Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:197.50 km (w terenie 14.00 km; 7.09%)
Czas w ruchu:04:44
Średnia prędkość:23.21 km/h
Maksymalna prędkość:37.10 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:17.95 km i 0h 47m
Więcej statystyk

Na uczelnię.

Poniedziałek, 17 października 2011 | Rower:Składak | temp 2.0˚ dst5.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Rano zimno, ale słońce miało być cały dzień, więc decyduję się uruchomić składaka.
Dojeżdżając na Natolin jestem już całkowicie rozgrzana. Mijam kolegę, który idzie właśnie na przystanek autobusowy. Trochę zdezorientowany, może zaspany ale mi odmachuje :) Pod wydziałem parkuję jako pierwsza. Temperatura mi trochę zmroziła linkę do przypięcia i ciężko jest ją rozprostować. Ale później z tej strony będzie słońce więc spokojnie odepnę składaczka :) Szkoda tylko, że zapomniałam okularów przeciwsłonecznych na powrót :(


Kategoria Samotnie

Wybiegaj sprawność - bieg na Kępie Potockiej.

Niedziela, 16 października 2011 | Rower: | temp 15.0˚ dst0.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Pierwszy start biegowy :)
Zamówiłam pogodę na weekend. Chciałam słońce i min 15*. Jak się obudziłam to słońce było, ale na termometrze 0*. Chorobka..Jak tu się ubrać?

Śmiałkowie :) © magdafisz

Rozgrzewka © magdafisz

Trasa miała 5 km. Dobiegłam, ale chyba trochę się oszczędziłam, bo nie piekły mnie nogi. Tylko końcówkę zerwałam z kopyta kiedy widziałam już metę. Wtedy miałam speeda :) Dobrze, że za metą stały bramki i mogłam się podeprzeć w kolejce do spisania numeru, bo po tym przyspieszeniu ledwo co oddychałam. Po biegu dużo jedzenia, do wyboru do koloru. Był i pączek dla łasuchów :) Mimo opóźnień my z Tomkiem czekaliśmy do końca losowania nagród i to mi się opłaciło :) Wygrałam ciepłą bluzę nike i majtki brubecka. To chyba jako zachęta do dalszego biegania :)
Początek pod lekką górkę. © magdafisz

Mimo, że dobiegłam ostatnia ze startujących welodromowców (Przemka, Włodka i Pawła) to jestem raczej zadowolona :)


Kategoria Bez roweru, W Towarzystwie, zawody, Bieganie

Zakończenie sezonu w mecie.

Sobota, 15 października 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 12.0˚ dst7.40/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Niestety po tej krótkiej przejażdżce mój rower doznał poważnego zadrapania. Właściwie to zdarzyło się podczas długiego postoju. Szkoda, bo jest to bardzo widoczne i strasznie żałuję, bo nie stało się to z mojej winy :( Mój magic ;(

Okropnie duża dziura :( © magdafisz

Zdjęcie cienkie jak barszcz, ale widać o co takie halo..


Kategoria W Towarzystwie, Welodrom

Test na 5 km.

Środa, 12 października 2011 | Rower: | temp 10.0˚ dst0.00/0.00km w00:39h avg0.00kmh vmax0.00kmh

Z pomocą google maps wyznaczyłam sobie trasę 5,1 km i chciałam sprawdzić czas przed niedzielnym biegiem.
Z domu spacerkiem w kierunku 'miejsca startu' :p 2 min truchtania i włączam stoper. Nie biegłam na maksa, starałam się utrzymywać mniej więcej takie samo tempo. Ale ostatnie 1,5 km już wolniej. Jak mi adrenalina skoczy podczas rywalizacji to może uda się przyspieszyć na końcówce :p I w rezultacie 28:32 min. Podczas wyścigu chciałabym więc chociaż o te 30 s się poprawić, ale nie wiem czy się uda. Zależy jak będzie wiać, bo mój czas uzyskałam w warunkach bezwietrznych..Po skończeniu 'rundki' człapię jeszcze 8 min. Tomek pewnie by powiedział, że biegnę bardziej do góry niż w przód :p :)


Kategoria Bez roweru, Las, Samotnie, Bieganie

Bieg.

Wtorek, 11 października 2011 | Rower: | temp 12.0˚ dst0.00/0.00km w00:26h avg0.00kmh vmax0.00kmh

A dokładnie 26:30 na trasie ok 5 km. W lesie spokojnie, dzisiaj się minęłam tylko z dwoma biegaczami i podejrzanym panem. Poczyniłam postępy w dopasowaniu ubrania do pogody, już się tak nie zgrzałam jak ostatnio :)


Kategoria Bez roweru, Las, Samotnie, Bieganie

Rozruch składaka.

Poniedziałek, 10 października 2011 | Rower:Składak | temp 13.0˚ dst14.50/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Ze względu na bliskość SGGW, mojej kochanej uczelni, postanowiłam już dawno dojeżdżać rowerem na wydział. Tylko jakoś strach było zostawiać sprzęt przed budynkiem. Tym razem strachu nie ma, bo nie podejrzewam, żeby komuś się chciało kraść składaka :p Rower został mniej więcej doprowadzony do stanu użytkowania. Dostał nowe klamki do hamulców (stare deorki z kellysa) i jakoś się toczy i zatrzymać też się da :) Dzisiaj zrobiłam test drive, czy oby na pewno da się gdzieś tym podjechać (dziwnie się kręci bo wykonuje się strasznie mały ruch na korbie). Jedzie, więc pada decyzja - jadę na uczelnię.
Podejrzewałam, że rowerem będzie szybciej niż autobusem, ale na 20" kółkach jedzie się trochę inaczej i zaczynałam mieć wątpliwości czy to się uda. Ale dzisiaj potwierdziło się, że na składaku też jest szybciej niż blachosmrodem :)
No i jest jeszcze jeden sukces, tylko jedna osoba mnie po drodze wyśmiała :p Siostra mnie uprzedzała, że się będą śmiać. Sama zresztą też jestem tego świadoma, bo nawet ja jak widzę ten rower to mi się uśmiech włącza :D Zrobię zdjęcia i wstawię, ale później.
A dzisiaj przyszło mi wracać, w deszczu..Może pogoda jeszcze parę razy pozwoli odpalić stary sprzęt :)


Kategoria Samotnie

Trzeba zacząć wpisywać też bieganie.

Wtorek, 4 października 2011 | Rower: | temp 15.0˚ dst0.00/0.00km w00:27h avg0.00kmh vmax0.00kmh

Pobudka o 7, wcinam jogurt, ubieram się i idę w stronę lasu. Słońce leniwie ale podnosi się coraz wyżej. Rano w lesie oprócz mnie jest sporo ludzi. Końcówka to już praktycznie człapanie, ale nie lubię zmian tempa dlatego staram się truchtać. Po drodze gdzieś słychać leśnego doktora (dzięcioła) jak stuka w pień :) Ale taka pogoda fajnie nastraja na dalszą część dnia :)
Niestety po południ mam krwotok z nosa i przez ponad godzinę nie mogę go opanować. Skutki biegania? Jem i piję normalnie, nie jestem podziębiona...Muszę zacząć się koksować? :p Nie wiem, dziwne to było i mam nadzieję, że się nie powtórzy :)


Kategoria Bez roweru, Las, Samotnie, Bieganie

Dojazd do Łomianek i powrót do metra

Niedziela, 2 października 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp ˚ dst24.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh



Mazovia Łomianki

Niedziela, 2 października 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚ dst52.60/0.00km w02:16h avg23.21kmh vmax37.10kmh

Decyzja o starcie zapada w sobotę w ostatniej chwili. Ma być nas dużo, więc my z Tomkiem też wesprzemy szeregi.
Rozgrzewką jest dojazd od metra na miejsce startu. Później nie ma sensu jeździć, bo muszę się ustawić w pierwszej linii bo startuję z dalekiego 7-mego sektora. I zajmuję miejsce na 25 min przed startem. Zimno, nie ma z kim pogadać, bo reszta jest raczej wyżej..

Wreszcie się doczekałam startu. Przed tym uściskiem dłoni witam się z Jerzym (nie znałam takiej tradycji, bo nigdy jeszcze nie jechałam z pierwszej linii :p).

Ruszyła jako pierwsza i już prawie coś urwała :p © magdafisz

Ucieszona i niedowierzająca, że jedzie pierwsza... © magdafisz

Po starcie pruję do przodu, w zakręt wchodzę pierwsza :p Jakoś tak dziwnie :) Na prostej cisnę ponad 30, ale długo tak nie dam rady. Tempo też znacząco spada już w lesie na piachu, ale cały czas jest zabójczo szybko. Nigdy tak po Kampinosie nie jeździłam. Cały czas czuję moc, jest z czego pedałować. Ćwikowa przeskoczona ze środka, dalej wszystko też gładko. Czuję się jak by mnie od dziecka szprycowano żelami :P Nie mam czasu się napić. Z bufetu zgarnięty baton też ugryziony raz i chowam do kieszeni. Za plecami słyszę głos Michała. Po wyjeździe na dziurawą drogę cały czas mocno jadę i praktycznie prowadzę grupę i dochodzimy do tej, którą prowadzi Michał. Niestety moja nieuwaga kończy się tym, że zatrzymuję się w kupce piachu usypanej na poboczu drogi. Szkoda, wszyscy odjechali i zostałam sama do pogoni. Starszy pan pyta, czy próbujemy gonić. No pewnie. Pierwszą zmianę daje on i widać, że dochodzimy powoli, ale jak zmieniam ja to po pewnym czasie słyszę, że mówi coś z tyłu. Odwracam się i teraz widzę, że został z tyłu i krzyczy, żebym jechała. Nie czekam i jadę sama. Zaraz ponowny podjazd pod Ćwikową, więc w sumie dobrze, że nie będzie tłoku jak już dojadę. Ale na górce doganiam tych samych ludzi, z którymi wcześniej jechałam. Do mety już będzie tylko płasko. Trzeba mocno kręcić, a ja powoli czuję, że mam nogi z waty. Ale zmuszam się do wysokiej kadencji i mocnych depnięć. Po wjechaniu na metę ledwo stoję, serce łomocze, nie mam siły.
Przeżuwający batona kocmołuch :) © magdafisz

Nie pamiętam kiedy tak się czułam po maratonie. Nie lubię takiego uczucia :/ Sprinterski wysiłek to nie dla mnie.
Mimo wszystko było fajnie :)


Kategoria Las, W Towarzystwie, Welodrom, zawody