Skarżysko Kamienna.
Niedziela, 26 sierpnia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 24.0˚
dst61.00/0.00km
w02:57h avg20.68kmh
vmax47.90kmh
Na miejsce dojeżdżamy koło 9, więc mamy sporo czasu na ogarnięcie wszystkich spraw. Kilka pogawędek, z Renatą i Bartkiem, paroma osobami z teamu i dawno nie widzianym Krzyśkiem. Po 10 jadę na rozgrzewkę z Tomkiem i Pawłem . Po skręceniu na trasę hobby Paweł łapie gumę i trochę czasu nam się schodzi na zmianę. Przed startem musimy podjechać jeszcze do samochodu, a robi się coraz później i do sektorów lecimy na ostatnią chwilę. Na domiar złego zaczyna siąpić.
W sektorze spotykam się z Pawłem L., który przyjechał dzisiaj z Jarkiem. Myślałam, że tylko ja spadłam do 5 sektora, ale wokół widzę dużo znajomych twarzy.
Po starcie chyba zaczyna mocniej padać. Po twarzy strumieniami spływa woda, sypie piachem spod kół osób jadących przede mną. Początek jak zwykle ciasny, ale na pierwszych pagórkach doganiam kilku znajomych, więc tym razem nie spaliłam tak bardzo startu. Pierwszy teren, pierwsze błoto, pierwsze korki. Trochę się wkurzyłam i zaryzykowałam wyprzedzaniem poboczem i po rynnach. Opłaciło się i na szutrową autostradę wyjeżdżam pierwsza. Jakiś czas później zaczyna się odcinek błotnisty. Wszystkich wozi, więc więcej się idzie niż jedzie. Później znowu szeroko, i znowu błoto. Rozjazd. O dziwo jadę w grupie, z której nikt nie odbija na fita. Towarzystwo przede mną zaczyna się przerzedzać. To dobrze, bo zaczynają się węższe ścieżki, trochę pofalowane, trochę błotniste i mogę sobie spokojnie jechać swoim tempem. Koło kamienia, którego niestety nawet nie widać, robi się gęsto i trzeba podprowadzać. Przy okazji widzę, że wyprzedza mnie Ola. To ja ją wcześniej wyprzedziłam? Nie pamiętam. Spotykam tam też Anię, która narzeka na problemy ze sprzętem.
Niedługo później powtarzamy kawałek trasy z początku, więc rozjazd już tuż tuż. Od teraz jadę praktycznie sama. Przy tabliczce '10 km do mety' zaczynają się 'korzenie' zapowiadane przez Jerzego. Jak sobie uświadomiłam, że to ten fragment, przed którym ostrzegał komentator to się śmieję pod nosem, bo te korzenie są mniejsze niż w Kampinosie :p
Niemniej jednak wyciągają ze mnie trochę energii, ale staram się jechać mocno i nie zwalniać. Do mety jadę samiusieńka, a na ostatniej prostej widzę Krzyśka. W ostatnich zatorach widziałam go przed sobą, ale na prostej wszyscy mi znikali z pola widzenia :p
Na mecie rozmawiamy. Ile kilometrów wyszło? Na moim liczniku 46 (w czasie 2:37 :p). Wierzyć czy nie ? :p Coś szwankuje ten mój licznik i to porządnie.
Koniec ścigania, czas się ogarnąć. Rower upierdzielony równo, ale nawet nie myślę, żeby stanąć w kolejce do karchera. Pytam policjanta gdzie jest najbliższa myjnia i tam się udaję. Za 4 zł mam wymyty porządnie rower, a do tego 8 km rozjazdu w nogach :)
Gorzej jest z umyciem siebie, bo wody w beczkowozie już zabrakło jak przyszłam, a pod prysznicem był straszny syf. Trudno, otrzepałam to co wyschło, a resztę musiałam przykryć ubraniem :p
Czekam na chłopaków. Pierwszy przyjeżdża Paweł, niedługo potem Jarek, który informuje, że Tomek butuje do mety. Biedak miał awarię i nie może jechać.
SMS z wynikiem dzisiaj nie doszedł, ale po sprawdzeniu na tablicy dojechałam 6 Open i 4 w K2. Do 3 miejsca 5 min straty. No niestety. Ale nie mogłabym tej straty odrobić, bo i tak jechałam na maksa i bez postojów. Muszę walczyć na kolejnych edycjach!
Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody