Do pracy i do Decathlona.
Piątek, 22 kwietnia 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 20.0˚
dst39.82/9.00km
w01:45h avg22.75kmh
vmax33.30kmh
Tomek mnie namówił, żeby jechać do pracy rowerem. W sumie co mi szkodzi trochę się przejechać. Zbieram graty, wychodzę przed blok, siadam na siodełko i zonk! Kapeć w tylnym kole. Zawróciłam i weszłam do domu, żeby ludzie ciekawsko nie patrzyli jak zmieniam dętkę. Z początku coś mi nie szło zakładanie opony ale chyba nie zajęło mi to dłużej niż 10 min. Zastanawiałam się, co u licha się stało, bo po wczorajszej jeździe nic nie było ani widać ani czuć. A może to oznacza koniec farta, na którym cały czas jeździłam?! Druga zmiana dętki w ciągu tygodnia, a wcześniej przez cały rok się nic nie działo. W sumie dobrze, że w takich okolicznościach. Nabiorę wprawy :p
Jak już ruszyłam to co nie ujechałam to światła. Zanim dojechałam na Natolin zatrzymywałam się 3 razy. W taki sam sposób niestety wyglądała jazda przez cały Ursynów ;/ Dalej już bez problemów. W pracy okazało się, że byłam krócej niż jechałam. Ale to nie martwiło mnie zbytnio i ruszyłam w drogę powrotną. Najpierw do domu żeby coś przekąsić, a później do Decathlona w Piasecznie po dętki do roweru dla siostry. Z ciekawości przeszłam cały dział rowerowy i znalazłam dla siebie skarpetki, 2 pary za 7 zł. Z zakupami wróciłam do domu i to był koniec dzisiejszej przejażdżki.
Kategoria Samotnie