Bieganie
Dystans całkowity: | 9.50 km (w terenie 9.50 km; 100.00%) |
Czas w ruchu: | 06:08 |
Średnia prędkość: | 16.76 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 9.50 km i 0h 36m |
Więcej statystyk |
Triathlon.
Niedziela, 29 stycznia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp -10.0˚
dst9.50/9.50km
w00:34h avg16.76kmh
vmax0.00kmh
total 53:55
z czego bieg 11:37
łyżwy 8:12
rower 34:06
miejsce open(K) 5, (kat. K2) 4.
Debiut uważam za udany! Cieszę się, że w ogóle wystartowałam, bo strasznie obawiałam się tych mrozów.
W tym roku zdecydowałam się na start indywidualny. Było wiele obaw, ale ciekawość wzięła górę. Musiałam zobaczyć jak to jest, żeby później przez rok nie żałować.
Tomek w tym roku ponownie startuje w drużynówce jako rowerzysta w jednej z drużyn naszego nowego teamu PTU Eclipse Biketires.pl.
Niestety nie mam za wiele czasu na przygotowanie i nie mogę kibicować im do końca. Muszę ogarnąć rower, ustawić buty i łyżwy przy torze, i dobrze by było jeszcze zapoznać się chociaż z kawałkiem trasy.
Wbiegam na odcinek za torem. Kiepsko to wygląda. Wertepy, później się wbiega w krzaki. Słyszałam jeszcze coś o śliskich rynnach, ale nie biegnę dalej, bo zaraz start. Za taśmą nie czekamy długo na sygnał. Biegnę, ale nie na 100%.
Nie bardzo wiem jak rozłożyć siły, więc biegnę zachowawczo, ale póki co jestem zadowolona, bo w moim odczuciu nie jest najgorzej. Po biegu trzeba założyć łyżwy. Ale czas leci, więc zakładanie na szybko i (wiedziałam, że tak będzie) na tor wchodzę z luźnymi łyżwami. Niedobrze. Noga lata w bucie, łyżwa się kiwa i zachowuje dość niekontrolowanie. Dodatkowo odczuwam brak siły w nogach i zadyszkę. Staram się jechać i jak najmniej stracić, może później uda mi się odrobić.
Teraz trzeba wepchać stopy w spdy. Specjalnie opracowana taktyka w domu z wykorzystaniem łyżki jakoś nie bardzo chce teraz działać! Chorobka, skarpety się pofałdowały, ale muszę się jakoś zmieścić w tych butach, więc pcham na siłę. Tomek podbiega i zapina mi suwaki od ochraniaczy, podaje kurtkę i rękawiczki. Lecę, ale szybko przypominam sobie o kasku, więc wracam kilka kroków w tył. Później walczę z zapięciem suwaka w softshelu. Niby sekundy, ale jak się w tym czasie widzi kogoś kto wsiada na rower i za chwilę go nie ma to jest to wkurzające. Wsiadam na rower i pruję, żeby dogonić Joasię Jabłczyńską, z którą prawie równocześnie zeszłyśmy z lodu. Pierwsze kółko jadę na maksymalnym gazie i na ogromnym farcie. Gdzie się da wyprzedzam, nawet po tych zamarzniętych kałużach i nic, nawet ani razu mi się nigdzie koło nie ośliznęło. Drugie kółko zaczynam na linii mety przy głośnym dopingu biketiresów :)
Coraz więcej osób na trasie, w większości to osoby, które dopiero wjechały na pierwsze okrążenie. Ciężko się wyprzedza. Dojeżdżam do przedostatniego zakrętu przed metą, gdzie stoi dużo osób i coś krzyczą '....środkiem'. Zrozumiałam 'jedź środkiem'. Dopiero jak przejechałam, to się zorientowałam, że krzyczeli 'nie środkiem', a to dlatego, że była tam wielka ślizgawka. Tylne koło zaczęło mnie wyprzedzać i nie udało mi się uratować przed upadkiem. Wylądowałam miękko i bezboleśnie na tyłku :)
Szybko się zebrałam, bo się obawiałam, że mnie ktoś zaraz wyprzedzi. Początek trzeciego kółka to jakieś dziwne sygnały z zewnętrznych części łydek. Skurcze? W takim miejscu? W obydwu nogach? Nietypowo :p Ale naciągnięcie pięty w dół pomaga i już nic takiego więcej mi nie doskwiera.
Na oblodzonych rynnach muszę się praktycznie zatrzymać, bo się korkuje. Nie wiem jak ja w tym miejscu za pierwszym razem pojechałam, ale wtedy nawet mnie nie zarzuciło. A teraz..Czyżby prędkość też na to wpływała? Do końca okrążenia bez przygód, cały czas 'brawurowo' :p Dobrze, że mnie Rychu nie zablokował jak się zbierał po wywrotce na ślizgawce.
Całkowicie zadowolona i podekscytowana podchodzę do Tomka, który mówi, że chyba jestem 4. Coo? To aż tak dobrze? :D
Po opędzlowaniu zupki, którą przygotował Ździchu, i przebraniu się idę uzupełnić płyny do bufetu. Tam wsuwam w siebie jeszcze pączka i rozgrzewam się herbatą. Niestety dekoracja mnie ominie (zabrakło 2 minut, i dużo, i mało), więc zawijamy się z tatą do domu. W samochodzie łapie mnie ból głowy. Po krótkiej drzemce jest jeszcze bardziej intensywny. Od czego to jest? Odwodnienie po 50 min wysiłku?
Kategoria Bieganie, Łyżwy, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody
Jest zakwas, więc trzeba się rozruszać.
Środa, 28 grudnia 2011 | Rower: | temp 6.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Godzina niesamowicie przyjemnego biegania. Temperatura, tempo i aura w lesie - wszystko idealne!
Kategoria Bieganie, Las, Samotnie
Nauczka 2 w 1.
Środa, 14 grudnia 2011 | Rower: | temp 8.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Pierwsze primo, nigdy nie wychodź biegać, jak burczy Ci w brzuchu.
Drugie primo, zawsze sprawdzaj temperaturę jaka jest na podwórku i do niej dobierz ubiór.
Bo inaczej zdechniesz tak jak ja!
Siedziałam i próbowałam przyswoić jakąkolwiek wiedzę przez pół dnia, a za oknem było tak słonecznie, że trzeba było w końcu wyjść. Jakoś się zagapiłam i długo siedziałam nic nie jedząc oprócz śniadania. Przed wyjściem nie będę się najadać, bo będzie mi się ciężko biegło, a jak wrócę to będę miała lepszy apetyt. Ubrałam się więc i wyruszyłam. Jak robiłam marszową rozgrzewkę, to było przyjemnie ciepło. Przebiegłam przez pole i robiło się coraz ciężej. Z głowy zdjęłam buffa, ale dalej było źle. Krótki suwak w bluzie, nie pozwalał się rozpiąć. W ocieplanych spodniach też jakby ciut za dobrze. To do jasnej ciasnej ile w końcu tych stopni teraz jest? Kroki robią się coraz krótsze, nie mam siły na nic. Zastanawiam się czy nie przejść do marszu, ale wtedy co ten mój pseudo trening by był wart? Nic!
Rzut oka na termometr - 8*. No ładnie..A ja ubrana jak na 4.
Ach ta rutyna. Myślałam, że zima to zima. A jak słońce świeci to jest wyż i jest raczej chłodno. Ale nie, nie tym razem.
A przy wybieganiu z lasu usłyszałam kruka, więc humor trochę się poprawił.
Czas: 28:44
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Las, Samotnie
Bieganie z Tomkiem.
Sobota, 10 grudnia 2011 | Rower: | temp 2.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Gdybyśmy się nie umówili, to bym dzisiaj nic nie pobiegała, bo byłam zła na wszystko. A tak udało się potruchtać i było bardzo przyjemnie. W miejscach, gdzie nie było świateł latarni, drogę oświecał nam księżyc w pełni. Tomek praktycznie cały czas pół kroku przede mną. Myślałam, że uda mi się go cały czas doganiać, ale musiałam poprosić w pewnym momencie, żeby odrobinę zwolnił.
A wyglądało to tak:
Kategoria Bez roweru, Bieganie, W Towarzystwie
Niedosyt.
Czwartek, 8 grudnia 2011 | Rower: | temp 6.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Dzisiaj zajęcia prowadziła inna instruktorka (tamta wreszcie pojechała do szpitala i czeka na poród, chociaż tydzień temu już była po 'terminie', ale jeszcze przyjechała z nami poćwiczyć).
Rozgrzewka monotonna, 20 min skakania w kółko tego samego. Zatęskniłam za Magdą, ale nie mogę oceniać zajęć tylko po rozgrzewce. Później reszta ćwiczeń na piłce i za to plus, bo to jakieś urozmaicenie i bardziej rozwojowe niż stacjonarne ćwiczenia. Wyszłam jednak mało zmęczona. (już kiedyś też tak powiedziałam, że lajcik był, a następnego dnia chodziłam z zakwasami :p)
Wychodząc z metra jakoś mi w głowie zaświtało, że może wyjdę pobiegać. Nie było mi zimno i nie kurczyłam się pod płaszczem i szalikami w schronieniu przed wiatrem. IDĘ! Rano sypał śnieg na przemian z deszczem, a jednak widziałam biegacza. Ba, nawet dwóch szalonych szosowców (z których jeden wyglądał mi na pana Andrzeja z łyżew). Wiec teraz są bardzo sprzyjające warunki a do tego mam ochotę się zmęczyć i w domu paść.
Na początku jednak czuć trochę fitnesowe ćwiczenia w nogach, ale nie mam zamiaru rezygnować! Trasa zakręcona jak świński ogonek. Biegłam tam, gdzie zapalało się zielone.
A w lodówce czekała na mnie galaretka wiśniowa, na kolanka :)
Czas 43:27.
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Samotnie
Rekonesans chodników.
Poniedziałek, 5 grudnia 2011 | Rower: | temp 5.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
W sobotę miałam biec bieg mikołajkowy - nie pobiegłam.
W niedzielę miałam pobiegać - zabrakło czasu.
Miałam to sobie odbić w poniedziałek rano, ale wyglądam za okno - pada :(
To dobrze, że pada..wreszcie! Ale plany mi popsuło. Całe szczęście wieczorem się rozpogodziło i można było się ruszyć. Bardzo przyjemnie się biegało. Na tyle fajnie, że znowu udowodniłam sama sobie, że po ciemku też można biegać i nikt na mnie nie czyha na każdym rogu. W głowie powstają postanowienia, że będę tak chodzić min. co drugi dzień. Ale co z tego, jak mój słomiany zapał nie pozwoli mi tego zrealizować. A to coś wypadnie, a to faktycznie czasu mi nie starczy, żeby pobiegać i wyrobić się z projektami na zajęcia, a to zimno będzie, albo na bieg zapisze się dużo osób. Każdy argument dobry, żeby jednak nie iść.
Czas 32:01 (z trzema przestojami na światłach).
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Samotnie
Bieganie.
Środa, 23 listopada 2011 | Rower: | temp 3.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Zimno, ale można chwilę pobiegać. Ja w ocieplanych spodniach, ale spotkałam też pana w krótkich spodenkach. Trasa ta co zawsze, czas 27:51
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Las, Samotnie
Nowe butki włóż i rusz!
Poniedziałek, 21 listopada 2011 | Rower: | temp 4.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Bieganie wieczorową porą. Pierwszy raz po chodnikach. Nie udało mi się załatwić sobie towarzystwa, więc musiałam motywować się do wyjścia sama.
Nawet nie było źle. W sumie to spotkałam chyba więcej biegaczy niż ostatnio w lesie. Zadowolona jestem, że udało mi się idealnie trafić z doborem warstw do temperatury.
Pierwsze kroki w butach dały odczuć solidną amortyzację pięty, a przy bieganiu w ogóle nie czuć kiedy się stawia stopę, jedynie odbicie z palców. Może trochę i za dobrze jest, ale jak na bieganie po chodnikach nie zaszkodzi :)
Czas 29:40
Kategoria Bieganie, Samotnie
Jak oferma.
Środa, 16 listopada 2011 | Rower: | temp 4.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Od czasu biegu niepodległości nie biegałam, więc trzeba było się ruszyć. Dobiegając do lasu prawie go nie poznałam. Już nie ma kolorowych liści. Stoją gołe drzewa. Brzydko tak jest, szaro buro. Za to teraz jest dobry czas na obserwowanie ptaków :)
Ponownie zaorali pole. Musiałam skakać drobnymi kroczkami po muldach. I chyba przez to nadałam sobie szybkie tempo i małe kroki, przy których biegło mi się niezbyt dobrze. Czułam jakbym miała się za chwilę potknąć o własne nogi. Cały czas o coś zawadzałam. Może to częściowo przez liście przykrywające ścieżkę i fruwające pod nogami, ale tempo pewnie też się na taką trasę nie nadawało. Średnio zadowolona wróciłam do domu, żeby się zastanowić, jak powinno się biegać.
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Las, Samotnie
Bieg Niepodległości.
Piątek, 11 listopada 2011 | Rower: | temp ˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Czas 53:34
Jestem zadowolona, bo mierzyłam w 55 min (chociaż czasem i w to wątpiłam :p).
Poza początkowymi problemami z ciasnotą to było bardzo fajnie. Lekki kryzys dopadł mnie przed nawrotką, a po nawrotce nawet na sekundę zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale później odżyłam i padłam dopiero na mecie. Przyspieszyłam za wiaduktem, ale ostatnie 500 m było dla mnie zabójcze. Wszyscy mnie wyprzedzali, a na 20 m przed metą złapała mnie dodatkowo kolka z prawej strony tak boląca, że nie mogłam oddychać. Nie wiedziałam czy stać, czy iść..Na metę weszłam zgarbiona i nie zauważyłam ostatecznego czasu. Ale byłam szczęśliwa, że udało mi się przebiec :) Pierwsza dyszka startowa :)
Następnego dnia bez kryzysów, bez kontuzji :)
Kategoria Bez roweru, Bieganie, W Towarzystwie, Welodrom, zawody