W Towarzystwie
Dystans całkowity: | 8604.02 km (w terenie 1772.53 km; 20.60%) |
Czas w ruchu: | 433:16 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.20 km/h |
Liczba aktywności: | 178 |
Średnio na aktywność: | 48.61 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Body shape i basen.
Czwartek, 29 marca 2012 | Rower: | temp ˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Mocne podjazdy czułam w nogach już na następny dzień. Może faktycznie przegięłam pałkę, ale dobrze mi z tymi lekkimi zakwasami w nogach. Znowu czuję, że żyję :) Pogoda się skiepściła i na przemian padał deszcz i świeciło słońce. Dzisiaj roweru nie ma, ale za to inne atrakcje. Rano body shape, na którym ręce mi prawie odpadły, a wieczorem basen. Miało być rekreacyjne pływanie, ale musiałam sobie mocniej nogami powachlować. Później spokojnie i był to dobry czas na trening wdechu przy kraulu na drugą stronę niż zawsze.
Kategoria Bez roweru, W Towarzystwie
KPN
Niedziela, 25 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 11.0˚
dst90.00/45.00km
w04:27h avg20.22kmh
vmax37.10kmh
Zmiana czasu na letni powoduje, że ten weekend mamy krótszy, ale czemu by nie wykorzystać go na jakąś przejażdżkę po KPN? Szczególnie, jak znajdą się kompani do jazdy :)
Pogoda troszkę gorsza niż w piątek i sobotę. Wieje mocny wiatr zachodni i jak wychodzimy od Tomka to są 4 stopnie. Połowę drogi do Lipkowa wiatr mamy w plecy, a drugą część z wiatrem bocznym. Ja nie zabrałam długich rękawiczek i teraz cierpię. Palce szybko marzną i robią się sztywne. W Lipkowie spotykamy Renatę i Bartka, a później dojeżdża jeszcze Marek. Ruszamy przed siebie. W lesie miejscami jest mokro, ale nie najgorzej. W Roztoce robimy pierwszy dłuższy postój na ciepłą kawę i ciastko. Decydujemy, że dalej pojedziemy na górki w Górkach. Jedziemy sobie spokojnie, robi się odrobinę cieplej i można pozrzucać niektóre części garderoby. Ja odzyskuję czucie w placach i mogę już świadomie redukować biegi :p
Wjeżdżamy na szlak po wydmie. Faktycznie, to piękne miejsce i jedzie się tu rewelacyjnie! Ja z deka ostrożnie, bo jestem tu pierwszy raz a ścieżka lubi często zakręcać :)
Zjeżdżamy do sklepu i robimy krótką regenerację. Dalej dojeżdżamy do asfaltu i asfaltem prujemy do Roztoki. W Truskawiu Tomek odbija do siebie, Renata i Bartek zaraz też odbijają a ja z Markiem jedziemy w kierunku Młocin. Dzisiaj most północny otworzyli dla samochodów i od razu to było widać, bo na zwykle pustej drodze ustawił się korek. Żegnam się z Markiem i wsadzam się w metro. Nie bardzo mam czas wracać o własnych siłach :p
Wyszła bardzo fajna wycieczka w dobrym towarzystwie. Kolejny raz cieszę się, że mimo niezachęcających warunków udało się pokręcić i przy okazji zrobić najdłuższą dotąd wycieczkę :) Dzięki!
Kategoria Las, W Towarzystwie
Z Tomkiem, objazd trasy koło WATu.
Sobota, 24 marca 2012 | Rower: | temp 14.0˚
dst69.00/0.00km
w03:28h avg19.90kmh
vmax36.50kmh
Pogoda się zrobiła bajeczna! Słoneczko świeci od rana, ale jednak za ciepło nie jest i jedziemy na krótko plus rękawki. Wyruszamy około 13 i jedziemy do Pruszkowa obejrzeć mieszkanie brata Tomka. Później parkujemy przez cukiernią Olczaka w Piastowie i pochłaniamy po ciastku :)
I czas już kierować się na WAT, gdzie o 15 mamy spotkać się z Mateuszem i razem pojeździć po trasie tegorocznych akademickich mistrzostw Warszawy i Mazowsza. Po pierwszym okrążeniu tamtych terenów jestem pełna obaw. Początek to jazda po okopach, dosłownie! Stromo w dół i zaraz w górę. Są takie dwie hopki, których nie podejmuję się zjeżdżać i przechodzę. Później więcej płaskiego i kilka pagórków.
Wczoraj z Tomkiem majstrowaliśmy przy zmienianiu ustawień mojej pozycji na rowerze. Skończyło się na zmianie kierownicy z mostkiem, podniesieniem i przesunięciem do przodu siodła. Na płaskim w sumie nie było czuć dużych zmian, ale przy zjeżdżaniu okazało się jak zupełnie inaczej widać stromiznę przed kierownicą. Strach w oczach! Nie jestem już tak przesunięta do tyłu i będę musiała się nauczyć czuć rower i oceniać sytuację przy takim ustawieniu.
Przy drugim okrążeniu spotykamy Bartka i razem dojeżdżamy do końca. Po chwili dojeżdża też Grzesiek, który dokładnie zna trasę i nie będziemy musieli już błądzić po krzakach. Okazuje się, że dużą część jechaliśmy jak trzeba. Próbuję jechać trochę odważniej, ale na zjeździe którego się bałam trochę przekombinowałam i się wywaliłam :p Ale nie przez otb czy dlatego, że było za stromo, ale dlatego, że zaczepiłam kierownicą o drzewo :p
Po skończeniu objeżdżania trasy kierujemy się z Tomkiem do mnie do domu.
Po drodze kupujemy jeszcze kolację w kingu :) Powrót do Józefowa metrem i pociągiem.
Kategoria W Towarzystwie
TBC
Piątek, 23 marca 2012 | Rower: | temp ˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Całkowicie nieudane zajęcia. Ale poszłam z Gosią, żeby się przekonała, że tylko jedna dziewczyna fajnie prowadzi zajęcia. Tylko mnie wkurw na instruktorkę brał, totalna klapa. Zresztą nie tylko ja nie nadążałam za zmianą ćwiczeń, połowa sali robiła sobie, a ona sobie =/
Kategoria Bez roweru, siłownia, W Towarzystwie
Po Tomka.
Piątek, 23 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚
dst57.98/0.00km
w02:28h avg23.51kmh
vmax35.40kmh
Dzisiaj umówiłam się z Tomkiem, że jedziemy razem rowerami do niego. Wstępnie umówiliśmy się przy zachodnim, ale pomyślałam sobie, że jak mam tyle czasu, to mogę podjechać na Żoliborz po Tomka do pracy. I wyruszyłam. Trochę nadkładając drogi, ale pojechałam sobie wzdłuż wału od Powsina. Musiałam przejechać koło kryjówki bażantów, ale dzisiaj pusto, tylko wrony łaziły. Na nierównej drodze z płyt wyprzedzam snujący się po torach obok pociąg (pierwszy raz widziałam tam pociąg!). Za elektrociepłownią na koronie wału buduje się ścieżka. Na razie jest zagęszczony tłuczeń i krawężniki, ale coś się dzieje. W dwóch miejscach musiałam schodzić z roweru i omijać robotników, którzy i tak pracowali powolutku, a jak przemykałam obok nich to zrobili sobie dodatkową przerwę :p Ścieżka jest do mostu Siekierkowskiego i za mostem też powstaje, ale już jej nie eksplorowałam i wbiłam się na asfalt i dojechałam do Bartyckiej. Dalej jechałam wzdłuż Wisły. Koło Świętokrzyskiego trzeba ominąć budowę metra, ale poza tym jedzie się przyjemnie, mimo że pod wiatr. Dojeżdżając do mostu Gdańskiego coś mi się miękko pod tyłkiem zrobiło, aż się zaczęłam oglądać, czy nie złapałam kapcia. Zatrzymałam się i słyszę sssssss. A jednak dziura. Ale jak? Prosta, równa droga, a dziura jest z boku. Najśmieszniejsze jest to, że nawet dziura w oponie jest i jak się palcem przytkało, to powietrze nie uciekało.
ALE, ja wiedziałam, że tak będzie. Po zawodach w Józefowie zostawiłam pompkę u Michała w samochodzie i teraz jeżdżę bez pompki. A jak dętki się dziurawią to tylko wtedy, gdy nie jesteśmy przygotowani do naprawiania awarii :p
Całe szczęście jestem kilka metrów od przystanku i gdy zbliżam się do ulicy to akurat podjeżdża 185. Całe zapakowane, ale ku mojej uciesze dużo ludzi wysiada. Na trasie widzę Plac Wilsona, super, bo ja jadę na m. Marymont :) W ostatniej jednak chwili orientuję się, że pl. Wilsona jest przystankiem jednokierunkowym i opuszczam autobus przy centrum olimpijskim. To i tak mam już bliziutko.
Po drodze spotykam chyba jakiś absurd, albo nie mam na tyle rozwiniętej wyobraźni, żeby widzieć jak tu parkuje samochód :p
Tomek dzwoni do mnie jak zbliżam się do szkoły pożarniczej i zaraz przyjeżdża z pompką. Szybka zmiana dętki i jedziemy na kebsa, a później już do Józefowa, zahaczając w Ożarowie o cukiernię :)
Po wyjściu z cukierni odczucie chłodu znacznie większe i żeby się rozgrzać jadę szybko przed siebie, aż Tomek się dziwi, że tak pruję :)
Kategoria W Towarzystwie
Mazovia Józefów.
Niedziela, 18 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚
dst37.76/37.00km
w02:01h avg18.72kmh
vmax31.90kmh
Zapowiada się ciepły dzień, więc tylko teoretycznie będzie wyścig zimowy.
Po ogranięciu się jedziemy na objazd początku trasy. Warunki raczej dobre, na pewno będzie szybko.
Stojąc w sektorze jest mi trochę chłodno, ale jeszcze chwila i się rozgrzeję. Na początku, jak zwykle, wszyscy mi uciekają ale jak już się wkręciłam na obroty to jechałam. Niewiele jest co opowiadać z trasy. Nic mi się nie przytrafiło, żadnych przygód. Nie będę przecież pisać, że zmoczyłam sobie buty i tyłek bo to chyba miał każdy :p Trasa piękna, pogoda piękna. A wynik rewelacyjny! 2 open i 2 w kat. Wygrywa bezkonkurencyjnie Maja z czasem 1:45:45 :)
Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody
Do Bronisz z Tomkiem.
Sobota, 17 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 15.0˚
dst24.89/0.00km
w01:09h avg21.64kmh
vmax31.50kmh
Z Tomkiem do jego pracy, bo obiecałam mu pomóc. Po drodze wstępujemy do nowej cukierni w Ożarowie. Mały wybór, ale ciasta dobre :)
Wracamy koło 17. Na horyzoncie piękne zachodzące słońce. Ale co najprzyjemniejsze, wreszcie jest ciepło! Jak jechaliśmy do pracy, to trochę się zgrzałam, ale wracając pozrzucałam z siebie warstwy i na króciaka było w sam raz :)
Kategoria W Towarzystwie
Z Motywatorem.
Czwartek, 15 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 6.0˚
dst37.33/0.00km
w01:51h avg20.18kmh
vmax39.70kmh
Zaczęłam ostatnio narzekać na nadmiar czasu i brak motywacji, więc Tomek napisał, żebym podjechała dzisiaj do niego na wydział. Miał mnie zabrać na ciastko do Olczaka. Tylko, że on mówiąc o Olczaku myślał, żeby pojechać do Piastowa. Ja od czasu, kiedy odkryliśmy, że ta cukiernia ma jeszcze 2 siedziby w Warszawie, myślałam, żeby pojechać na Solec. I na Solcu stanęło, a później mieliśmy pojechać do Plusa i po przymierzać buty.
Tomek na szosówce, więc 'rwie' się do przodu nawet jak pedałuje równo ze mną :p Po opędzlowaniu eklerki dojeżdżamy do sklepu, w którym do przymierzenia dla mnie nie ma nic :( Rozjeżdżamy się w swoje strony. Nie odprowadzam Tomka bo już mi stopy zmarzły :p
Kategoria W Towarzystwie
Ale się obtłukuję!
Środa, 7 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 1.0˚
dst27.00/25.00km
w01:10h avg23.14kmh
vmax30.70kmh
Na 8.30 umówiłam się z Gosią na TBC. Później zaplanowałam sobie rower. Pogoda dobra, słonecznie ale z lekkim mrozkiem, więc warunki do jeżdżenia będą super.
Z naprzeciwka jedzie Włodek. Jeździ już godzinę z hakiem ale dołącza do mnie i jedziemy dalej razem. Tempo wysokie i szybko się rozgrzewam. Przy skręcie w prawo za późno zauważam lód i przekonuje się jaki jest twardy. Przebiegający facet mówi, że jeszcze jest sporo lodu w lesie. Dzięki, teraz to ja też wiem :p Zbieram się, otrzepuję bo przy okazji zamiotłam kawałek ścieżki i jedziemy dalej. Boli strasznie ale może zaraz przejdzie. Przejeżdżamy kawałek od ślizgawki i bardzo blisko przed nami przebiega sarna :) Włodek zaczyna coraz bardziej przyspieszać, a ja z kolei jadę coraz wolniej. Gdy Włodek odbija w swoją stronę ja jeszcze jadę dokręcić do godzinki.
Stopy niestety coraz zimniejsze, biodro boli i puchnie, a nawet niewielkie wertepy obijają tyłek (z którego niedawno zeszła opuchlizna po Mrozowym maratonie). Z minuty na minutę jest coraz mniej przyjemnie. Nie dojeżdżam już dzisiaj na singla, bo uświadamiam sobie, że przecież tam telepie :p
I przebiera się miarka, bo dłużej tego bólu nie zniesę!!!! Mam obtłuczone wszystko między pępkiem a kolanami. Jak pies z podkulonym ogonem kieruję się w stronę domu.
Później jadę metrem do pracy i okazuje się, że obite biodro boli jak chodzę. Przez to kuleję a najgorzej jest z wchodzeniem po schodach, bo wtedy kuleję jeszcze bardziej.
Wieczorem jadę odebrać stojak na rower i jak już postawię rower na tym stojaku, to chyba za karę go tam zostawię na jakiś czas. Obtłuc się w tydzień tak dotkliwie, ehh...
Kategoria Las, W Towarzystwie
Mazovia Mrozy.
Niedziela, 4 marca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 2.0˚
dst39.00/30.00km
w02:11h avg17.86kmh
vmax40.40kmh
Pierwsze zawody zimowe, pierwsze w 2012, pierwsze w nowym teamie :)
Pogoda jest dobra, słońce, lekki mróz. Może nie będzie takiej gnojówki jak wczoraj w Kabackim. W końcu Zamana napisał, że 80% trasy jest po suchym ;)
Najbardziej obawiam się o stopy, że szybko zmarzną :p Niestety dzieje się to już w samochodzie i przez całą drogę 'pobudzam krążenie' na różne sposoby :p Na miejscu odbieramy numery od Ździcha i szykujemy się na rozgrzewkę. Mimo słońca jest chłodno i przez to ubieramy się za ciepło, co okazuje się dopiero na trasie. Startuję z sektora 5, który połączony jest z dwoma następnymi, ale tłoku na początku nie ma. Wszyscy poza tym mi odjeżdżają na pierwszych kilometrach bo to długa asfaltowa prosta. Przy prędkości 40 km/h mówię pas i nie gonię, bo się wypruję i później zdechnę. W 'terenie' zaczynam odzyskiwać pozycje. Ciężko jest jechać w 'sznurku', który jedzie uprzywilejowaną ścieżynką, a gdy czuje się, że można by było jechać szybciej. Tam gdzie można to staram się wykorzystywać inny tor jazdy, ale czasem się boję wyprzedzać, bo jest dużo 'niespodzianek' w postaci dziur. Czasem też głupie błędy powodują, że wypracowana przewaga szybko ginie i tego najbardziej się żałuje.
Pierwszą glebę zaliczam koło 10-15 km,kiedy to koło mi się uślizguje na niepozornym lodzie. Dobrze, że wywracam się na prawy bok, to nie obijam starego siniaka, ale lecę tak, że przednie koło zatrzymuje się na drzewie, a ja na rowerze. Łapię 'wypadnięty' bidon i w drogę. Teraz trochę ostrożniej muszę jechać po tym lodzie, którego jest dość dużo na dzisiejszej trasie.
Ścieżki robią się miejscami wąskie i nie ma mowy o wyprzedzaniu. To powoduje, że stawka się rozciąga. Pewny fragment trasy jadę sama. I to jest kiepskie, bo zaczynam zamulać i tempo spada. Akurat zaczynają się podjaździki i zjaździki, więc co jakiś czas ktoś tam w oddali mignie. Robi się też bardziej technicznie, bo jest masa lodu i kaszastego śniegu. Najgorszy jednak dla mnie fragment to droga z jakiegoś piachu gliniastego, bądź gliny piaszczystej, która zasysa i żeby jechać, trzeba mocno pedałować. Jazda z prędkością 11 km/h to mój max! O dziwo wtedy właśnie ktoś mi się przykleja na plecy. WTF?! Jedziemy z wiatrem, 10-15 na godzinę, więc jazda na kole nie daje chyba nic, oprócz fontanny na twarz zawodnika z tyłu..
Dobrze, że jest już coraz bliżej mety, bo siły mnie opuszczają i jest mi niewygodnie i zdecydowanie za ciepło!
Finisz oczywiście zwycięża zawodnik jadący mi jakieś ostatnie 10 km na kole. Jeszcze mi dziękuje, że go pociągnęłam, bo już nie miał siły. Facet wyleczył się chyba z kompleksów i uratował swój honor jak mnie wyprzedził, pewnie z jakieś 2 sekundy :p
Pawła i Tomka zastaję w samochodzie jak się przebierają. Sama zabieram torbę i lecę do szkoły, żeby się ogrzać i przebrać w suche ciuchy. W tym czasie omija mnie teamowa zupa i sernik, damn! Ale posilam się grochówką i ciastem na stołówce. W międzyczasie przychodzi wynik smsem- z czasem 2:10:37 jestem 4 open, 2 k2. Najlepsza była Maja Busma z czasem 1:53:09. Wynik zadowalający, mimo lekkiego niedosytu z własnej jazdy. Ale strata czasowa do Mai to przepaść :p
Kategoria PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody