Mocna przejażdżka z Welodromem
Poniedziałek, 14 marca 2011 | Rower:Kelly's Magic | temp 16.0˚
dst60.56/0.00km
w02:26h avg24.89kmh
vmax54.80kmh
O 10 pod Kodakiem spotkałam się z Markiem i Włodkiem. Pojechaliśmy tradycyjnie na asfalty konstancińskie, zapowiadało się jednak, że będzie dość ciężko, bo mocno wiał wiatr. Włodek prowadził od początku do końca, a ja siedziałam mu na kole, żeby jakoś schować się przed tym wiatrem. Tempo mocne, cały czas w granicach 28-30, ale o dziwo się utrzymuję. Jednak jest ciężko utrzymać tempo. Czuję, że twarz mnie pali, nogi też, serce mało co gardłem nie wyskoczy. Marek odbija w Cieciszewie w drogę powrotną, a my z Włodkiem kierujemy się na Górę Kalwarię. Dojechać, dojadę, ale nie wiem jak szybko. Najwyżej sama będę wracać :p
Na ostatnim prostym odcinku wieje naprawdę mocno, nie ma jak się schować, więc zwalniam trochę. Wspinaczka pod górę wolna, kompletny brak sił. Będąc już w Górze nie można nie podjechać do cukierni, która okazuje się być zamknięta w poniedziałki. Szkoda, bo przydałby się jakiś słodziak uzupełniający siły. Ruszamy na północ. Tym razem mamy bardziej z wiatrem, ale cały czas są boczne podmuchy. Licznik jak zaczarowany wyświetla 31 km/h, dopóki nie skończy mi się picie. Bez ‘paliwa’ jazda idzie wolniej, coraz bardziej czuję, że sztywnieją mi nogi, momentami mam nawet wrażenie, że będzie skurcz. Na dzisiaj już na pewno dałam z siebie wszystko i szybciej niż 26 nie pojadę :p Przed skarpą przy ul. Gąsek zwalniam, bo wiem, że mam przed sobą podjazd i próbuję oszczędzać siły. Mówię Włodkowi, żeby już na mnie nie czekał, bo zanim ja podjadę to wieki miną. Zastanawiam się czy wprowadzać, czy wjeżdżać, czy zrobić sobie mały postój, ale robię trening silnej woli i wytrzymałości. Wjeżdżam, ale na końcówce braknie mi już przełożeń, jadę 6 km/h =D Słabizna ze mnie! Mam nadzieję, że już za niedługo będzie progres i nie będę się popisywać takimi osiągnięciami :p Do domu dojeżdżam padnięta i na miejscu wypijam chyba cały kubeł picia ;)
Mimo wszystko przejażdżka fajna, sama bym tak nigdy nie zapierdzielała :p A jak bym sama miała walczyć z wiatrem, to pewnie tak samo bym się zmachała. Dzięki Włodek i Marek.
Zdjęcia nie ma bo za szybko było, żeby jakiekolwiek próbować robić :P
Kategoria W Towarzystwie, Welodrom