Kampinos po raz drugi.
Czwartek, 26 sierpnia 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 19.0˚
dst64.05/34.66km
w03:23h avg18.93kmh
vmax36.50kmh
Też po raz drugi przekładamy nasz wyjazd na Suwalszczyznę rowerami, znowu przez zapowiadane opady i tym razem również przez niską temperaturę (12-15 stopni).
Tomek zaproponował przejażdżkę do Granicy, gdzie miała być zagroda z dzikami. Ostatecznie żadnych żywych zwierząt nie było. Może Tomkowi się coś pomyliło, albo szukał tylko sposobu, żebyśmy tam pojechali ;)
Znowu przekonałam się, że do Kampinosu trzeba być przygotowanym na piach, korzenie i telepanie na nich :p Z początku denerwujące było to podskakiwanie, ale z czasem idzie się przyzwyczaić. Zaliczyliśmy kilka górek, nawet niektóre całkiem spore. Byłam nawet zdziwiona, że takie są. Ale jakie pojęcie o Kampinosie może mieć dziewczyna jeżdżąca w lesie kabackim :p
Raz, wjeżdżając na niewielką górkę, mój rumak chciał mnie zrzucić! Najpierw rzucił kierownicą w lewą stronę, później w prawą, znowu w lewą, ale już przy następnym zamachu udało mi się go jakoś opanować :p A krążą opinie, że ten kellys jest nerwowy na podjazdach :p
Poza kilkoma obtarciami od gałęzi i ukąszeniach po komarach nie ucierpiałam, chociaż czasami się bałam jazdy po tych korzeniach. Szczególnie przy jeździe w dół. Ale fajny był ten wyjazd. Udało nam się zrobić trochę więcej kilometrów niż ostatnio, chociaż nie obeszło się bez deszczyku. Po dojechaniu do Józefowa i posileniu się, Tomek miał mnie jeszcze odstawić na Kabaty, ale jakoś zmarzłam i nie chciałam już wracać o własnych siłach. Za mało ich zostało, żeby się dotelepać do domu, więc wsiadłam w pociąg.Tomasz zjeżdża
© magdafiszGrzyb i wrzosy
© magdafisz
Kategoria Las, W Towarzystwie