Mazovia Legionowo.
Niedziela, 13 maja 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 13.0˚
dst56.84/0.00km
w02:21h avg24.19kmh
vmax39.70kmh
Dobrze, że maraton blisko i można się w miarę wyspać :p
Rano o 8 ruszamy od Tomka do pociągu i dojeżdżamy nim do stadionu, gdzie spotykamy się z Pawłem. Na miejscu jesteśmy sporo przed czasem, ale nie chce nam się zbytnio wychodzić. Jest strasznie zimno, mi aż szczęka lata :p
Spokojnie szykujemy rowery. Jest też czas na pogawędki ze spotkanymi znajomymi z teamu.
Na objazd trasy i rozgrzewkę jadę z Ulą. Dojeżdżamy do lasu i zawracamy na trasę hobby, żeby sprawdzić, gdzie jest wąsko (pamiętam jak w zeszłym roku utknęłam w sznureczku ludzi). Przy starcie spotykamy kolejnych Eclipsów.
Ustawiam się do sektora, bo powoli zaczyna się zapełniać. W sektorze sporo znajomych, jest m.in. Jarek na swoim nowym Cubie 29".
Start szybki, ale i tak nie udaje się jechać za tymi, za którymi bym chciała. Po wjeździe do lasu tworzy się sznurek ludzi. Ciężko jest miejscami wyprzedzać, ale znajdują się tacy, którzy za wszelką cenę chcą przeskoczyć chociaż o jedno 'oczko'. I taki jeden gość wciska się przede mnie, ale zupełnie niespodziewanie. Dosłownie mnie spycha do koleiny, bo gdybym nie odbiła to byśmy leżeli ;/ Próbuję mu uświadomić, że stworzył bardzo niebezpieczną sytuację, i gadam gadam, a ten nagle mów "O, leżą". Faktycznie, przed nami była kraksa. Kilka osób stoi, wśród nich Przemas, a jeden chłopak leży na ziemi i widać, że nie jest z nim najlepiej. Ostrożnie omijamy miejsce zdarzenia i jedziemy dalej, ale ja przez chwilę z lekką blokadą. Bo się boję wariatów, szczególnie takich, którzy potrafią się rozpędzić, ale niekoniecznie już opanować rower. Po chwili jednak rozumiem, że trzeba jechać dalej swoje.
Cały czas szybkie tempo, przez większość trasy jest wąsko i od czasu do czasu podskakuje się na jakimś korzeniu. Najgorszy dzisiaj odcinek, który dodatkowo jedziemy dwa razy, to dziurawa droga łatana po Polsku, czyli wszystkie śmieci władowane w doły (w tym roku dobrze by było nie złapać kapcia na takich śmieciach :p). Jeśli pojawia się jakiś pagórek to wyprzedzam na nim co najmniej kilka osób, jeśli pojawia się jakiś piach to spokojnie przez niego przejeżdżam. Cougary w takich warunkach bardzo dobrze się sprawdzają. Jedyne miejsce, w którym trzeba podbiegać, to dwa garby całkowicie zasypane piachem. Nawet nie dało się próbować podjeżdżać, bo już wszyscy u podnóża schodzili z roweru. Tutaj też udało się wyprzedzić kilka osób, gdyż bardzo sprawnie mi wyszło podbieganie. Z tyłu usłyszałam tylko jakiegoś pana mówiącego "Ej, to nie jest śmieszne! Widzieliście jak szybko nas wyprzedziła?!"
Generalnie jedzie mi się dobrze. Po pewnym czasie jednak czuję lekkie zmęczenie. Zastanawiam się nawet czy nie za szybko zaczęłam, ale już niedaleko do mety, więc trzeba kręcić. Po wyjeździe z lasu wyskoczyła przede mnie Anna Ostrowska. Staram się gonić, ale ciężko to idzie. Na trasie hobby wyprzedzam ją na górce, ale czuję jej oddech na plecach. Jak się mijałyśmy to złapałyśmy kontakt wzrokowy i obydwie się uśmiechnęłyśmy - to oznacza, że będzie ciężka końcówka :p Na ostatniej prostej znowu jedziemy równo i słyszę "To co, finiszujemy!". No finiszujemy, ale ja już nie mam sił :p Ania łapie koło chłopaka, który przejechał koło niej i pierwsza wpada na metę, ja po 10 sekundach. Dziękujemy sobie za tą rywalizację, ale dopiero w wynikach będzie wiadomo kto miał lepszy czas.
Na mecie jest już Ula, która przyjechała z 15-20 min temu i prosi mnie, żebym weszła za nią do dekoracji, bo ona musi jechać do Tomka K. do szpitala. Mijałam Tomka na początkowych kilometrach w lesie jak szedł z rowerem w kierunku startu, ale nawet nie pytałam czy czegoś potrzebuje, bo myślałam, że miał awarię roweru. A skoro nie kontynuował jazdy, to uznałam, że jak sam nic nie naprawił, to moja wiedza i pomoc też na nic się zda. Okazało się jednak, że Tomek miał wypadek i ma podejrzenie złamania obojczyka :(
Kręcę się w miasteczku i czekam na mojego Tomka.
Pogawędki z Przemasem
Zaczyna kropić i robi się nieprzyjemnie. Zjeżdżają pierwsi pomarańczowi z giga. Romek w duecie ze Ździchem, Tomek, Michał i Paweł. Całe szczęście wszyscy cali. Jemy makaron, gaworzymy i czekamy na dekorację. Dzisiaj wykręciłam sobie drugie miejsce w kat. i 7 open.
Strata do Uli 16 minut, do Agnieszki 11, do Renaty 5. Rating najwyższy z dotychczasowych i awans do 3 sektora.
Kategoria Las, PTU Eclipse Biketires, W Towarzystwie, zawody