Góry Bardzkie.
Czwartek, 3 maja 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 25.0˚
dst41.23/0.00km
w03:08h avg13.16kmh
vmax40.40kmh
Przed południem dojeżdżamy do kwatery w Sosnowej. Po przyszykowaniu makaronu z pesto przebieramy się i ruszamy na podbój gór na północ od Bardo.
Jedziemy trasą z zeszłorocznej edycji challenge. Większość to drogi szutrowe, więc trudno nie jest. Trasa akurat na rozgrzewkę i przywitanie z górami :) Dojeżdżamy na górę Wilczak i zaraz później zaczyna się stromy zjazd. Tomek jedzie, ale mnie brakuje odwagi i sprowadzam.
Dalej jedziemy do Srebrnej Góry, gdzie zatrzymujemy się w barze na przekąskę. Bar wydaje się być przyjazny rowerzystom :)
Dalej jedziemy koło wiaduktów i tutaj pojawia się problem z oznaczeniem szlaków. Na mapie co innego, w rzeczywistości co innego i musimy improwizować. Czasu na zastanawianie się nie ma zbyt wiele bo gdzieś z tyłu zbliża się chyba jakaś burza, co chwilę słychać grzmoty. Skręcamy w las, ale dojechaliśmy do ślepej ścieżki. Zawracamy na asfalt i próbujemy jakoś inaczej. Po drodze spotykamy spore stadko owiec na wypasie. Szły jak burza po tej trawie i robiły śmieszny szum :D
Udało się dojechać do miejsca, w którym mieliśmy wylądować i dalej jedziemy już niebieskim szlakiem do Bardo. Po drodze mamy piękne widoki.
Zaczynają się krótkie zjazdy. Powoli oswajam się i przełamuję strach przed większością przeszkód na drodze. W pewnym momencie wjeżdżamy w bardzo wąską ścieżkę, zarośniętą z każdej strony. Okazuje się, że znajduje się tam bardzo fajny zjazd. Tomek z radości aż krzyczy :) Ale dalej nie jest gorzej, tyle że tym razem pod górę.
Jak dojeżdżamy na parking, na którym zostawiliśmy samochód, zaczyna powoli kropić. Po wizycie w sklepie decydujemy się podjechać jeszcze na zjazd przy drodze krzyżowej, podobno są tam ciekawe kamulce :p Tomek ocenia, że deszcz przejdzie gdzieś bokiem, więc jedziemy.
Pod górę jedzie mi się jednak coraz ciężej. Kamulce są i to mokre, dlatego początek przechodzę z buta. Namawiam Tomka, żeby jednak zrezygnować, bo zaczyna trochę więcej padać, a nie chcemy się przemoczyć. Jak zjeżdżamy to pada już całkiem solidnie, dlatego zatrzymujemy się pod mostem, żeby przeczekać. I czekamy ponad godzinę, a padać nie przestaje :p W międzyczasie pada grad i zaczyna tak zacinać, że pod mostem robi się coraz mniej suchej przestrzeni.
W końcu nie wytrzymujemy i jedziemy do samochodu, bo nie zanosi się, że kiedykolwiek ten deszcz przestanie padać. Już się przejaśniało, było widać niebo, ale dalej lało :p
Po umyciu się wygłodniali jedziemy do pizzerii w Złotym Stoku, gdzie spotykamy się z Dorotą, Jarkiem i Grześkiem.
Kategoria Las, Sudety, W Towarzystwie