Całkiem niezły wyjazd jak na taką pogodę :)
Czwartek, 5 maja 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 10.0˚
dst59.62/0.00km
w02:28h avg24.17kmh
vmax41.80kmh
Nie chciało mi się dziś czekać na zajęcia, więc zrobiłam sobie wolne wcześniej. W sumie nie planowałam jeździć, ale z drugiej strony nie chciałam przesiedzieć prawie całego dnia w domu. Jak bym zaczęła coś planować i się zastanawiać to pewnie by mi się odechciało wychodzić :p Chociaż miałam moment słabości jak już byłam ubrana to przypałętała się kicia i wprosiła się na kolana. Zaczęła gruchać, mi zrobiło się ciepło i też pomyślałam, że fajnie by było się wygrzać pod kocykiem, ale już siedziałam gotowa w ciuchach. Zrzuciłam kota i wyszłam.
Najpierw kierunek asfalty powsińskie. Trochę zaczyna kropić, ale tak właściwie nie wiadomo z czego bo świeci słońce. Dojeżdżam do Wisły i kieruję się w stronę Kępy Zawadowskiej, przejeżdżam przez Siekierki i Wilanów. Z północy idą ciemne chmury, więc nie wiem jak długo jeszcze pojeżdżę. Na Przyczółkowej zaczyna kropić, ale przy jeździe pod wiatr krople walą w twarz dlatego przystaję na przystanku pod wiatą. Niecałe 5 min później można już jechać dalej bo niebo się wyklarowało, więc decyduję, że odwiedzę podjazd na Agrykoli. Nie wiem ile razy tam wjadę, może tylko dojadę i zawrócę, bo jedzie mi się dość ciężko. Nogi jakieś takie spięte i ciężkie.
Jak dojeżdżam to widzę chłopaka z BSA, a na dole z bidonem czeka motywator, tata albo trener. Zaczynam podjeżdżać i nie jest źle. Pod rząd robię 6 wjazdów i ruszam na pętelkę wokół stawu przy stadionie legii. Jak wracam to chłopak z BSA nieprzerwanie wjeżdża i zjeżdża, a ja dokręcam jeszcze 4 i zawijam się do domu.
Dzisiaj taka głupia pogoda była. Jedyną dobrą rzeczą było to, że jak zaczynało padać, to tak do 10 min, ale intensywnie, a później było słonecznie. Przez to nie wiedziałam jak się ubrać i efekt był taki, że przez większość czasu było mi za ciepło, za to stopy zmarzły (a miałam na sobie ocieplane spodnie, koszulkę termoaktywną z długim rękawem i bluzę).
Kategoria Samotnie