Czerwiec, 2012
Dystans całkowity: | 803.48 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 35:25 |
Średnia prędkość: | 22.40 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.80 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 53.57 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Gwiazda Mazurska - 3 etap.
Sobota, 9 czerwca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 24.0˚
dst57.58/0.00km
w02:36h avg22.15kmh
vmax42.60kmh
Dzisiaj dzień trochę cieplejszy od wczorajszego, słońce nieśmiało, ale wygląda zza chmur. Dzisiaj etap w Purdzie, zapowiadany jako etap trudniejszy.
Tradycyjnie już jesteśmy na objeździe trasy przed 10. Jedziemy całe hobby, żeby Cypis i Tomek mogli przygotować taktykę :)
Start jest pod górkę, a później wjeżdża się w szerokie drogi leśne. Dojeżdżamy do dużej piaskownicy, w której czołówka peletonu będzie się rwać. Może i tak będzie, ale jak ja dojadę do tego miejsca, to już kurz po nich zdąży opaść :p
Dzisiaj jest mała niespodzianka na start. Stworzony został sektor dla najlepszych 50 osób, które zostaną ustawione przed resztą osób z dystansu mega. Ula była wczoraj 48 open i jest na liście startowej z facetami, więc idzie się upewnić do Zamany, czy też z nimi startuje. Zamana zdziwiony mówi, że nie, a Jerzy mówi, że tak :p
Ja stoję teraz 'osamotniona' wśród fitowiczek, bo nawet nie widzę Oli w sektorze :( Czeka mnie samotna jazda przez całą trasę? Na to wygląda..
Start szybki. Dziewczyny z fita wystrzeliły do przodu, a ja w gonitwie za nimi. Jednak pościg, mimo dopingów Sabiny i Marcela, nie jest skuteczny i jadę sama.
Dzisiaj na trasie jest dużo piachu i znacznie więcej pofałdowań w stosunku do dnia wczorajszego. Dodatkowo rozjazd na fit/mega jest daleko od startu, więc dość długo mam przed sobą kogoś do wyprzedzania.
A jedzie mi się dzisiaj rewelacyjnie. Siła w nogach jest, plecy na razie nie bolą, a prędkość z jaką wyprzedzam niektórych zawodników dodaje skrzydeł. Szkoda tylko, że nie jadę z równymi sobie, a z ogonem krótkiego dystansu ;/
Po rozjeździe robi się zdecydowanie luźniej przede mną, ale co górka, to pojawia się ktoś w oddali. I tak jadę, co górka i zjazd z niej to inne towarzystwo. Ilu ja panów wprawię w kompleksy :p
Na zjazdach daję sobie dzisiaj poszaleć. Jest łatwo, więc można puścić hamulce, złożyć się w pozycji aerodynamicznej i jechać. Wszystkie piaskownice dzisiaj są dla mnie przejezdne, górki podjeżdżalne i w sumie mam frajdę z jazdy.
Złoszczę się jedynie na drugim bufecie (pierwszy ominęłam, pewnie znowu tylko zaopatrzony w wodę), bo z daleka prosiłam o batona, ale ewidentnie coś innego zaprzątało im głowę i nie zdążyli się ogarnąć. Mnie też baardzo dzisiaj na nim nie zależało, żeby się zatrzymywać i czekać, bo nauczona wczorajszym przykładem wsadziłam sobie do kieszeni bananka i głodna nie jechałam. Olewam to i jadę dalej. Jest jeszcze trochę piachu, ale końcowe kilometry są po szerokiej szutrówce. Na metę wjeżdżam przez nikogo nie zagrożona z czasem 2:36:07.
Wszyscy z teamu już w samochodach, dawno przebrani. Czy ja też będę kiedyś przyjeżdżać tak szybko? :p
Kiedy miasteczko już pustoszeje odbywa się dekoracja za wczorajszy i dzisiejszy etap. Dodatkowo nadleśniczy wręcza pierwszym trzem dziewczynom upominki, więc na podium maszerujemy kilka razy :)
Dzisiaj z jazdy jestem bardzo zadowolona. Nie zabrakło sił (może tylko poza startem), udało się sprytnie wszystko przejechać i bez żadnych dolegliwości. No i trasa była ciekawa, chociaż bardzo łatwa (podobno coś koło 300m pod górę) to też bardzo ładna.
W klasyfikacji drużynowej chyba nikt nam nie zagraża. Ja z Ulą dowożę komplet punktów, Damian niewiele mniej i w efekcie czego mamy spokojną przewagę ponad 400 punktową :)
Kategoria PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody
Gwiazda Mazurska - 2 etap.
Piątek, 8 czerwca 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 17.0˚
dst67.80/0.00km
w02:52h avg23.65kmh
vmax41.10kmh
Pogoda od rana nie tragiczna, ale też nie najlepsza. Niebo zachmurzone, coś od czasu do czasu kapnie. Mimo wszystko trzeba jechać. Do Jedwabna dojeżdżamy wcześnie. Po przygotowaniu sprzętu ruszamy na objazd.
Jest chłodno, ale w lesie się rozgrzewamy i decydujemy, że jednak jedziemy na krótko.
Jedziemy końcówkę trasy, wspólną dla wszystkich dystansów, ale mamy lekkie zastrzeżenia co do oznaczenia. Przez przypadek znajdujemy kawałek trasy, na który nie było oznaczonego wjazdu ani zjazdu, a dobrze by było się nie pogubić na końcówce. Czasu coraz mniej, więc wracamy powoli na stadion.
Okazuje się, że sektor dla fita i mega kobiet jest połączony. Żeby dobrze się ustawić musimy się trochę wepchnąć do przodu i w oczekiwaniu na start robimy 'rozpoznanie' przeciwników. Ale samo rozglądanie się nie wskazuje nam, kto może dzisiaj jechać mega, więc pytam, kto jedzie. Podnoszą się dwie ręce. Dodając do tego mnie i Ulę robi się 4. WOW, ale szał! Żeby było jeszcze lepiej, jest nas dwie z K2 i dwie z K3 :)
O 11:00 startuje hobby, później faceci mega, faceci fit, a na końcu o 11:07 reszta świata, czyli my.
Ula od razu ucieka do przodu, a ja jadę jak sierota, bo nie mam jak wyprzedzać. Jak wjeżdżamy na pola to gonię kilka dziewczyn i do rozjazdu, który jest jakoś blisko, jadę praktycznie z nimi. Przy rozdzielaniu się zauważam, że cały pociąg ciągnęła Marta.
Chwilę po skręcie na mega słyszę "Cześć. To co? Zostałyśmy same, to jedziemy razem?". Pewnie! Na płaskich odcinkach jedziemy na zmiany, co 3 minuty zmiana, a w terenie jak która może. Chwilę zapoznawczo rozmawiamy. Ola jest z K3, więc bezpośredniej walki między nami nie ma. Okazuje się, że już 12 lat startuje w triathlonie, a gwiazdę jedzie treningowo, bo przygotowuje się do Ironmana. Szybko jednak kończymy rozmowy, bo trasa jest szybka i trzeba pruć do przodu ile się da. Co jakiś czas udaje nam się kogoś wyprzedzić, ale są to dosłownie pojedyncze osoby. Do bufetu dojeżdżamy dość szybko. Picia mam pod dostatkiem, ale bym wzięła coś do jedzenia. Tu jednak zonk, bo żadnego jedzenia nie ma ;/
Dojeżdżamy do pierwszych wzniesień i od razu ilość zawodników przed nami się zagęściła. Niektórzy prowadzą. Wszyscy jednak puszczają nas uprzejmie i z lekką zazdrością patrzą jak wjeżdżamy i znikamy. Po krótkim podjeździe zaczynają się lekko nachylone zjazdy serpentynami po malowniczych ścieżkach. Ale czasu na podziwianie nie ma, jedziemy przed siebie. Wyprzedzamy coraz więcej osób. Trzymamy niezłe tempo. Ja na zjazdach lekko odskakuję, ale na płaskim Ola jest bardzo mocna. Sama przyznała, że rower to jej najmocniejsza strona na triathlonie.
Mimo, że jedziemy razem i szybko się przemieszczamy, to mnie trasa zaczyna się już trochę dłużyć. Plecy na lewo od 'krzyża' coś zaczynają boleć. Dojeżdżamy do odcinka, którym jechałyśmy w drugą stronę po rozjeździe, czyli powoli zaczynamy się zbliżać do końca. Zaraz jest bufet, na którym dostaję batona. Chętnie bym zjadła, ale gryzę tylko raz, bo powoli zaczynam odstawać od Oli. Narastający ból, głód i zmęczenie powodują, że jestem coraz dalej i w końcu kończy się to tak, że zupełnie gubię Olę z horyzontu. No trudno, nie powalczę o drugie miejsce open.
Przedostatnia prosta.
Na metę wjeżdżam koło w koło z jakimś panem, który podpuszczał mnie do mocnego finiszu. Udało mu się i jeszcze na kilka obrotów korbą wykrzesałam trochę siły :p
W miasteczku już wszyscy z biketiresów są. Najszybciej na mecie zameldował się Damian, który jest zadowolony ze swojej dzisiejszej jazdy.
Po nieskutecznych próbach rozciągnięcia i rozmasowania pleców idę w poszukiwaniu jedzenia. Szkoda, że nie ma nic ciepłego, ani żadnego owocu. Trudno, zapycham się bułką drożdżową ;/
Na wyniki kobiet na mega nie musimy czekać, bo je znamy, ale dekoracja zostanie odłożona na jutrzejszy dzień, bo jeszcze nie wszystkie dziewczyny zjechały z trasy. To w sumie nie tak źle. Możemy jechać do domków i się regenerować, szczególnie ja z moimi plecami!
Kategoria PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody
Gwiazda Mazurska - czasówka.
Czwartek, 7 czerwca 2012 | Rower: | temp 18.0˚
dst5.04/0.00km
w00:10h avg30.24kmh
vmax37.70kmh
Dzisiejszy etap to praktycznie nie etap, bo strasznie krótki.
Na miejscu jesteśmy całą drużyną dość wcześnie dlatego razem zaczynamy objazd. Jedyna niespodzianka na trasie to taka, że ścieżka rowerowa, którą jedziemy, nie łączy się. Pomiędzy jednym a drugim odcinkiem jest kawałek wału strasznie wertepiastego, a przed wałem jest kuweta. Po zapoznaniu z trasą jedziemy na długą rozgrzewkę i zbliżamy się na linię startu. Przede mną startuje Michał, za mną Sławek, Zdzichu, Ula, Damian i Mateusz. Start co 30 sekund.
Po starcie szybko płuca dają o sobie znać, pali jak diabli.
Gnam co sił, ale jeszcze zanim dojechałam do wału wyprzedza mnie Sławek, a przed ostatnim zakrętem dogania mnie Zdzichu, który motywuje do jeszcze mocniejszego pedałowania.
Za Zdzichem
Na mecie mam czas 9:28, Ula pojechała prawie o minutę lepiej. Zobaczymy jak pojedzie reszta dziewczyn.
Okazało się, że konkurencja wśród dziewczyn nie była zbyt wielka. Na ponad 200 startujących osób (bez hobby), kobiet było 44.
W kategorii K2 byłam 1, a open 2 ex aequo z dziewczyną z K1.
Podium K2
Podium K3
Ciekawe ile dziewczyn zdecyduje się jutro jechać mega? Aż nie mogę się doczekać!
Kategoria PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody
Uczelnia.
Wtorek, 5 czerwca 2012 | Rower:Składak | temp ˚
dst10.00/0.00km
w00:40h avg15.00kmh
vmax0.00kmh
Na uczelnię i z powrotem. Na chwilę jeszcze podjechałam na Natolin, a tam taka awaria :)
Oczko mu wypadło, ale działa
Kategoria Samotnie
KPN
Niedziela, 3 czerwca 2012 | Rower: | temp 17.0˚
dst69.24/0.00km
w03:37h avg19.14kmh
vmax37.10kmh
Wolnej niedzieli już dawno nie było, więc jak jest, to trzeba korzystać i umawiamy się na wspólny trening w KPN.
Razem z Tomkiem ze stacji w Płochocinie odbieramy Ulę. Zaraz potem dołącza do nas też Romek i we czwórkę jedziemy w stronę Leszna. W Lesznie czekamy na Jarka i Pawła i w tym czasie spotykamy Przemasa na szosówce. W końcu wyjeżdżamy chłopakom na przeciw i razem jedziemy do Roztoki. Przy Ławskiej mija nas spora grupa z Velmaru.
W Roztoce zatrzymujemy się na kawę. Trochę za wcześnie, ale fajnie jest posiedzieć i pogadać. Jarek i Paweł decydują się wracać do Łomianek, a my ruszamy w kierunku Górek. Na asfalcie za Sosną Powstańców dojeżdża do grupy jeszcze Iza i Kamil, więc przejazd po wydmie robimy w sporej grupce :)
Po dojechaniu do Roztoki rozdzielamy się. Ja z Tomkiem wracamy do Płochocina, a reszta jedzie do Truskawia.
Dzisiaj pierwszy raz dłużej jechałam na nowym siodełku. Na razie wydaje się wygodne. Tomek natomiast miał trochę większą nową zabawkę do testowania, mianowicie rower Mbike Ultimate.
Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie