Po Warszawie.
Czwartek, 19 kwietnia 2012 | Rower:Kelly's Magic | temp 10.0˚
dst87.20/0.00km
w04:22h avg19.97kmh
vmax40.40kmh
Umówiłam się z Izą na Agrykoli. W planach były podjazdy, ale po 5 udałyśmy się na Politechnikę, gdzie zgarniamy Tomka i jedziemy w świat. Burczenie w brzuchach powoduje, że decydujemy się jechać na pizzę do Pawła, ale trochę okrężną drogą.
Jedziemy przez most Siekierkowski. Zanim jednak dotarliśmy na pizzę, odwiedziliśmy cukiernię Olczaka na wiatraku. Kiedy my rozgrzewałyśmy się w środku przy ciastku i kawie, Tomek przy lekkiej mżawce wymieniał okładziny w moich hamulcach :) Mój Kochany serwisant :*
Przetransportowaliśmy się na ul. Kobielską i rozsiedliśmy we włoskiej knajpie. Zjedliśmy, pogadaliśmy, pośmialiśmy się, a w międzyczasie na dworze zaczęło mocniej padać. Nie chce się, ale trzeba wychodzić bo dzisiaj w planach jest jeszcze WAT. Jedziemy znowu naokoło. Tym razem zwiedzamy prawy brzeg Wisły i biegnącą wzdłuż Wisły ścieżkę. Kierujemy się cały czas do mostu Północnego i przeprawiamy się na lewą stronę rzeki.
Dalej prowadzi Izka. Przez Lasek Młociński jedziemy w kierunku Radiowa i w końcu docieramy na WAT. Pogoda się psuje i coraz więcej rosi, ale cały czas jedziemy.
Na 'poligonie' mierzę się z kilkoma okopami, które ostatnio sprawiały mi trudności. I..udało się pokonać (i strach i rów) !! Ostatecznie stwierdzam, że nie jest to takie trudne :p
Po wypełnieniu planu na dziś zaczynamy powoli zbierać się do domów. Tomek przy Górczewskiej skręca do siebie, a ja z Izką jadę dalej w kierunku Zachodniego. Koło Tesco spotykamy Renatę i Bartka. Chwilę gadamy, ale pada coraz mocniej, więc szybko odjeżdżamy. Ja powoli zaczynam myśleć, żeby do domu przetransportować się metrem. Z Izą żegnam się przy Prymasa i dalej jadę już sama.
Przy Bitwy Warszawskiej dzwoni Tomek, żeby mnie poinformować, że widział bażanty :) Długo nie rozmawiamy, bo ja moknę i marznę. A Tomek nie dość, że widział bażanty, to jeszcze jedzie i jest suchy, bo u niego nie pada. Niesprawiedliwe :p
Wsiadam w metro na Polu Mokotowskim. Jak wysiadam na Kabatach to już jest całkowita ciemnica. Że ten czas tak szybko minął..Nawet nie wiem kiedy te kilometry się nabiły i nie czuję takiego dystansu w nogach. Mimo beznadziejnej (!) pogody wyszła świetna wycieczka, dzięki bardzo za towarzystwo :)
Kategoria W Towarzystwie