Ełk
Sobota, 11 sierpnia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 25.0˚
dst65.00/0.00km
w02:45h avg23.64kmh
vmax0.00kmh
Po całym tygodniu nic nie robienia będzie porządna weekendowa dawka rowerowania.
W Ełku zjawiamy się trochę za późno, bo wszystko trzeba robić na szybko i jak zwykle nie starcza czasu na porządną rozgrzewkę.
Start z 4 sektora idzie szybko. Długie asfalty na początku i wszyscy wypruli do przodu. Cisnę ile mogę, ale coś w pewnym momencie jest strasznie cicho dookoła mnie. Oglądam się i potwierdza się, jestem ostatnia. Hoho, to jest start! Szybko dochodzi mnie sektor 5 i kolejny, i pewnie kolejny. Staram się nie zniechęcać, ale jest mi smutno :( Trasa jest taka jak przed dwoma latami, czyli sporo pól. Pojawia się kawałek lasu i trochę błota, które jest akurat na niewielkim wzniesieniu. Ludzie schodzą z rowerów, a ja próbuję wjeżdżać. Dwa razy mnie stawia prawie w poprzek, ale wtaczam się. Dogania mnie Maciek z Welodromu. Raz ja go wyprzedzam, raz on mnie. Na 20 km zaczyna się singielek wzdłuż jeziora, na którym doganiam Olę z Plannji (z którą stałam razem w sektorze). Długo szło mi doganianie i nadrabianie fatalnego startu. Rozpoznaję również Beatę ze Świata Rowerów, dawno nie widziałam :)
Z singla wyjeżdżam z dużą przewagą nad wyprzedzonymi osobami. Decyduję się skorzystać z bufetu i jem banana. I wtedy to odkrywam, że coś jest nie tak z moją pozycją na rowerze. Coś mnie nogi jakoś bolą, a kolana prawie do brody sięgają. No tak, bo przecież sama sobie przykręcałam zacisk sztycy, czyli skręciłam za lekko. Trudno, może jakoś dojadę do mety. Nie byłoby problemu, gdybym przez pośpiech i gapiostwo nie zapomniała wziąć kluczyka. Za chwilę dojeżdża do mnie Maciek, więc pytam czy ma gdzieś na wierzchu klucze. Nie chciałam go opóźniać, ale zatrzymuje się ze mną i użycza sprzętu, a sam w tym czasie wchłania żela. W ferworze przykręcania zapominam podnieść sztycę, więc resztę trasy jadę jakieś 5 cm niżej niż zawsze ;/
Trasa jest pofalowana, ale bardzo szybka, nie ma chyba miejsca w którym trzeba używać młynka, a osoby na 29" mają dzisiaj fory :p
Na zjeździe za którymś bufetem stoi na poboczu wojskowy. Co jest, będzie o minach ostrzegał? :p Jednak nie, krzyczy, że zakręt jest :p Jedziemy kawałek ładnym lasem, ale szybko się kończy i znowu jedziemy po otwartych terenach. Przejeżdżamy przez wioski mniejsze i większe. W niektórych to niezłe rezydencje są pobudowane. Ale koniec rozglądania się, trzeba pilnować trasy. Na jednym podjeździe wyprzedza mnie Ewa, a kilka kilometrów przed metą dogania mnie Beata, która myślała, że dogania Ewę, a tu zonk :p Przed singielkiem nad jeziorem jest długi odcinek asfaltu. Na końcówce zaprasza mnie na koło jeden zawodnik. Dzięki, chętnie korzystam, chociaż to był naprawdę tylko kawałek podwożenia się :p
Na mecie jestem lekko rozczarowana swoją jazdą, ale jak ma nie być gorzej, skoro przestałam praktycznie jeździć..:( Tak jak to Majka mówi, w ostatnim okresie 'kręciłam w tył' i są tego skutki. Ale ja nie potrafię jeździć, jak jest tak ciepło jak w ostatnim tygodniu :(
Kategoria zawody, W Towarzystwie, PTU Eclipse Biketires, Las