Mazovia MTB - Łomianki, epilog.

Niedziela, 3 października 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 14.0˚ dst57.02/50.00km w02:36h avg21.93kmh vmax36.50kmh

Na metro ursynów podjeżdżam rowerem. Przy okazji mogę pomyśleć nad ubraniem na maraton. Jak wyjeżdżam z domu to na termometrze poniżej 10. Zimowe spodnie, koszulka, rękawki i na to bluza plus długie rękawiczki. Na pewno nie zmarzłam a gdybym się bardziej spieszyła to pewnie bym się zgrzała. Razem z Anetą i Pawłem pakujemy się do samochodu Włodka i ruszamy. Na dolince dogania nas samochodem Harry. Po drodze na gdańskiej, jeszcze przed mostem północnym, mijamy Rysia ;)
Po przygotowaniach i załatwieniu spraw w biurze ustawiamy się w sektorach, które tym razem były połączone po 3. Myślałam, że przez to zrobi się korek na czarnym rowerowym, bo tam dużo piachu jest, ale wszystko szło w miarę sprawnie do miejsca, w którym trzeba było przejść przez błotko po pieńkach. Jakoś stawka tak się rozciągnęła, że jechałam sama. Przede mną tylko na długich prostych widziałam kogoś przed sobą. Zdarzało się też, że ktoś mnie wyprzedził, i tyle ich było widać :p Dopiero po drugim bufecie i tak naprawdę przy wyjeździe z lasu, bo później przeważał asfalt i czarne dziurawe drogi, jechałam w pobliżu innych zawodników. Mocno wiało i dlatego warto było mieć towarzystwo ;)
Trasa, szczególnie do drugiego bufetu, bardzo ładna. Piach wydawał się być nie tak bardzo uciążliwy jak zwykle. Tylko raz stanęłam w takiej wielkiej piaskownicy. Za to korzeni dużo, niektórzy nawet twierdzą, że więcej niż zawsze :p Przynajmniej nie było nudno. Kilka górek, które nawet przyjemnie się podjeżdżało dzięki dopingowi welodromowców, którzy stali i robili zdjęcia, m.in. Bartek i Renata, reszty nie znałam.
Na mecie bardzo miła atmosfera dzięki bardzo licznemu przybyciu osób z drużyny. Wspólnie zjedliśmy ciepły rosołek i ciasto. Później dekoracje. Ania zajęła 3 miejsce w FK2, Jarek 2 miejsce w K4 a ja o dziwo 3 miejsce w K2 ;) Zupełnie nieoczekiwane, ale miła niespodzianka. Szczególnie, że jechało mi się dobrze, chociaż później odczuwałam zmęczenie i obity tyłek :p
Nie zostaliśmy długo po zawodach. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do cukierni Roberta 'giantera' na pyszne lody. Jest cel wypraw na północ od Warszawy ;D Z ursynowa leniwie dokręciłam do domu, chociaż początkowo miałam wątpliwości czy jechać, bo miałam pod wiatr, ale nie zrezygnowałam.
Koniec sezonu? Bardzo możliwe, wszystko zależy od pogody. Czas na rowerowanie znajdę, ale jeszcze pogoda musi zachęcać ;) Jak będzie bardzo kiepsko i zima zjawi się wcześnie, jak kraczą synoptycy, to najwyżej rower wstawię do piwnicy a zacznę sezon basenowy i dla urozmaicenia łyżwy, na które namawiał mnie Włodek ;)

Bagienka © magdafisz

Podjazdy ;) © magdafisz

Wspinaczka © magdafisz


Kategoria zawody, W Towarzystwie, Las


komentarze
magdafisz
| 19:01 poniedziałek, 4 października 2010 | linkuj FIT to była rozgrzewka ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa czaso
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]