Dzień 1. Warszawa - Gdynia - Chałupy
Wtorek, 4 sierpnia 2009 | Rower:Wheeler 600 | temp ˚
dst0.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh
Rano do pociągu. Plany gdzie pojechać powstawały w drodze, bo wyjazd praktycznie tak samo spontaniczny jak wypad na Mazury. W Gdyni po wysiadce z pociągu od razu ruszyliśmy w drogę, ale humory początkowo popsuł sposób traktowania tam rowerzystów. A ktoś kto tworzył ścieżki rowerowe w Gdyni miał fantazję.
Później humory psuła kiepska, piaszczysta droga i głód, którego nie było gdzie zaspokoić. W Osłoninie zrezygnowaliśmy z jazdy szlakiem i mieliśmy jechać jak najkrótszą drogą do Pucka, gdzie moglibyśmy coś zjeść. Spotkaliśmy jednak Dominika i Tomka z miejscowym bikerem przewodnikiem i dołączyliśmy się do nich. Jak się okazuje, gdyby nie to, ominęlibyśmy bardzo ładny zameczek w Rzucewie.
W Pucku małe rozczarowanie, bo nie natknęliśmy się na przyzwoitą i niedrogą knajpę, więc głodni pojechaliśmy szukać szczęścia we Władku. Ku naszemu zdziwieniu nie trzeba było jechać główną trasą, bo z Pucka jest poprowadzona ścieżka rowerowa. Ale przyjemność z jazdy odbiera czasem smród (chyba wody w tej zatoce) i całe chmary much :p
Po zjedzeniu szukaliśmy noclegu i znaleźliśmy go na campingu w Chałupach. Masa ludzi, campery i namioty praktycznie stały jeden na drugim, a ceny kosmiczne. Ale miejsce dla naszego namiotu, małego (albo bardzo małego) namiotu się znalazło. Rozkładany był po raz pierwszy i po włożeniu sakw do środka okazało się, że nie ma jak tam spać z wyprostowanymi nogami nie mówiąc już o innych słabych stronach tego namiotu :/W drodze z Redy.
© magdafiszZamek w Rzucewie
© ktoneMikronamiot
© magdafiszZachodzące Słońce nad Zatokoą Pucką
© ktone
Kategoria Pomorze 2009, W Towarzystwie