Jechać czy nie?
Wtorek, 31 maja 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 26.0˚
dst23.29/18.00km
w01:32h avg15.19kmh
vmax33.80kmh
Tomek miał do mnie przyjechać rowerem, więc przy okazji chciałam mu pokazać zjazd w Kabackim. Jak można się było spodziewać, gdybym nie powiedziała, że to "ten", to pewnie by na niego nie zwrócił uwagi :p Tomek namawia mnie, żebym też spróbowała. Niechętnie, ale podchodzę 2 razy i nic. Jadę prosto bo nie potrafię skręcić. Jest strasznie ciepło, mam przytkany nos, komary się rzucają na ofiary momentalnie i jeszcze kilka innych rzeczy sprawia, że mam kiepski humor i zero chęci do jazdy. Kręcę nogami, ale tak 16-18 i jest mi ciężko i źle i..dużo marudzę. Pierwotnie plan był taki, żeby sobie pojeździć przed wtorkowym spotkaniem rowerowym, ale po 5 km wracam do domu, gdzie leżę przez godzinę i myślę "Jechać czy nie?". W końcu na ostatnią chwilę się decyduję i wychodzę z domu. Jedziemy do lasu narobić hałasu na górkach do zjeżdżania i skakania. Po pseudo parku z hopkami jedziemy na zjazd bardziej hardcorowy. Niejedna osoba stoi i się zastanawia jak tu jechać i czy w ogóle próbować zjeżdżać. Błażej stoi i zachęca do zjeżdżania, aż w końcu sam postanawia pokazać jak to się robi. Jedzie pewnie i szybko, a kiedy znika mi z oczu słychać, że kończy w krzakach :) Czyli banalny nie jest i można sobie z niego zjechać, ale na tyłku. No dobra, jadę i ja, ale niedługo. Za mocno przyhamowałam na uskoku i musiałam się zatrzymać. Nie wchodzę na górę próbować od nowa, przy następnej pętelce spróbuję już nie popełnić tego samego błędu. W parku hopkowym niespodzianka, bo jadę przez chwilę na wstecznym. Przy podjeżdżaniu tylne koło zrobiło 1/2 obrotu na korzeniu i niestety nie udało mi się przepchnąć roweru na górę i staczam się w dół, dobrze że nie wjeżdżam w chłopaka z tyłu :P Teraz się zastanawiam, dlaczego ja nie zacisnęłam hamulca? W sumie się nie spodziewałam takiej sytuacji, bo wcześniej normalnie tam podjeżdżałam i nie trzymałam palców na klamkach. Ściskać to ściskałam, ale widocznie same gripy. Mimo wszystko chwila strachu była :p Zjazd podejście drugie- znowu nie udane, znowu zakończone w tym samym miejscu. Trzecia próba. Analizując poprzednie sytuacje, chyba za bardzo zwalniam za tym uskokiem a bez prędkości nie ma jazdy, no i może trochę bardziej tyłek można by było wystawić za siodełko. No to próbujemy. Początek szybciej i z większą pewnością siebie. Niestety tym razem trochę przesadziłam z manewrowaniem zadkiem i wystawiłam go za daleko, po czym rower pojechał do przodu a ja zostałam z zadkiem za siodełkiem. W takiej pozycji nie da się dobrze kierować i żeby nie zjechać w takiej pozycji za daleko przewracam się na bok. AAAŁŁŁ! Tym razem sobie zbiłam bioderko i boli, dlatego już nie będę próbować dzisiaj tego zjeżdżać. Dobrze, że dziury w gatkach nie zrobiłam :) Ale siniak urośnie jak malowany. I tak uważam, że jak na mój stan fizyczny i psychiczny było rewelacyjnie :p
Podczas rozjazdu spotykam Włodka, który namawia mnie na piwo na mecie. Niestety muszę odmówić i wracać do domu kończyć robić projekty :( A sesja dopiero przede mną :(
Kategoria Las, W Towarzystwie