Las
Dystans całkowity: | 4934.49 km (w terenie 1520.96 km; 30.82%) |
Czas w ruchu: | 256:23 |
Średnia prędkość: | 18.66 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.80 km/h |
Liczba aktywności: | 117 |
Średnio na aktywność: | 43.67 km i 2h 14m |
Więcej statystyk |
Zakupy w Piasecznie.
Niedziela, 30 października 2011 | Rower:Składak | temp 14.0˚
dst17.00/7.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Zachciało mi się pojechać na poszukiwania torby sportowej. Najpierw Decathlon, a później Fashion House. Wreszcie kupiłam babską, różową torbę i ruszyłam do domu, bo coś się zaczęło ściemniać. Zamontowałam zakup na bagażnik, ale daleko nie ujechałam, bo zahaczałam nogami o brzegi torby (a torba wcale nie jest duża, tylko bagażnik nisko :p ).
Pogoda rewelacyjna na jakiekolwiek aktywności. Ciepło i słonecznie przez większą część dnia. A w lesie jest po prostu pięknie! Niestety matołek miał rozładowującą się baterię w telefonie, a wtedy zdjęcia zrobić nie mogę, i nie mogłam nic uwiecznić. A takie ładne słońce było do zdjęć. Nigdzie mi się dzisiaj nie spieszyło, pełen chillout na składaku :)
Kategoria Las, Samotnie
Bieganie ostatni raz przed zmianą czasu.
Wtorek, 25 października 2011 | Rower: | temp 3.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
35 min biegania. Temperatura przyjemna, ładne wschodzące słoneczko. Spotykam Tomka wujka, który spaceruje z psem.
Szkoda, że za tydzień o tej samej porze będzie znacznie ciemniej :(
Zapisałam się już na bieg Niepodległości :)
Kategoria Bez roweru, Bieganie, Las
Grand Prix Warszawy na 5 km.
Sobota, 22 października 2011 | Rower: | temp 8.0˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Impreza pod nosem, nie trzeba daleko jechać i taszczyć za sobą maneli, więc czemu by nie wystartować :)
Słoneczko grzało, ale w lesie wiało chłodem. Przez prawie całą trasę towarzyszył mi Tomek jadąc obok na składaku :)
Czas na mecie 25:41. Super, taki wynik mi pasuje :)
Kategoria Bez roweru, Las, Welodrom, zawody, Bieganie
Bieganie
Wtorek, 18 października 2011 | Rower: | temp 0.0˚
dst0.00/0.00km
w00:29h avg0.00kmh
vmax0.00kmh
Budzik dzwoni o 6.50. Budzę się, patrzę za okno - 0*. Myślę sobie, nie idę, za zimno i kładę się z powrotem do łóżka. Ale zasnąć nie mogę i zastanawiam się, jak to się biega przy takiej temperaturze. No dobra, ciekawość wzięła górę, więc idę biegać.
Podwójne spodnie, bo pojedynczych ocieplanych nie mam, podwójne majtki, a na górę koszulka termiczna i bluza. I biegało mi się całkiem dobrze, tzn. komfortowo. Ale spacer od domu na rozgrzewkę nieco krótszy, bo jednak chłodno było i trzeba się było szybko rozgrzać.
Pole przed lasem zaorane na nowo. Dobrze, że jest twardo ale muszę uważać gdzie i jak stawiam nogi. Wszędzie szron, ale słonko powoli idzie w górę. Przy polance minuta przerwy na fotkę.
Jak wracam to na polu jest już nawet coś w rodzaju obornika rozrzucone. Nie da się tego ominąć więc jakoś na paluszkach przeskakuję. Ale Ci rolnicy uprzyjemniają poranne bieganie :)
Dzisiaj opublikowali wyniki z niedzielnych zawodów. Jestem strasznie zła! Bo co to za czas wyszedł - 29:17. Gorzej niż na teście i trasie wytyczonej przez google.maps ?! Miałam się poprawić a tu co..?! Załamka :(
Kategoria Bez roweru, Las, Samotnie, Bieganie
Test na 5 km.
Środa, 12 października 2011 | Rower: | temp 10.0˚
dst0.00/0.00km
w00:39h avg0.00kmh
vmax0.00kmh
Z pomocą google maps wyznaczyłam sobie trasę 5,1 km i chciałam sprawdzić czas przed niedzielnym biegiem.
Z domu spacerkiem w kierunku 'miejsca startu' :p 2 min truchtania i włączam stoper. Nie biegłam na maksa, starałam się utrzymywać mniej więcej takie samo tempo. Ale ostatnie 1,5 km już wolniej. Jak mi adrenalina skoczy podczas rywalizacji to może uda się przyspieszyć na końcówce :p I w rezultacie 28:32 min. Podczas wyścigu chciałabym więc chociaż o te 30 s się poprawić, ale nie wiem czy się uda. Zależy jak będzie wiać, bo mój czas uzyskałam w warunkach bezwietrznych..Po skończeniu 'rundki' człapię jeszcze 8 min. Tomek pewnie by powiedział, że biegnę bardziej do góry niż w przód :p :)
Kategoria Bez roweru, Las, Samotnie, Bieganie
Bieg.
Wtorek, 11 października 2011 | Rower: | temp 12.0˚
dst0.00/0.00km
w00:26h avg0.00kmh
vmax0.00kmh
A dokładnie 26:30 na trasie ok 5 km. W lesie spokojnie, dzisiaj się minęłam tylko z dwoma biegaczami i podejrzanym panem. Poczyniłam postępy w dopasowaniu ubrania do pogody, już się tak nie zgrzałam jak ostatnio :)
Kategoria Bez roweru, Las, Samotnie, Bieganie
Trzeba zacząć wpisywać też bieganie.
Wtorek, 4 października 2011 | Rower: | temp 15.0˚
dst0.00/0.00km
w00:27h avg0.00kmh
vmax0.00kmh
Pobudka o 7, wcinam jogurt, ubieram się i idę w stronę lasu. Słońce leniwie ale podnosi się coraz wyżej. Rano w lesie oprócz mnie jest sporo ludzi. Końcówka to już praktycznie człapanie, ale nie lubię zmian tempa dlatego staram się truchtać. Po drodze gdzieś słychać leśnego doktora (dzięcioła) jak stuka w pień :) Ale taka pogoda fajnie nastraja na dalszą część dnia :)
Niestety po południ mam krwotok z nosa i przez ponad godzinę nie mogę go opanować. Skutki biegania? Jem i piję normalnie, nie jestem podziębiona...Muszę zacząć się koksować? :p Nie wiem, dziwne to było i mam nadzieję, że się nie powtórzy :)
Kategoria Bez roweru, Las, Samotnie, Bieganie
Mazovia Łomianki
Niedziela, 2 października 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚
dst52.60/0.00km
w02:16h avg23.21kmh
vmax37.10kmh
Decyzja o starcie zapada w sobotę w ostatniej chwili. Ma być nas dużo, więc my z Tomkiem też wesprzemy szeregi.
Rozgrzewką jest dojazd od metra na miejsce startu. Później nie ma sensu jeździć, bo muszę się ustawić w pierwszej linii bo startuję z dalekiego 7-mego sektora. I zajmuję miejsce na 25 min przed startem. Zimno, nie ma z kim pogadać, bo reszta jest raczej wyżej..
Wreszcie się doczekałam startu. Przed tym uściskiem dłoni witam się z Jerzym (nie znałam takiej tradycji, bo nigdy jeszcze nie jechałam z pierwszej linii :p). Ruszyła jako pierwsza i już prawie coś urwała :p
© magdafiszUcieszona i niedowierzająca, że jedzie pierwsza...
© magdafisz
Po starcie pruję do przodu, w zakręt wchodzę pierwsza :p Jakoś tak dziwnie :) Na prostej cisnę ponad 30, ale długo tak nie dam rady. Tempo też znacząco spada już w lesie na piachu, ale cały czas jest zabójczo szybko. Nigdy tak po Kampinosie nie jeździłam. Cały czas czuję moc, jest z czego pedałować. Ćwikowa przeskoczona ze środka, dalej wszystko też gładko. Czuję się jak by mnie od dziecka szprycowano żelami :P Nie mam czasu się napić. Z bufetu zgarnięty baton też ugryziony raz i chowam do kieszeni. Za plecami słyszę głos Michała. Po wyjeździe na dziurawą drogę cały czas mocno jadę i praktycznie prowadzę grupę i dochodzimy do tej, którą prowadzi Michał. Niestety moja nieuwaga kończy się tym, że zatrzymuję się w kupce piachu usypanej na poboczu drogi. Szkoda, wszyscy odjechali i zostałam sama do pogoni. Starszy pan pyta, czy próbujemy gonić. No pewnie. Pierwszą zmianę daje on i widać, że dochodzimy powoli, ale jak zmieniam ja to po pewnym czasie słyszę, że mówi coś z tyłu. Odwracam się i teraz widzę, że został z tyłu i krzyczy, żebym jechała. Nie czekam i jadę sama. Zaraz ponowny podjazd pod Ćwikową, więc w sumie dobrze, że nie będzie tłoku jak już dojadę. Ale na górce doganiam tych samych ludzi, z którymi wcześniej jechałam. Do mety już będzie tylko płasko. Trzeba mocno kręcić, a ja powoli czuję, że mam nogi z waty. Ale zmuszam się do wysokiej kadencji i mocnych depnięć. Po wjechaniu na metę ledwo stoję, serce łomocze, nie mam siły. Przeżuwający batona kocmołuch :)
© magdafisz
Nie pamiętam kiedy tak się czułam po maratonie. Nie lubię takiego uczucia :/ Sprinterski wysiłek to nie dla mnie.
Mimo wszystko było fajnie :)
Kategoria Las, W Towarzystwie, Welodrom, zawody
Ponad stówka, druga w życiu :p
Niedziela, 25 września 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 24.0˚
dst115.00/44.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Wyjazd od Tomka rano przed 9. Kierunek Biały Domek na ustawkę z Welodromem. Rano dość chłodno, ale nad nami błękitne niebo, więc słońce grzeje coraz mocniej. Na miejscu zjawiamy się akurat na czas. Czekamy jeszcze chwilę i ruszamy. Harpagany przodem a ja tempem wycieczkowym z dziewczynami na końcu. Po dojechaniu do Roztoki krótki odpoczynek w słoneczku i decydujemy się pojechać do Leszna na jakieś jedzonko. Jedziemy przez las. Po nieudanym poszukiwaniu pizzeri lądujemy w barze przy trasie. Po obfitym jedzonku ruszamy w kierunku powrotnym. W Truskawiu Tomek odbija do siebie i my też już myślimy każdy o swoim kierunku, ale Tomek podpuszcza mnie, żebym dojechała jeszcze 23 km do stówki. W sumie, czuję jeszcze, że mam dużo siły. Aneta i Paweł odbijają do metra, a ja, Renata, Bartek i Krzysiek jedziemy dalej razem. Krzysiek odbija przy Gen. Maczka a ja na Górczewskiej. Dalej jadę sama. Trochę zaczyna mi brakować picia, ale nie chce mi się nigdzie zatrzymywać. W końcu wymyśliłam sobie, że dziś na kolację będzie serwowany King i jakieś zimne piciu :) Na picie niestety już nie starcza pieniążków :( A zamiast papierowej karteczki z numerem dostaję jakieś urządzenie mrugające czerwonym światełkiem. Kurczę, jakiś detonator czy co :P
Jak zaczyna całe świecić i mrugać to lekko przestraszona idę zapytać o co ho..ale widzę, że na ladzie czeka mój kebs :)
A następnego dnia rano kolana się odzywają po tej setce :) Szkoda, że nie miałam licznika i kilometry są szacowane :p
Kategoria Las, W Towarzystwie, Welodrom
Szalone 13,65 km.
Środa, 14 września 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 27.0˚
dst13.65/13.00km
w00:37h avg22.14kmh
vmax18.00kmh
Szalone, bo: wracałam praktycznie po ciemku i jechałam na czuja; jeździłam śmiesznie wolno i krótko. Ale rozruch po pracy był potrzebny. Najgorsze jest to, że robi się coraz chłodniej a po 19 już zmierzcha :(
Kategoria Las, Samotnie