćmi, jakby pułapki :p). Miałam jechać jeszcze jedną pętelkę, ale zaczął mi marznąć kark, więc skręciłam do domu. W domu odkryłam, że stopy były już też dość chłodne. Nie ma to tamto, trzeba ubierać się coraz cieplej :(

Kanałek. © magdafisz

Bezchmurne niebo i zachód słońca. © magdafisz


Kategoria Las, Samotnie

Rekonesans Kabackiego.

Sobota, 25 września 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 17.0˚ dst23.62/21.62km w00:59h avg24.02kmh vmax31.10kmh

Musiałam zobaczyć, jak jesień wkrada się do lasu. Powoli się zbliża, bo już trochę liści leży na ścieżkach, ale jeszcze przewaga jest tych wiszących i zielonych.
Przy okazji sprawdzenie i rozruszanie sprzętu po Krakowie. Na szczęście wszystko działa ;) Sprawdzałam też zasoby sił, które mam zamiar jutro wykorzystać na dystansie giga ;) Będzie dobrze. Na pewno dojadę, może nie tak szybko jak czołówka, ale dojadę. Proponowałam Tomkowi, że możemy jechać razem, żeby nie spędzić czasu na całej trasie jadąc samemu, ale nie podchwycił pomysłu :p


Kategoria Las, Samotnie

Kopiec Powstania Warszawskiego.

Poniedziałek, 6 września 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 12.0˚ dst29.52/0.00km w01:25h avg20.84kmh vmax31.50kmh

Już nawet mnie naszła ochota na przejażdżkę, trzeba było tylko sobie wymyślić cel. No i się znalazł całkiem niedaleko.
Ubrałam się ciepło: ocieplane długie spodnie, krótki rękaw i na to bluza, długie rękawiczki i miała jeszcze być do tego wygrana wczoraj w tomboli czapeczka, ale została u Tomka :p
Najpierw podjechałam do biblioteki wymienić książki, później do Włodka zostawić Anecie bidon i już zmierzałam na Kopiec. Nie bardzo wiedziałam, z której strony się tam wjeżdża, więc najpierw trochę pobłądziłam. Jak już znalazłam, to się trochę rozczarowałam, jak zobaczyłam schody.

Droga na górę. © magdafisz

Myślała, że wygląda to podobnie jak Kopa Cwila i da się tam wjechać. Ale zjechałam na boczną dróżkę z nadzieją, że może jest jakaś możliwość się tam dostać rowerem. Jechałam trasą, na której było dużo hopek. Raj skaczących na rowerze. Powoli jechałam do góry, ale momentami wydawało się być płasko. Ostatecznie wyjechałam przy schodach, ale na ‘szczyt’ została tylko jedna sekcja schodków, ale obok można było już tam wjechać po trawie. Na górze wiało i wiatr przenikał przez bluzę, więc długo tam nie stałam. Zrobiłam parę zdjęć. Na górze pali się ognisko, które zgaśnie w dniu, kiedy powstanie warszawskie upadło. Wszystkiego pilnuje para strażników miejskich siedzących w samochodzie. Podjechałam do nich z pytaniem, czy jest tu inna droga, którą mógł wjechać samochód. Powiedzieli, że nie ma i że samochód na górę podstawiła jednostka (a wjeżdżali po schodach), a oni podjeżdżają swoim radiowozem pod kopiec, zostawiają go na dole na parkingu i wsiadają do tego stojącego na górze. Nieźle co :p
Jak wracałam to zaczęło kropić, ale całe szczęście, nie intensywnie. Tylko że jechałam pod wiatr i strasznie zmarzła mi twarz i uszy. Koniec lata, trzeba wyciągać ciepłe ciuchy 
Po dojechaniu do domu ciepła kąpiel. Miał być prysznic, ale wolałam posiedzieć w wannie i wygrzać zmarznięte pośladki :p
Pomnik z ogniskiem w tle. © magdafisz


Kategoria Samotnie

Rybie w tą i z powrotem

Czwartek, 12 sierpnia 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 26.0˚ dst29.27/9.00km w01:11h avg24.74kmh vmax33.80kmh

Umówiłam się z Agnieszką i podjechałam do niej. Po pogaduszkach i wypadzie na moje chyba najdroższe lody w życiu (2,60 za kulkę) ruszyłam do domu.


Kategoria Samotnie

Góra Kalwaria.

Sobota, 31 lipca 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 26.0˚ dst59.29/20.00km w02:30h avg23.72kmh vmax48.70kmh

Wyjechałam o 11. Pod Mrówką czekałam na ewentualnych chętnych do wspólnej jazdy, ale nikogo nie było więc ruszyłam sama. Na asfaltach w okolicach Konstancina dużo szosowców. W Górze podjechałam do cukierni Karpatka, w której zakupiłam pyszną tartę i mini jagodzianki ;) Powrót po trochę zmodyfikowanej trasie, żeby się nie powtarzać kolejny raz. Znowu udało mi się dojechać do domu przed deszczem ;)

Smaczny cel podróży ;) © magdafisz

Bociany. © magdafisz


Kategoria Samotnie