Mazovia MTB - Mława.

Niedziela, 22 sierpnia 2010 | Rower:Kelly's Magic | temp 26.0˚ dst29.30/29.30km w01:20h avg21.98kmh vmax42.60kmh

Przed dniem zawodów miałam dylemat, który dystans jechać. Po zmianach/uaktualnieniu dystansów na parę dni przed startem wybrałam fit. Był mi jeszcze potrzebny jeden dobry wynik do generalki. Może najlepszy nie jest, ale przynajmniej teraz nie będę musiała się zastanawiać nad dystansem. Czas na mega ;)
Tomek tym razem nie jedzie maratonu, problemy z kolanem po wycieczce w Tatry eliminują go z jazdy, ale wybiera się towarzysko w roli kibica. Jedzie z nami również Marcin, z nastawieniem na poprawę wyniku z Supraśla i awans sektorowy ;)
Rano pakujemy się w samochód i jedziemy do Damiana, z którym razem dojeżdżamy do Mławy. Po przygotowaniach pojechaliśmy do biura zawodów, bo chciałam się dowiedzieć o co chodzi z pętlami i jak, gdzie trzeba skręcić, żeby dojechać do mety. W biurze niestety nikt nie potrafił pokazać jak trzeba jechać ;/ Zostawiłam więc zadanie Tomkowi, żeby się zorientował jak to leci, a ja pojechałam na rozgrzewkę. Później mi wszystko wytłumaczył i mogłam się kierować do sektora. Start pod górkę, jak zwykle szybko i starałam się, jak zwykle nie jechać na końcu. Niestety, jechałam ostatnia :p Jechałam ostrożnie, bo z przeczytanego wczoraj opisu trasy na głównej stronie zawodów, wynikało, że będzie kilka trudnych zjazdów. Przejechałam i żadnego nie widziałam. Zrobiliśmy nawrót do mety po trasie hobby i dalej jechaliśmy trasą megowców i gigowców. Tu można powiedzieć, że było parę trudniejszych zjazdów, ale nie takich, których się nie da zjechać. Na jednym ze zjazdów spod kół osoby jadącej przede mną wyskoczył patyk i wystrzelił prosto we mnie. Całe szczęście udało mi się schylić na tyle, że nie oberwałam. Na rozjeździe fit skręcam i o dziwo dużo osób widzę przed sobą. Prawie same szybkie fragmenty więc prujemy przed siebie. Kilka górek, później znowu szybko. Patrzę na licznik, 24 km. Jeszcze powinno być 10 km do mety, więc nie można jeszcze jechać za mocno. A tu nagle zdziwienie, pokazuje się tabliczka 5 km. No to już właściwie nie ma co się oszczędzać. Mija mnie chłopak z BSA i zachęcona jego tempem przyspieszam. Na prostej trochę mi odskakuje, ale na ‘wzniesieniu’ go doganiam. Z górki jednak znowu się bardziej rozpędza i nie daję rady go dogonić. Ale wyjeżdżamy już wtedy z lasu na mostek, którym jechaliśmy na pierwszym okrążeniu. W takim razie meta już blisko. Staram się jechać szybko, ale wiar hula i nie jest to łatwe. Piachem wzdłuż zalewu dojeżdżamy do mety. Przy tabliczce 0,5 km stoi Tomek i robi mi zdjęcia. Zdążył jeszcze krzyknąć, że jestem 4 z dziewczyn. Nieźle ;) Wyniki też to potwierdzają, ale niespodzianką jest, że jestem 2 w kategorii. No cóż. Nie wygrałam, ale na pewno jechałam na maxa.
Po odpoczynku dekoracja. W międzyczasie oglądaliśmy śmiałków, którzy pojechali na giga, zapowiadali 107 km, a wyszło niecałe 100. Damian przejeżdżał 17 (mniej więcej, bo jak się we dwoje z Tomkiem liczy to różnie wychodzi :p). Później odpoczywamy na trawie razem z Welodromowcami.

Przed startem. © magdafisz
Sreberko © magdafisz


Kategoria W Towarzystwie, zawody


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa serwa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]