Bieg Niepodległości.

Niedziela, 11 listopada 2012 | Rower: | temp 13.0˚ dst0.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh

Czas: 52:55
Od rana nastrój na bieganie jest i do tego zero stresu, więc powinno być dobrze.
Robię rozgrzewkę z Tomkiem i Pawłem, ale niedługą i ustawiamy się w tłumie oczekującym na start. Tym razem nie cofamy się za bardzo. Stajemy między 45 a 50 min. Chciałabym w tym roku sporo zejść z zeszłorocznego czasu. Tomek biegnie ze mną, więc ma kontrolować sytuację :)
W tym roku nie ociągam się na początku i dużo wyprzedzam. Po jakimś czasie można właściwie biec już swoim tempem i nie jest źle. Na półmetku mamy 25 min.
Teraz powrót z wiatrem, słońce już nie będzie oślepiać, więc teoretycznie powinno być lepiej. Ale było gorzej, coraz gorzej. Nagle ludzie zaczynają mi uciekać, moje tempo spada. Jest mi za ciepło, mimo że biegnę w spodenkach 3/4 i koszulce z krótkim rękawem. Na domiar złego coś mi się w brzuchu kręci i wszystko mnie w nim ściska. Wszystko nie tak, ale staram się biec.
Tomek próbuje motywować i zapowiada ciastka po ukończeniu biegu. Wiem, że chciał dobrze, ale jak pomyślałam o ciastkach to mi się jeszcze gorzej zrobiło. Na 7,5 km na wiadukcie jest już naprawdę powoli a dalej jest już tylko gorzej. Ciągnę się noga za nogą.
"Finisz" w moim wykonaniu zaczyna się na skrzyżowaniu z Miłą, czyli jakieś 400 m. Przyspieszam ile mogę i tak jak w zeszłym roku kolka mnie tak łapie, że przed samą kreską zwalniam. Mieliśmy z Tomkiem wbiec na metę z rękami w górze, ale ja nawet nie pamiętam jak się znalazłam za strefą pomiaru czasu. Chyba Tomek mnie tam wciągnął :) W każdym razie, dzięki :)


Okropnie zmęczona byłam do końca dnia. Nawet nie potrafiłam się rozpędzić na rozbieganiu :p Nie miałam siły dosłownie na nic i mogłabym leżeć cały czas.
Co do zadowolenia, średnie. Po dobrym początku cała druga połowa umierania. Może za szybko zaczęłam?
Czas z pulsometru wcale nie pokazywał krótszego czasu niż w zeszłym roku, ale czas oficjalny 52:55, czyli 30 sek mnie. To w końcu sukces? Nie wiem, chyba mnie było stać na trochę więcej.
HR 188, 217


Kategoria Bez roweru, Bieganie, W Towarzystwie, zawody


komentarze
magdafisz
| 15:47 środa, 28 listopada 2012 | linkuj Dzięki :)
Dałam z siebie wszystko, jak każdy. A to że generuję przy tym kosmiczne wartości pulsu to już inna sprawa :p
candula
| 20:24 czwartek, 22 listopada 2012 | linkuj Gratuluję :)
Podziwiam Twój wysoki puls i że nie padasz osiągając go :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa posob
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]