Życiówka!

Czwartek, 26 kwietnia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 20.0˚ dst134.11/5.00km w05:25h avg24.76kmh vmax41.80kmh

Zaczęło się niepozornie :p
Miał być trening, więc najpierw jadę na Agrykolę. Pół godziny i 10 podjazdów machnięte, ale dzisiaj słabiutko mi szło. Już po 5 miałam dość, ale mus to mus. Właściwie to tak się na początku zamyśliłam, że nie wiem czy dobrze policzyłam i czy w końcu nie zrobiłam 11 :p
Wyrobiłam się akurat i miałam 15 min na dojechanie na Pole Mokotowskie do Tomka. Po krótkim obiedzie u chińczyka ruszamy na Pole, gdzie Tomek montuje mi siodło ze swojej szosówki. Kolejne siodło do testowania :p

Ruszamy w kierunku Kabat, ale w miarę możliwości omijając ścieżki rowerowe, bo Tomek jest na szosie. Krótki postój w domu i ruszamy dalej.
Teraz zaczynamy realizować mój pomysł na dzisiejszą wycieczkę. Najpierw ciastko w Górze Kalwarii, a później podprowadzenie Tomka bardziej w kierunku domu i przejazd przez Złotokłos. Tomek pomysł podchwytuje i ruszamy na pierwsze w tym roku przetarcie szlaku do GK :)
Wiatr wieje mocno z południa i łatwo nie jest, ale to Tomek prowadzi przez większość czasu, a ja próbuję się za nim chować. Sprawnie dojeżdżamy do cukierni, chociaż podjazd pod skarpę trochę opornie mi idzie. Dzisiaj chyba nie jest mój dzień na zdobywanie górek :p W cukierni wybór jest prosty: dwie tarty, proszę :)

Po drodze zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z opcji przejazdu przez Złotokłos, bo ja już trochę kilometrów mam, a nie chcę polec w walce z wiatrem daleko od domu. Tylko jak się już powiedziało A, to trzeba powiedzieć B, dlatego ruszamy dalej. Okazuje się, że wiatr dmucha w plecy i jedzie się przyjemnie i szybko. Po drodze przejeżdżamy przez kilka urokliwych miejsc, gdzie konie lub kucyki sobie hasają, gdzie bażanty spacerują leniwie po łące...taka sielanka :)
Do Złotokłosu mieliśmy jechać jako do celu pośredniego podróży. Wcale nie myślałam o tym, żeby pojechać tam odwiedzić cukiernię, tak jak się Tomkowi wydawało :p Ale być i nie wejść ?!
Pod Caffe Rosso meldujemy się koło 17, ze stanem licznika 100 km, a u Tomka ok. 70 km. Regeneracja przy ciachu i zimnej coli.

Ruszamy w kierunku Lesznowoli. Tam mieliśmy się rozjechać w swoje strony, ale Tomek postanawia jechać przez Falenty, więc jeszcze kawałek razem. Asfalt w miarę równy, wiatr w zadek, więc szybko się przemieszczamy. Tomek ma jednak przewagę na swojej szosówce i szybko mi odskakuje. Bawi się w trenera i każe mi siebie gonić :p
W Laszczkach się rozjeżdżamy. Miałam ominąć Dawidy boczną drogą, ale porozkopywali ulice i pomyliłam przez to drogę. Na złe mi to nie wyszło, bo później spotykam kurę bażanta :)

Już wcześniej się zorientowałam, że zrobię dzisiaj życiówkę. Jak dojeżdżam do domu to jestem nawet całkiem świeża. Nogi, tyłek ani głowa nie bolą, spać się nie chce, spadków mocy na trasie nie było :) Super! Taka jazda mi się podoba. Zdecydowanie lubię takie czwartki kolarskie. Tomkowi chyba też się podobało bo ani razu dzisiaj nie narzekałam :) Może tylko trochę na niego pokrzyczałam, ale tylko wtedy, kiedy było trzeba :p


Kategoria W Towarzystwie


komentarze
izka
| 17:22 poniedziałek, 7 maja 2012 | linkuj Bo akurat niestety miałam :(
W ten czwartek nie mam, ale niestety na rower nie wsiądę :(
magdafisz
| 17:14 poniedziałek, 7 maja 2012 | linkuj Myślałam, że w czw masz zajęcia i nie chciałam namawiać do złego :p
izka
| 09:16 środa, 2 maja 2012 | linkuj Ale jak to tak .... czwartek beze mnie ! No tak nie może być ! Gratuluje życiówki
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ianas
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]