Grudzień, 2011
Dystans całkowity: | 21.03 km (w terenie 20.00 km; 95.10%) |
Czas w ruchu: | 01:00 |
Średnia prędkość: | 21.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 28.40 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 21.03 km i 1h 00m |
Więcej statystyk |
Łyżwowanie.
Wtorek, 13 grudnia 2011 | Rower: | temp 5.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Wichura straszna, ale ciepło, więc jedziemy z Włodkiem. Jesteśmy sporo przed czasem i możemy na spokojnie się przygotować. Początkowo jest niewiele osób, ale z czasem robi się coraz ciaśniej. Wydaje mi się, że jeździmy szybko, do czasu kiedy oni mi nie odjeżdżają. Starałam się odpychać coraz mocniej i żeby jak najbardziej wykorzystać to odepchnięcie, ale i tak daleko mi jeszcze do grupy ścigantów :p Już po pół okrążenia miałam dubla :p To później trochę pohamowałam. Lód spod ostrza leci, ale jeszcze nie potrafię się zatrzymać, a jedynie wytracić prędkość, ale dobre i to :) Ostatnie 15 min to już męczarnia. Na wyrwach w lodzie telepie, nogi się rozjeżdżają i już nie kontroluję swojej jazdy :p Czas zbierać się do domu.
Kategoria Łyżwy, W Towarzystwie
Bieganie z Tomkiem.
Sobota, 10 grudnia 2011 | Rower: | temp 2.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Gdybyśmy się nie umówili, to bym dzisiaj nic nie pobiegała, bo byłam zła na wszystko. A tak udało się potruchtać i było bardzo przyjemnie. W miejscach, gdzie nie było świateł latarni, drogę oświecał nam księżyc w pełni. Tomek praktycznie cały czas pół kroku przede mną. Myślałam, że uda mi się go cały czas doganiać, ale musiałam poprosić w pewnym momencie, żeby odrobinę zwolnił.
A wyglądało to tak:
Kategoria Bez roweru, Bieganie, W Towarzystwie
Niedosyt.
Czwartek, 8 grudnia 2011 | Rower: | temp 6.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Dzisiaj zajęcia prowadziła inna instruktorka (tamta wreszcie pojechała do szpitala i czeka na poród, chociaż tydzień temu już była po 'terminie', ale jeszcze przyjechała z nami poćwiczyć).
Rozgrzewka monotonna, 20 min skakania w kółko tego samego. Zatęskniłam za Magdą, ale nie mogę oceniać zajęć tylko po rozgrzewce. Później reszta ćwiczeń na piłce i za to plus, bo to jakieś urozmaicenie i bardziej rozwojowe niż stacjonarne ćwiczenia. Wyszłam jednak mało zmęczona. (już kiedyś też tak powiedziałam, że lajcik był, a następnego dnia chodziłam z zakwasami :p)
Wychodząc z metra jakoś mi w głowie zaświtało, że może wyjdę pobiegać. Nie było mi zimno i nie kurczyłam się pod płaszczem i szalikami w schronieniu przed wiatrem. IDĘ! Rano sypał śnieg na przemian z deszczem, a jednak widziałam biegacza. Ba, nawet dwóch szalonych szosowców (z których jeden wyglądał mi na pana Andrzeja z łyżew). Wiec teraz są bardzo sprzyjające warunki a do tego mam ochotę się zmęczyć i w domu paść.
Na początku jednak czuć trochę fitnesowe ćwiczenia w nogach, ale nie mam zamiaru rezygnować! Trasa zakręcona jak świński ogonek. Biegłam tam, gdzie zapalało się zielone.
A w lodówce czekała na mnie galaretka wiśniowa, na kolanka :)
Czas 43:27.
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Samotnie
Łyżwowanie.
Wtorek, 6 grudnia 2011 | Rower: | temp ˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Po zajęciach migusiem do domu. Miałam ze 40 min, żeby się przebrać, coś przekąsić i wyjść. Dodatkowo musiałam jeszcze pojechać z kotem do weterynarza (zapomniałam, że się umówiłam). Szybko zapakowaliśmy się z tatą i kotem do samochodu. Jak wyjechaliśmy z garażu to okazało się, że już nie kropi, a pada. To jest sens jechać na łyżwy?
U weterynarza szybko załatwiliśmy i jak wyszliśmy na dwór to już nie padało. Jechać, nie jechać? Zadzwoniłam do Włodka, który powiedział że i tak jedzie. No dobra, ja też jadę. I to była trafna decyzja. Może z raz kropiło, ale poza tym było cudownie. Pogoda taka nie zimowa, nie łyżwowa w efekcie czego było bardzo mało ludzi. Tor prawie pusty, mała ślizgawka też już otwarta. Nie trzeba było się przepychać między ludźmi, super! Ostatnie 10 min uczyłam się hamować. Jeszcze dużo pracy przede mną :)
Kategoria Bez roweru, Łyżwy, W Towarzystwie
Rekonesans chodników.
Poniedziałek, 5 grudnia 2011 | Rower: | temp 5.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
W sobotę miałam biec bieg mikołajkowy - nie pobiegłam.
W niedzielę miałam pobiegać - zabrakło czasu.
Miałam to sobie odbić w poniedziałek rano, ale wyglądam za okno - pada :(
To dobrze, że pada..wreszcie! Ale plany mi popsuło. Całe szczęście wieczorem się rozpogodziło i można było się ruszyć. Bardzo przyjemnie się biegało. Na tyle fajnie, że znowu udowodniłam sama sobie, że po ciemku też można biegać i nikt na mnie nie czyha na każdym rogu. W głowie powstają postanowienia, że będę tak chodzić min. co drugi dzień. Ale co z tego, jak mój słomiany zapał nie pozwoli mi tego zrealizować. A to coś wypadnie, a to faktycznie czasu mi nie starczy, żeby pobiegać i wyrobić się z projektami na zajęcia, a to zimno będzie, albo na bieg zapisze się dużo osób. Każdy argument dobry, żeby jednak nie iść.
Czas 32:01 (z trzema przestojami na światłach).
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Samotnie
Rozjechanie.
Sobota, 3 grudnia 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 6.0˚
dst21.03/20.00km
w01:00h avg21.03kmh
vmax28.40kmh
Rozjechanie liści w Kabackim wzdłuż i wszerz. Mogłam pojeździć dzisiaj po trasie zawodów xc na wacie, ale wydygałam. Mocnym argumentem na 'nie' był brak rękawiczek zimowych odpornych na wiatr. Dlatego kręciłam się blisko domu, żeby po jeżdżeniu móc się jak najszybciej rozgrzać.
Kategoria Las, Samotnie