Samotnie
Dystans całkowity: | 5213.36 km (w terenie 563.29 km; 10.80%) |
Czas w ruchu: | 227:39 |
Średnia prędkość: | 22.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.20 km/h |
Liczba aktywności: | 173 |
Średnio na aktywność: | 31.03 km i 1h 27m |
Więcej statystyk |
Uczelnia
Środa, 4 lipca 2012 | Rower:Składak | temp 31.0˚
dst10.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Na luzaku na uczelnię.
Kategoria Samotnie
Z pracy.
Środa, 4 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 31.0˚
dst22.66/0.00km
w01:07h avg20.29kmh
vmax31.10kmh
Do pracy pojechałam metrem, a powrót zrobiłam na rowerze. Żeby wydłużyć trasę pojechałam przez kabacki. I tu w sumie się skończyła moja przejażdżka.
Na Mokotowie kręciły się burzowe chmury, ale nie lało, a na Ursynowie widocznie tak. Na ścieżkach kałuża na kałuży i wszystko tak parowało, że aż mgła była. Do domu wróciłam cała utytłana, a rower wcale nie lepszy, więc zafundowałam mu kąpiel w wannie :)
Kategoria Las, Samotnie
Słomczyn z rana jak śmietana.
Wtorek, 3 lipca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 28.0˚
dst62.73/0.00km
w02:37h avg23.97kmh
vmax43.30kmh
Za gorąco jest, żeby robić cokolwiek. Ale, żeby forma się nie cofnęła to trzeba czasem dosiąść rower, więc najlepiej jest to zrobić z rana :)
Miałam wyruszyć o 7, ale niezbędne okazało się przeprowadzenie konserwacji łańcucha i ruszyłam o 7.40.
Na asfaltach dużo ludzi, ale już raczej wracających z treningów. Koło wału drogę przebiega mi lis z rudą kitką. Jadę na podjazd w Słomczynie trochę powjeżdżać. Robię metodą Mai B., 2 podjazdy normalnie, 3. na stojąco. Po 21 podjazdach zmywam się do domu, bo już 10 się zrobiła i słońce coraz bardziej grzeje.
Słomczyn jest dużo łatwiejszy i krótszy niż Agrykola, dlatego czuję, jakbym się nie zmęczyła ;/
Jedne z ulubionych kwiatków, liliowce w różnych kolorach.
Kategoria Samotnie
Jak by była gumka, to by się nic nie stało..
Sobota, 23 czerwca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 23.0˚
dst61.46/0.00km
w02:29h avg24.75kmh
vmax36.50kmh
Dzisiaj jadę na działkę. Trochę odpocząć, ale też mam nadzieję zjeść wreszcie jakieś mięsko z grilla.
Po drodze i na drodze mijam zwierza.
Nie wyglądał na szczególnie uszkodzonego, ale nie był też żwawy. Przejawiał jakieś oznaki życia, więc postanowiłam ściągnąć go na pobocze, żeby go samochody w asfalt nie wprasowały. Może dojdzie do siebie.
Później zajechałam do Cafe Rosso po kawałek ciasta na Dzień Ojca.
Na działce trochę poleżałam na hamaku, trochę pobawiłam się z siostrzeńcem i spałaszowałam grilowaną kurę, a na deser były poziomki i truskawki z ogródka :)
Wieczorem wyruszyłam w drogę powrotną, mimo namów rodziców, żebym pojechała z nimi samochodem. Jechało się przyjemnie, wiatr trochę zelżał. Zaskroniec czy to żmija, niestety nie zniknął z pobocza :(
Będąc już w lesie Kabackim jechałam sobie powoli, na rozjechanie, aż tu nagle w rękaw wpada mi coś brzęczącego i brzęczy dalej, bo nie może się wydostać spod bluzki. Przestraszyłam się, że to może być osa i szybko zahamowałam. Rozpinanie bluzki nie szło jednak tak szybko jak bym chciała i zdenerwowany owad zaczął kąsać. A to franca! :p Po krótkim negliżu, na szczęście nikogo w pobliżu nie było :p, ruszyłam zła do domu. Ugryzione miejsce pod łopatką piecze.
No i nawiązując do tytułu, winna jest bluzka rowerowa nie posiadająca ściągaczy w rękawie :(
Kategoria Samotnie
Poprawka.
Piątek, 22 czerwca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚
dst105.63/0.00km
w04:45h avg22.24kmh
vmax53.80kmh
Dzisiaj mam okazję zrealizować to, co nie udało mi się tydzień temu, czyli słodka niespodzianka dla Tomka z Góry Kalwarii:)
Do Górki jadę najkrótszą drogą.
Na trasie za Słomczynem zaczynają się sady i właśnie w nich spotykam ekipę filmową. Niby 15 km od domu, a poczułam się jakby mnie teleportowano do ciepłej Toskanii, albo jeszcze dalej, bo na drzewach wisiały duże pomarańcze :) Fajnie byłoby mieć takie zdjęcie, ale postanawiam, że zatrzymam się w drodze powrotnej.
Pod cukiernią jestem równo po godzinie. Dzisiaj się nie zastanawiam i biorę tartę :)
Zanim wyjeżdżam z miasta włączam sobie radyjko, żeby umilało jazdę i w drogę. Niestety śladu po pomarańczach na drzewach już nie było, ale za to spotykam bażanta w zaroślach :)
W domu szukałam alternatywy dla nierównej i zalanej drogi z płyt. Tym razem wybrałam równoległą drogę ul. Bruzdową, ale kiepska to alternatywa, bo jedzie się po trylince i strasznie telepie :p
Dzisiaj nie daję się nabrać na ścieżkę donikąd za mostem Siekierkowskim i przejeżdżam na prawy brzeg Wisły. Na lewą stronę wracam mostem Świętokrzyskim i wyjeżdżam koło Centrum Nauki Kopernik. W parku dookoła muzeum spotykam stadko stworów do ujeżdżania :)
Teraz właściwie mi się nie spieszy, bo do czasu aż Tomek skończy pracę mam 1,5 h. Dojeżdżam do Parku na Kępie Potockiej i tam robię ćwiczenia ze stójek (nawet 2s nie potrafię ustać :p) i ciasnego skręcania. Jak mi się znudziło, to pojechałam w podróż niemalże sentymentalną na punkt widokowy na tarasie bielańskim. Byłam tam z Tomkiem na moich pierwszych, mega długich wycieczkach (ok. 50 km :p). Pamiętam jak umierałam na tym podjeździe :p
Z punktu widokowego niewiele widać, nawet po wejściu na ławkę.
Czasu zrobiło się akurat, żeby wracać. Po drodze mijam młode łyski, które chciały by być rowerami :)
Po drodze na metro Marymont mijam znaki, ustawione co 20 m nie wiadomo dla kogo.
Spotykam się z Tomkiem i szybko się z nim żegnam, bo już podjechał transport na maraton do Karpacza. Szybko wyciągam jagodzianki z plecaka, ale nie wywołują takiego zaskoczenia, jak bym chciała. Rozgryzł mnie? Wiedział, że przyjadę z drożdżówkami? :p
Wracając robię postój na banana, bo już zgłodniałam. Przy okazji spotykam parę biedronek :)
Podjazd pod Agrykolę atakuję, ale 21 km/h jest tylko przez chwilę. Jednak nogi nie są dzisiaj takie zrywne.
Koło Stegien zaczyna mżyć, ale na szczęście przestaje i spokojnie docieram do domu.
Kategoria Samotnie
Motywowana przez Maję.
Środa, 20 czerwca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 22.0˚
dst54.37/0.00km
w02:28h avg22.04kmh
vmax41.10kmh
Po pracy pojechałam na Agrykolę. W drodze zastanawiałam się ile ich zrobić? 10, może 15..
Na początku myślałam, że nikogo trenującego nie ma. Na dole jednak zauważyłam kręcącą się osobę w zielonym stroju, to Maja. Mówię 'cześć!' i zaczynam podjeżdżanie.
Pierwsze trzy udaje mi się wjeżdżać z prędkością 21 km/h, każdy następny jednak już wolniej.
Po którymś razie mijam jadącego w górę chłopaka w koszulce biketires, którego jeszcze nie miałam okazji poznać. Za którymś razem na dole chwilę rozmawiamy, ale mamy różne tempo i długo to nie trwa. Za którymś razem podjeżdża też Maja i jak zaczynamy gadać, to kończymy dopiero po zrobieniu całego treningu :) Tak się rozgadałyśmy, że nawet na chwilę straciłyśmy rachubę i nie wiem czy nie zrobiłyśmy o jeden podjazd więcej niż zakładałyśmy. Po 21 podjazdach idziemy jeszcze na loda i chwilę później rozjeżdżamy się w swoje strony.
Bardzo fajnie robiło się podjazdy w towarzystwie. Dzięki Maja, bo bez Ciebie mój trening byłby krótki i nudny :)
Kategoria Samotnie
Uczelnia.
Wtorek, 12 czerwca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 17.0˚
dst10.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Dzisiaj, żeby nie było nudno czerwona sukienka, do czerwonego składaka, na czerwonej kostce (chociaż wyszła szara) :p
Kategoria Samotnie
Uczelnia.
Wtorek, 5 czerwca 2012 | Rower:Składak | temp ˚
dst10.00/0.00km
w00:40h avg15.00kmh
vmax0.00kmh
Na uczelnię i z powrotem. Na chwilę jeszcze podjechałam na Natolin, a tam taka awaria :)
Oczko mu wypadło, ale działa
Kategoria Samotnie
Nuda.
Środa, 30 maja 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 17.0˚
dst44.47/0.00km
w01:59h avg22.42kmh
vmax41.80kmh
Po powrocie z gór ciężko jest sobie wymyślić ciekawą trasę :(
Przed pracą podjeżdżam do Damiana oddać mu siodełko, a po pracy jadę zdobywać Agrykolę.
Robię 10 podjazdów. Pierwszy i drugi naprawdę szybko, ponad 20 km/h. Reszta już wolniej, bo coś mnie plecy zaczynają boleć. Podejrzewam złe ustawienie siodła.
Powrót do domu nudny. No może nie do końca, bo ludzie mało myślący dają znać o swojej obecności.
Kategoria Samotnie
Uda się czy się nie uda?
Wtorek, 29 maja 2012 | Rower:Składak | temp 21.0˚
dst10.00/0.00km
w00:40h avg15.00kmh
vmax0.00kmh
Chmury zbierały się cały dzień, ale może uda mi się dojechać bez zmoczenia na uczelnię. Dosłownie kilometr przed celem zaczyna padać i moczy mnie dość konkretnie.
Nie udało się też napisać kolokwium, na które jechałam, bo profesor nie przyszedł ;/ Po godzinie czekania wracam do domu, bo znowu coś się chmury zaczynają pokazywać.
Kategoria Samotnie