NDM i koniec Mazovii.
Niedziela, 7 października 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 18.0˚
dst66.19/0.00km
w02:50h avg23.36kmh
vmax40.40kmh
Cieszę się na dzisiejszy maraton, a to tylko i wyłącznie dlatego, że jest ona ostatnia w sezonie! :)
Na kilka tygodni przed zawodami nastawiałam się na trasę jak 2 lata i rok temu. Ale kilka dni przed startem Tomek uświadamia mnie, że trasa jest inna. Oglądam mapkę i raczej zachwycona nie jestem. Zapowiada się jeszcze szybsza trasa niż była zazwyczaj w NDM i Jabłonnie =/
Przejechanie trasy mini na rozgrzewce nie pozostawia złudzeń, spodziewam się beznadziejnej trasy.
Tym razem, mimo długich przygotowań, starcza czasu na długą rozgrzewkę. A rozgrzewanie się jest dzisiaj bardzo wskazane, bo jest okropnie zimno. Po kilku przymiarkach jadę ostatecznie na krótko z rękawkami, ale rękawiczki już z długim palcem.
W sektorze staję gdzieś w ogonie, ale widzę to dopiero kiedy startuje mój sektor, bo przede mną hen hen daleko jest początek. Ale to i tak nie ma żadnego znaczenia, bo koła utrzymać nie dam rady. Jazda po wale to samotne dymanie naprzód. Wiedziałam, że tak będzie :p
Dalej również otwarte tereny, na których jak tylko zrobi się kawałek asfaltu to mi wszyscy odskakują.
Ale na trasie jest ogólnie tłok, a że jest miejscami wąsko to robią się zatory. Raz cwanie biegnę z rowerem po miedzy i wyprzedzam w ten sposób kilka osób, ale zaraz tracę to co zyskałam, a może i więcej, bo nie potrafię szybko wsiąść na rower :( Zaczyna się las. Podłoże trochę wilgotne i miękkie, więc momentami ciężko się kręci.
Na bufecie wciągam połówkę maxima. Niestety w długich rękawiczkach czucie jest dużo mniejsze i nie udaje mi się zręcznie zakręcić tubki. Nie udaje się też zakręcić przez to, że żel wypada mi z ręki, mój jedyny dziś. Jestem zła i wydaje mi się, że przez brak drugiej porcji żelu nie dojadę do mety :p
Zaczyna się robić piaszczyście, miejscami dochodzą jakieś pagórki i to wystarczy, żeby droga została zatorowana. Wszystko spokojnie do wjechania, ale nie chce mi się krzyczeć, żeby zrobili mi miejsce. Motywacja podupadła.
W sumie to jestem pozytywnie zaskoczona tymi wydmami, ale to i tak nie wpłynie ma moją opinię, że trasa jest beznadziejna.
Jedziemy drugi raz ten sam odcinek przez las, z którego wyjeżdżamy na długi asfalt przy bufecie. Przede mną nikogo, za mną też duża luka. Spokojnie sobie dojeżdżam do bufetu. Tym razem zgarniam powerade i batona. Niestety bikebar, którego zazwyczaj lubię, przy tej temperaturze jest ciężki do zjedzenia. Przez chłód jest strasznie twardy, więc rozgryzienie go zajmuje chwilę. Powoli z tyłu ktoś się zbliża. Jedna grupa to Bogna z chłopakami, w drugiej są m.in. Agnieszka i Ola. Niezłapanie się na żadne koło to był błąd, bo zaraz zaczyna się powrót wzdłuż wału. Całe swoje siły wciskam w pedały, ale wiatr nie pozwala mi jechać więcej niż 30 km/h. Dopiero jak zauważam w mijającym mnie pociągu Pawła L., to zmuszam się do pościgu. Tym razem zaczepiam się na koło i jazda chociaż fragmentem wału nie jest aż tak bardzo nudna.
Z tego co pamiętam trasa miała mieć 52 km. Myślałam, że po dwóch godzinach będę na mecie, a tu dawno dwie godziny przekroczone, a jeszcze trzeba jechać. Co jak co, ale nie spodziewałam się, że trasa się wydłuży. To jakby nie w stylu mazovii, zazwyczaj jest krócej niż podają :p
W końcu dojeżdżam jednak do mety. Od razu jadę się schować w samochodzie do ciepełka. Zanim zdążyłam się przebrać dojeżdża Tomek z Pawłem. Tak szybko? Niestety, nie udało im się ukończyć dzisiejszego maratonu bo oznakowanie trasy zaginęło :/ Okazuje się, że bardzo wiele osób dzisiaj pobłądziło. A to znaczy, że wszystkie planowane godziny dekoracji generalki są nieaktualne i pewnie przyjdzie nam dzisiaj czekać do nocy, aż to się wszystko skończy :p
W końcu doczekujemy się na dekoracje w klasyfikacji generalnej, gdzie szampan leje się litrami :)
W K2 na mega zajęłam 3 miejsce, za Mają i Agnieszką
W superklasyfikacji załapałam się na 7 pozycję.
Drużynowo wywalczyliśmy 7 miejsce.
Ocenić dzisiejszy wyścig obiektywnie będzie ciężko. Trasa mi się nie podobała. Może przez to, że jestem za słaba na takie płaskie trasy. Mimo spadku motywacji do gonienia uciekających, 'parametry życiowe' jak na normalnym maratonie HR max 194, av 182, czyli nie było opitalania się!
Swoich startów w mazovii źle ocenić nie mogę, bo przecież wyjeździłam sobie 3 miejsce w K2. Pozostaje jednak świadomość, że to częściowo z braku konkurencji, a w takim wypadku należałoby brać pod uwagę wyniki open. W każdym razie jeszcze nie jeżdżę tak, jak bym chciała :p
Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody